W odległości jakiś trzech metrów, z ręką zaciśniętą na klamce i brązowym kapeluszem z szerokim rondem na głowie, stał nie kto inny, jak Bruno Mars. Jego mina świadczyła o tym, że jak najszybciej pragnie rozwiązać zaistniały problem i wrócić do pracy nad singlem. Sęk w tym, że to ona była problemem, którego należało się pozbyć. W dodatku na chwilę obecną "problem" nie przejawiał żadnych zdolności motorycznych, w skutek doznania paraliżu całego układu mięśniowego. Jedyne, co dobrze jej teraz wychodziło, to powtarzanie w myślach finezyjnej mantry, która szła mniej więcej tak: Ja pierdole, ja pierdole, ja pierdole...
- Co jest?- Bruno skinął na nią, nie zdejmując z twarzy poirytowanej maniery.
Cee lo wzniósł oczy do nieba w geście szeroko pojętej bezradności.
- Kolejna fanka – skwitował.
-Dobrze, że nie przyprowadziła ze sobą koleżanek. – Bruno zmierzył ją chłodnym wzrokiem, na co ciało Elizy zareagowało jeszcze większym odrętwieniem.- Masz aparat? Zrobimy sobie wspólne zdjęcie.- Te słowa ewidentnie były skierowane do niej,- I tak na przyszłość, nie przychodź tutaj więcej, to teren prywatny, a nam naprawdę nie w smak wzywać ochronę, gdy chodzi o fanów.
Sparaliżowana Eliza skinęła tylko głową na znak zgody, po czym, jak ostatnia idiotka, zaczęła posłusznie przeszukiwać torbę, w nadziei, że uda się jej szybko wygrzebać swój wysłużony aparat. Gdy w końcu chwyciła w dłonie srebrnego Olympusa, miała wrażenie, że upłynęły lata świetlne, choć w rzeczywistości zajęło jej to niewiele ponad 10 sekund. Na widok aparatu dziewczyny, Bruno po raz pierwszy posłał w jej stronę łobuzerski uśmiech:
-Ktoś tu lubi old school.- Zaintonował śpiewnie.
Eliza nie była jednak w stanie wytłumaczyć mu, że nie miała za wiele do gadania w kwestii wyboru aparatu, bo jak ze wszystkim w jej życiu, tak i w tym konkretnym przypadku musiała liczyć się z pieniędzmi. Mimo to, ego dziewczyny zostało uroczo połechtane, na myśl, że sam Bruno Mars docenił jej marny aparat.
W jednej chwili Cee lo oraz Bruno znaleźli się tuż przy niej, obejmując ją swoimi ramionami. Eliza nerwowo włączyła samowyzwalacz, po czym na ułamek sekundy oślepiło ich jasne światło.
-A teraz autografy!- Zaśmiał się Cee lo, wyciągając z kieszeni swojej skórzanej kurtki, czarny marker. Widząc uniesione w geście zdziwienia brwi Bruno, rzucił wesoło.- No co? Nigdy nie wiesz, gdy przypadkiem zaczepi Cię fanka!
Eliza patrzyła w skupieniu, jak Cee lo kreśli w pośpiechu jakieś gryzmoły na skrawku papieru, który cudem udało się jej wyczarować z torby. W momencie, gdy przyszła kolej na Bruno, chłopak zwrócił się do niej:
-Jak Ci na imię Słonko?
-E...Eliza.
-Elice?
-Tak, może być...Elice.
W skupieniu błądził markerem po kartce, po czym oddał ją Elizie. Dziewczyna widziała mężczyzn jak przez mgłę, pamiętała tylko, że skierowali do niej kilka grzecznościowych formułek, którymi raczy się obce osoby na pożegnanie, po czym grzecznie wskazali jej drzwi, choć instynktownie czuła, że ten gest zawierał w sobie także pewnego rodzaju ostrzeżenie. „Nie przychodź tutaj nigdy więcej".
Nie ma to, jak pozytywne pierwsze wrażenie. Nie dość, że zyskała łatkę psychodelicznej fanki, to jeszcze do końca życia miało jej o tym przypominać wstydliwe zdjęcie, zapisane w pamięci jej aparatu, oraz pomięta kartka formatu A5, na której nabazgrano: " xoxo Cee lo & For sweet oldschool girl, Bruno Mars".
>><<
Jeszcze kilkanaście minut po tym, jak wyszła ze studia i pewnym krokiem zmierzała w kierunku siedziby „International Career", czuła drganie w kolanach, a jej lepkie od potu dłonie, mięły karteczkę z autografem Bruno Marsa oraz Cee lo, sprawiając, że litery zatracały swoje ostre kontury. Czuła się zażenowana i podekscytowana jednocześnie, z niewielką przewagą dla zażenowania. Starała się wyprzeć z pamięci wspomnienia minionego popołudnia i o ile to możliwe, sprawić, by chwilowo zniknęły.
Solennie postanowiła sobie, że w „International Caarer" zrobi o niebo lepsze wrażenie. Nie będzie spoconych dłoni i drżącego głosiku, przywodzącego na myśl nieporadnego 6-latka, który zgubił mamę w tłumie przechodniów. A musicie uwierzyć na słowo, Old Bank District było o tej porze dnia zatłoczone bardziej niż stadion narodowy, podczas koncertu Justina Biebera. Nie przerażało to jednak Elizy, wręcz przeciwnie. Ci wszyscy ludzie, kłębiący się dookoła, pokrzepiali ją swoją obecnością. Anonimowe twarze ściśnięte krawatami i wykrochmalonymi kołnierzykami, swoim pośpiechem dawały świadectwo, że nie tylko Eliza jest tego popołudnia uwikłana w szereg poważnych spraw, i nie tylko nad jej głową, zupełnie niczym smog, sączący się z rur wydechowych ekskluzywnych SUV-ów zaparkowanych wzdłuż ulicy, osiadają problemy.
Nim zdążyła się zorientować, była u celu.
CZYTASZ
Brzask || Bruno Mars
FanfictionNiepozorna studentka Eliza, z bagażem kiepskich wspomnień i idealistycznym nastawieniem do życia, wyrusza w podróż do Stanów Zjednoczonych. Pełna nadziei stawia swoje kroki w mieście aniołów- stolicy światowej rozrywki, kina i dyktatora współczesnyc...