Rozdział 14

818 51 8
                                    

─ Musimy iść, Loki otwórz portal ─ mówię, a moje słowa ledwo słychać poprzez wycie alarmu.

─ Nie mam jak, musimy prosić Heimdalla o pomoc.

Spoglądam w sufit. Wydaje się drżeć od ryków i uderzeń Łowcy. Słyszę walczących Avengers i mam ochotę do nich pobiec i im pomóc, ale wiem, że nie mogę zmieniać planu. Równocześnie błagam spojrzeniem, by Heimdall łaskawie nam pomógł.

Peter spogląda na mnie, po czym odwraca wzrok w stronę drzwi, w których wciąż stoi Kapitan.

─ Peter, chodź z nami! ─ Patrzy na mnie i widzę w jego spojrzeniu zdecydowanie i smutek. Moje serce zamraża lód. Nie pójdzie ze mną uchronić się przed Łowcą, chociażby na chwilę.

─ Nie zostawię Mr. Starka ─ mówi. ─ Dałaś mi zadanie i je wykonam.

Pragnę krzyknąć, że właśnie wszystko zmieniam, że otrzymuje nowe rozkazy, ale nie robię tego. Peter by mnie nie wysłuchał, a ja jedynie straciłabym w oczach Steve'a, Lokiego i Wandy. Milczę więc i nieznacznie kiwam głową. Rozumiem go po części, co nie sprawia, że wszystko jest łatwiejsze.

Ryk i głośne kroki Łowcy są coraz głośniejsze. Potwór ojca zdaje się być tuż za cienką, metalową ścianą. Peter odwraca się i rusza biegiem przez drzwi w stronę źródła dźwięku. Wymieniam się z Kapitanem smutnym spojrzeniem, po czym patrzę na Lokiego.

Spogląda w sufit, mrużąc wściekle oczy i szepcąc coś w nieznanym mi języku.

─ Gotowe ─ oznajmia i spogląda na Kapitana, wydając się patrzeć przez niego i przez ściany, prosto na grasującego po bunkrze Łowcę. ─ Przygotujcie się.

Steve wciąż stoi w miejscu. Loki odwraca się do niego plecami i przybiera pozę człowieka czekającego na windę. Wanda niechętnie staje obok niego, mordując go wzrokiem. Ja w tym czasie podchodzę do Kapitana.

─ Pójdziesz z nami? ─ pytam przyciszonym głosem. Nie chcę by Loki usłyszał naszą rozmowę.

─ Oczywiście. ─ Zerka przez ramię i widzę na jego twarzy ból. Tak samo jak Peter najchętniej poszedłby pomagać reszcie w walce z Łowcą.

─ Robimy to po to żeby przeżyli. Żeby cała ludzkość przetrwała.

Spogląda na mnie i uśmiecha się nieznacznie, z jego oczu wyziera jednak smutek.

─ Czyli nic nowego ─ szepcze i chwyta mnie za dłoń delikatnie. Przygryzam wargi i kiwam głową.

I wtedy korytarz wypełnia tęczowy blask. Wypełnia całe moje ciało i zagłusza głośny ryk Łowcy.

***

Znajdujemy się w przeraźliwie zimnym miejscu. Otacza nas śnieg i lód, skaliste góry w całości otoczone bielą. Otaczam się ramionami, bezskutecznie powstrzymując drżenie z zimna. Loki spogląda na nas i uśmiecha się pod nosem.

─ Chodźcie, powinniśmy się śpieszyć jeśli chcemy pokonać twojego cudownego ojczulka.

Wanda rusza pierwsza z determinacją wymalowaną na twarzy i dłońmi zaciśniętymi w pięści. W odróżnieniu ode mnie nie drży z zimna. Kapitan kładzie mi dłoń na ramieniu, co jest dla mnie impulsem do ruszenia przed siebie.

Jest przeraźliwie cicho i pusto. Świat zdaje się ciemniejszy niż powinien, zwłaszcza jeśli pomyśli się o słonecznym Midgardzie. Nie dziwię się, że Loki tutaj skrył broń, ale z drugiej strony martwi mnie fakt, że znajdujemy się na terenie olbrzymów.

─ Nie pojawią się tu? ─ pytam.

─ Nawet jeśli, to chyba potrafimy walczyć, prawda? A ja w dodatku jestem też doskonały w negocjacjach, Siofro*.

Bohaterka Avengers. Age of Fallen AngelsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz