Rozdział 7

1.9K 248 21
                                    

    Brązowowłosa kobieta zanosiła się płaczem i wyciągała drżące dłonie. Na nich spoczywało niemowlę, które wydawało się martwe. Główka zwisała bezwładnie, oczy były zamknięte. Bill spojrzał na księcia. Ten lekko kiwnął głową i uśmiechnął się. Na ten znak blondyn wstał i podszedł do zrozpaczonej matki. Położył dłoń na głowie dziecka i skupił się. Z jego dłoni wystrzeliły po chwili błękitne płomyki, które otoczyły całe ciało. Kobieta krzyknęła i cofnęła się, przerażona. Poczuła, że coś porusza się na jej dłoniach. Przerażenie ustąpiło miejsca wielkiemu szczęściu, gdy niemowlę otworzyło oczy i zaczęło kwilić.

- Dziękuję! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - brunetka rzuciła się na ziemię i zaczęła oddawać pokłony księciu, który zaśmiał się i skromnie machnął ręką.

- Ach, to nic takiego. Widzisz teraz, jakiego masz dobrego władcę. Idź i głoś tą nowinę.

Kobieta jak szalona wybiegła z pałacu, przyciskając do piersi pierworodnego.
Jasnowłosy niechętnie spojrzał na Magnusa. Korzystanie z mocy bardzo go wyczerpywało, a kolejka była jeszcze bardzo długa. Odkąd Sari powiedziała księciu o prawdziwym obliczu Billa, Magnus wykorzystywał tą informację do tego, żeby umacniać swoją pozycję. Niektóre prośby były jednak tak błahe, że można byłoby rozwiązać je w pięć minut. Gdyby tylko ludziom chciało się myśleć...

- Od wczoraj strasznie boli mnie ząb.

- Możesz go wyrwać. - mruknęła gwiazda do siebie, ale widząc karcący wzrok księcia, spełniła prośbę mężczyzny.

- Mojej córce od wczoraj leci krew z... pewnego intymnego miejsca.

- Ile ma lat?

- Trzynaście.

Bill zagryzł wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Przecież oczywiste było, że dziewczynka ma pierwszą miesiączkę. Jednak spełnił prośbę kobiety.

- Dlaczego tak wolno ci idzie?

- Przyspiesz trochę!

- Mój lud się niecierpliwi.

- Może dla odmiany to ty spełnisz ich życzenia, Magnus? -spytał, a fale energii przeszywały go. Jego oczy coraz bardziej czarniały, tracąc swój naturalny kolor. Blask ciemniał.
Książę parsknął śmiechem.

- Jakież to ekscytujące! Ile jeszcze zniesiesz, nim zrozumiesz, że ten chłopak jest nic nie wartym śmieciem?! Mogłeś mieć wszystko, ale nie... Wolałeś go ochronić!

Gwiazda nie odpowiedziała. Książę i tak nie zrozumiałby, że pokochał brązowowłosego całym sercem. To zdarza się raz na jakiś czas, ale czasami po prostu tak jest. Tym razem tak było.

- Książę... - niska dziewczynka ukłoniła się przed Magnusem. Bill westchnął.

Pora wracać do pracy...

***

Dipper popchnął jakiegoś przechodnia i pobiegł dalej. Do jego uszu dotarł stek przekleństw, ale nie miał czasu, aby przeprosić. Dzikim wzrokiem rozejrzał się wokół.

- Ona musi gdzieś tu być... - mruknął do siebie. Był na placu głównym, dookoła uganiali się kupcy i miejscowi. Wtem dostrzegł błękitną sukienkę. Dziewczynka wpadła w uliczkę po prawej stronie. Chłopak przeskoczył nad dywanem, na którym wyłożone były drogocenne towary. Gdy wydawało mu się, że blondynka jest w zasięgu ręki, nagle skręciła gwałtownie w lewo. Nim zdążył zrobić jakiś ruch, został zatrzymany.

- Co ty tu robisz?! Nie wiesz, że jutro jest święto?

Czarnoskóry mężczyzna rzucił mu nieprzychylne spojrzenie. Brunet spojrzał na niego, marszcząc czoło.

- Jakie znów święto?

- Święto Naszego Najwspanialszego Księcia Magnusa II. - wyrecytował Shan. Brunet wywrócił oczami.

- I pewnie jego partner też tam będzie?

- Ależ oczywiście. Jeśli cię to ciekawi, jutro zostanie ogłoszona data ich ślubu.

- Ślubu?!

- Tak. A teraz wybacz, muszę wracać do moich obowiązków. I radzę Ci nie zakłócać przebiegu ceremonii.

Sługa odszedł, a brunet chwycił się za klatkę piersiową. Poczuł, jak niewidzialne więzy coraz mocniej zaciskają się na jego szyi. Teraz nie miał już żadnych wątpliwości. Okłamał go. Wykorzystał. Kto zechciałby taką sierotę, jak on?

Dipper otarł ze wściekłością łzy napływające mu do oczu i ruszył z powrotem do domu Sari. Skoro kobieta nie żyła, równie dobrze mógł to być od dziś jego dom.

***

    Blondynka stała na dachu i patrzyła na miasto. Wszystkie światła już zgasły, miasto pogrążyło się we śnie. Gdzieś tam spało dwoje ludzi, uśmiechając się przez sen. Chociaż w nocy mogli porzucić rzeczywistość i marzyć o tym, że znów są razem. Spacerują lub siedzą na dachu, tak jak tamtej nocy, gdy to wszystko się zaczęło.

- Nie pozwolę ci wygrać, Hijo. - szepnęła dziewczynka w niebieskiej sukience, zaciskając pięści. Po czym zeskoczyła zwinnie z dachu i pobiegła w stronę domu zmarłej kobiety, która była kiedyś opiekunką gwiazd. Po jej śmierci ktoś musiał ją zastąpić.

- Zgaśnie gwiazda, nadejdzie śmierć. Wszystko, co było, zmieni się.

Hijo nuciła i malowała obraz. Przedstawiał on obraz nowego świata. Jej świata.

Zanurzyła pędzel w czerwonej farbie i namalowała olbrzymi uśmiech na swoich ustach.

- Pora teraz na dodatek... - mruknęła i zanurzyła pędzel w żółtej farbie.


Star Of Changes /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz