Rozdział 15

1K 146 30
                                    


Biegł. Biegł tak szybko, że obraz rozmazywał mu się przed oczami. Nogi bolały go niemiłosiernie, kostki były całkiem spuchnięte. Mimo to gnał dalej i raz po raz wycierał swoje oczy, chociaż pozostawały one suche. Dlaczego? Przecież wydarzyło się tyle złych rzeczy, tyle okropnych, nieodwracalnych rzeczy...

Nie potrafił zapłakać. Był za to na siebie wściekły; nie, więcej - on nienawidził się za to. Nienawidził się za to, że zmarnował tyle czasu słuchając słodkich słów z ust tej wiedźmy. Miał żal do siebie, olbrzymi żal. Dlaczego te hieny go nie zabił? Dlaczego Bill zawahał się i nie pozwolił im rozszarpać go na strzępy? Dlaczego w tych pustych oczach przez chwilę dostrzegł dawne ciepło?

Słońce wisiało nadal na niebie, nieprzemiennie gorące. Ludzie krążyli po mieście, zdezorientowani i zmęczeni. Brunet powoli zwalniał, aż w końcu przeszedł do truchtu. W końcu zatrzymał się, uniósł głowę. Popatrzył na ogromną, płonącą kulę nad jego głową. Jego przyspieszony oddech stopniowo wyrównywał się, a krajobrazy zaczęły nabierać ostrości.

- Dlaczego ja przed nim uciekam...? - zapytał samego siebie.

- Dobre pytanie, Dipper - usłyszał śpiewny głos tuż przy swoim uchu. Odskoczył, zaskoczony.

- Hijo? - bardziej stwierdził niż spytał z rosnącym przerażeniem. Kobieta zakręciła się, a potem skinęła głową ze szerokim uśmiechem. Miała na sobie prostą, białą sukienkę do kolan i sandały. Jej dotychczas granatowe włosy miały teraz barwę ciemnego brązu i były związane w gustowny kok, a oczy miała ciemnoniebieskie i nieprzeniknione. Skóra jej była bardzo blada.

- Co ty tu robisz? - zapytał ostro chłopak, cofając się o krok. Hijo zaśmiała się irytująco.

- Nie mam dla ciebie już żadnego interesu, chłopczyku. Przybyłam upolować męża.

- Nie oddam ci go - zapewnił drżącym głosem Dipper. - Nie dopuszczę do tego.

- Och, nagle ci tak na nim zależy? - kobieta zrobiła zdziwioną minę, a po chwili chwyciła chłopaka i przyciągnęła do siebie. Wycedziła przez zęby, a jej oczy błysnęły ostrzegawczo:

- Nie mieszaj się. Chciałeś, aby zniknął? Tak się stało. Twojego Billa już nie ma.

Chłopak w tamtym momencie wszystko zrozumiał. To jedno, przez głupotę wypowiedziane życzenie... Spełniło się. Dlatego mężczyzna go nie poznawał, dlatego...

- Żegnaj, chłopcze. I mówię ci: nie mieszaj się. - Hijo zachichotała, a potem połączyła ich usta. Dipper poczuł niespotykany wstręt, podczas gdy kobieta badała wnętrze jego ust językiem. Chłopak odepchnął ją z siłą, o jaką by się nie posądził. Brunetka zaśmiała się kolejny raz, a za każdym razem Dipper coraz bardziej pragnął jej śmierci. 

- Nie pozwolę ci go skrzywdzić już nigdy więcej. - Rzucił za nią, a ona tanecznym krokiem udała się do pałacu. Czuła się pewna swego, w końcu była królową.

Najlepszą królową.  


***

Dziewczyna leżała na wielkim łóżku. Na łóżku tak wielkim, że ona sama wydawała się być taka malutka. Miała zamknięte oczy, a całe ciało bolało ją od ukąszeń węży. Nie uchyliła oczu, jedynie słuchała słów swojego brata. Bill siedział obok niej, ale zdawał się być tak daleko stąd...

- Sofio, wybacz. Kiedyś to zrozumiesz. To dla twojego bezpieczeństwa.

Dla bezpieczeństwa?

Star Of Changes /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz