Perspektywa Sansa
Obudziłem się z krzykiem i szybko zakryłem usta, żeby nie obudzić Papsa. Wyszedłem z pokoju żeby sprawdzić czy śpi. Otwarłem lekko drzwi od jego pokoju. Leżał w swoim łóżku w kształcie auta i smacznie chrapał. Zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę. Myślałem nad moim koszmarem. Znowu śniło mi się to, że mój brat oraz inni umierają. Tyle razy to widziałem że nie powinno robić to na mnie wrażenia, ale sami wiecie... Zalałem kawę i usiadłem przy stole. Spojrzałem na telefon. 1 w nocy. Niespodziewanie przyszła wiadomość.
Sonia: Coś czuje że nie śpisz...Nie?
Po tej sytuacji ze wczoraj nie wiedziałem czy odpisać.
Ja: No nie...
Sonia: Czemu nie śpisz?
Ja: A ty?
Sonia: Po prostu nie mogę. Mam takie dziwne uczucie. Niby jestem zmęczona, ale nie jestem śpiąca.
Ja: Może lepiej idź spać. Co?
Sonia: Nie...Najcieniej teraz bym poszła na spacer.
Ja: Da się zrobić.
Sonia: ???
Ja: Ubierz się. Za 10 minut tepne się do twojego pokoju.
Sonia: Dziękuje! Już się szykuję.
Ja: Ok. Czekam.
Wypiłem kawę i założyłem buty i bluzę. Minęło 10 minut. Teleportowałem się do pokoju Soni. Siedziała na parapecie plecami do mnie. Słodko wyglądała... Czekaj, wróć. Siedziała na parapecie plecami do mnie. Podszedłem do niej i chwyciłem ją za ramię. Wystraszyła się i prawie wypadła z okna, ale szybko ją złapałem i wciągnąłem do środka.
- Oszalałeś?!- zapytała głośnym szeptem.
- cicho... nie tak głośno bo ktoś usłyszy. przecież nic się nie stało. to gdzie chcesz iść?
- Nie wiem. Zabierz mnie gdziekolwiek. A...gdziekolwiek przepraszam...
- za co? - zapytałem zdziwiony.
- Za to co zrobiłam wczoraj, jak wychodziłeś...
-a...za to. nic się nie stało. no dobra to chodźmy. daj rękę.
Sonia podała mi rękę. Przeniosłem nas do parku. Poszliśmy przed siebie.
- Dziękuje...-usłyszałem ciche słowa z ust mojej towarzyszki.
- za co ty mi dziękujesz?
- Za to że wyszedłeś ze mną w takie ziemno na dwór.
-dla ciebie wszystko...- szepnąłem cicho po czym zasłoniłem usta.
- Mówiłeś coś?
- nie, nic nie mówiłem.
Ale ze mnie idiotą!
- To może teraz powiesz mi, dlaczego nie spałeś jak napisałam?
- po prostu miałem koszmar i tyle- powiedziałem i dodałem ciche- znowu...
- Często masz koszmary?
- tak, ale to nie ważne. a czemu ty nie chciałaś spać?
- Bo nie potrzebuje teraz snu.
- okey, jak chcesz
-To co robimy?
- nie wiem... a może chcesz przejść się do Grillby'ego?
- O tej godzinie? Oszalałeś? Przecież jest zamknięte.
- jestem tam stałym klientem i najlepszym przyjacielem Grillby'ego. dla mnie zawsze jest otwarte.
-Jak tak to okey.
Poszliśmy do bary spacerkiem. Zaprowadziłem ją na zaplecze, gdzie było drugie wejście. Weszliśmy i usiedliśmy przy stoliku.
- to co chciałabyś do picia lub jedzenia?
- Może ciepłą czekoladę i coś do jedzenia. Wybierz coś.
- ok.
Poprosiłem właściciela o 2 porcje naleśników, szklankę ketchupu i kubek gorącej czekolady. Po odebraniu i zjedzeniu posiłków, zacząłem rozmowę.
- dziękuje.
- Za co?
- za to że przyszłaś tu ze mną, że nie chcesz stąd odchodzić i za to, że ci na mnie zależy...- powiedziałem nieśmiało i się zarumieniłem.
- Oh...No... Proszę. Ale skąd ty to wiesz? Ja to mówiłam tylko... Aha...Czyli jednak słyszałeś moją rozmowę z Kariną?
- no, tylko kawałek...
- Wiesz...Musze ci coś powiedzieć...
Haha... Jestem zła bo przerywam w takim momencie. Piszcie w komentarzach komentarzach czyjej perspektywy, Sansa czy Soni, ma być następny rozdział, a ja ide spać.
CZYTASZ
Undertale - " Inna, ale taka sama... "
FanfictionAutor okładki: @Shinam-Chan Bardzo mi pomagasz, dzięki ^^ To moje pierwsze opowiadanie w życiu! Mam nadzieje że moja praca nie pójdzie na marne ^^