Prolog

3.2K 168 35
                                    


Siedzę na zimnym kamieniu i próbuję otworzyć oczy. Czuję się słabo, chociaż dostaję jedzenie i picie od Lokiego i jestem traktowana całkiem przyzwoicie. Jednak ta bezczynność i oczekiwanie naprawdę mnie wykańcza. Nie myłam się... no właśnie, ile tu jestem? Straciłam rachubę już pierwszego dnia, bo nie byłam do końca pewna czy długo byłam nieprzytomna, czy raczej króciutko.

Metalowe drzwi znowu się przesuwają i moim oczom ukazuje się Loki i jego lodowy przyjaciel. Nordycki bóg niesie w rękach torbę, w której prawdopodobnie znajduje się mój obiad. Loki uśmiecha się do mnie, jak zwykle, po czym kładzie pakunek na stole i podchodzi do mnie.

— Jak się dzisiaj miewa nasza Siofra*? — pyta.

— Tak jak zwykle — odpowiadam ozięble, a Loki wzdycha ze zrezygnowaniem. Już dawno znudził mu się mój upór. — Jak długo tu jestem?

— Tydzień, kochanieńka, a czemu pytasz?

— Tak długo targujesz się z moim ojcem? Czyżby twój plan miał się nie powieść?

Uśmiecha się gorzko, ale widać, że nie podoba mu się mój ton. Powoli się wyprostowuje i podchodzi do lodowego towarzysza, który już wypakował jedzenie. Loki bierze sobie soczyście czerwone jabłko i podrzuca je w dłoni. Mam głupie skojarzenie ze Złą Królową z bajki o Śnieżce.

— Twój ojciec jest twardym orzechem do zgryzienia, to prawda. Ale ja mam asa w rękawie, którego użyję podczas dzisiejszej rozmowy. I tym razem na pewno się zgodzi.

Wgryza się w jabłko, równocześnie spoglądając na mnie wyczekująco. Dostaję jedzenie, ale w niewielkich porcjach i z dnia na dzień są one coraz mniejsze. A wszystko dlatego, że Loki chce pośpieszyć mojego ojca w podpisaniu umowy. Doskonale wie, że zjadając część z mojego obiadu doprowadza mnie do psychicznych tortur.

Odwracam wzrok i wbijam je w podłogę. Słyszę świst i głuchy stukot, ale nie odwracam twarzy. Po chwili Loki znowu się odzywa:

— Teraz czas trochę namieszać wśród Avengers, nie sądzisz? — Spoglądam na niego, a potem na lodowego stwora, który już przybiera postać Pietra. Jest do niego zaskakująco podobny i to przeraża mnie najbardziej. Wanda nie ma szans w odkryciu przekrętu. — Miłej zabawy Pietro.

Loki celuje w niego długą różdżką i po chwili lodowy Pietro znika. Biorę głęboki wdech myśląc o tym co właśnie robi.

— No cóż, chyba jesteś głodna. Przygotowałem ci dzisiaj coś naprawdę dietetycznego. Im mniej tłuszczu tym lepiej, prawda?

Loki śmieje się ze swojego kiepskiego żartu i zaczyna przebierać wśród zielonego jedzenia położonego na stole. Ja w tym czasie gorączkowo myślę nad rozwiązaniem swojego problemu. Muszę stąd uciec, powiedzieć Wandzie o przekręcie z Pietro, ostrzec świat i Avengers. I najlepiej, żeby mieli coś dobrego do jedzenia.

Przetrząsam w myślach wszystko, co potrafię. Zmiennokształtność odpada. Już nie raz próbowałam zamienić się w coś małego, co pomogłoby mi stąd uciec. Niestety kajdany, którymi mnie skuto są zaczarowane i odbierają mi możliwość zmiany postaci. Macki? Kajdany są naprawdę dobrze zaczarowane i nawet one nie dają im rady. Sztuki walki na nic się tutaj nie zdadzą.

Zerkam na Lokiego. Już nałożył cały mój obiad na talerz i teraz odwraca się do mnie z szerokim uśmiechem samozadowolenia. Pewnie myśli, że te parę ogórków, selerów i kalafiorów to najwspanialsza rzecz jaką mógł mnie uraczyć.

Zmuszam się do mocniejszego myślenia. Rozdrapuję wspomnienia poszukując tych najbardziej zapomnianych. W końcu docieram do Cyryla, który powiedział mi coś w magazynie Hydry. Ale co to było?!

Bohaterka Avengers. Age of Fallen AngelsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz