8. MNIEJSZE ZŁO p.1

129 4 0
                                    


Eliza zaczęła się szarpać i kląć, ale Layla mimo swojej kruchej postury, miała w rękach znacznie więcej siły, niż dziewczyna mogłaby przypuszczać.

- Do cholery, puść mnie Ty stara wiedźmo!- Dopiero, gdy Layla rzuciła jej pytające spojrzenie, zorientowała się, że mówi po polsku. Nie miało to jednak w tej chwili żadnego znaczenia.

- Przestań się rzucać Kochanieńka. Wiem, że nie jest to najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem, ale każda z nas musi to kiedyś przejść.- To powiedziawszy, skinęła głową na młodą ladacznicę, która przycupnęła na schodach, lustrując poczynania swojej szefowej ciekawskim spojrzeniem.- Rusz się no, Daisy! Przytrzymaj Elice, co by nam nie zwiała.

Dziewczynka spojrzała na nie ogromnymi, orzechowymi oczami, jak gdyby ktoś wyrwał ją z transu, po czym posłusznie chwyciła dłonie Elizy. Cały zabieg trwał niewiele ponad trzy minuty, a z pewnością trwałby jeszcze krócej, gdyby nie opór ze strony dziewczyny, która widząc, że jej fizyczne zmagania z uściskiem kobiet nie przynoszą zamierzonego efektu, zaczęła krzyczeć. Chociaż nie. Ona się najzwyczajniej w świecie darła. Przy odrobinie szczęścia, nieartykułowane dźwięki, które wydawała, niosły się echem po całym Los Angeles. Apogeum pisku, przypadło na moment, w którym Layla bez skrupułów pozbawiła ją majtek.

-No proszę, proszę- zagwizdała z uznaniem.- Nie dość, że jesteś biała na zewnątrz, to jeszcze czysta od środka. Coś czuję, że dzisiaj zarobimy więcej niż zwykle.

Eliza słyszała słowa kobiety jak przez mgłę. Przeżywała właśnie jeden z najbardziej upokarzających momentów w swoim życiu. Przez chwilę czuła się nawet jak we śnie- takie rzeczy nie dzieją się przecież naprawdę, to wszystko jedna, wielka fikcja, która w złośliwy sposób ociera się o realizm, polemizuje z nim.

- No, gotowe Kochanieńka.- Layla wyswobodziła dziewczynę z uścisku, poprawiła kąt nachylenia papierosa w ustach, po czym zaciągnęła się nim w lubieżny sposób.

Mała dziewczynka, którą tytułowano mianem Daisy, posłała w stronę Elizy najbardziej  przepraszający i niewinny uśmiech, jaki przyszło jej zobaczyć od momentu, w którym znalazła się w LA. Po tym niespodziewanym akcie miłosierdzia, mała Daisy, nie czekając na żaden znak udała się na piętro, przeskakując po dwa schodki. Schody skrzypiały przy tym niemiłosiernie, obwieszczając lokatorom, że nie życzą sobie podobnych ekscesów.

Layla wciąż stała nad Elizą w triumfalnej pozie, delektując się resztką papierosa i obserwując, jak dziewczyna wsuwa na uda czarne rajstopy.

- Było aż tak strasznie?- Spytała zaczepnie, unosząc brew.

- Zaszła ogromna pomyłka. Ja myślałam, że Makka ma na myśli normalną pracę... nie przypuszczałam, że tu może chodzić o coś...takiego.- Eliza starała się wypaść jak najbardziej wiarygodnie, w rzeczywistości jednak chciała uciec z tego miejsca gdzie pieprz rośnie i czym prędzej zmyć z siebie ślady obcych dłoni.

W odpowiedzi Layla zdobyła się na skrzeczący rechot, który pierwotnie miał być chyba czymś na wzór chichotu. Zwróciła przy tym swoje spojrzenie w stronę Elizy, wrzucając żarzący się jeszcze niedopałek do pobliskiej doniczki.

- Myślałaś, że chodzi o normalną pracę, a niech mnie! Co wam w tej Europie opowiadają o tym naszym nieszczęsnym Los Angeles, co? Że każdy byle przybłęda może w jeden dzień zarobić 150 dolarów?- Kolejna seria żabich skrzeków przetoczyła się przez krtań kobiety- pewnie, pewnie. Błysk fleszy, światowa kariera, Miasto Aniołów! Ale pozwól Kochanieńka, że sprowadzę Cię na ziemię. Otóż, jedyną profesją, przy Twoim marnym doświadczeniu, która pozwoli zarobić Ci 150 dolców w jeden dzień, jest kurwienie się. Chociaż elegantki Twojego pokroju zapewne preferują nieco subtelniejszą nazwę tego zawodu- prostytucja.

- Nie podejmę się tego... nie ma mowy.

W ułamku sekundy Layla doskoczyła do niej, mocno zaciskając rachityczną dłoń na przegubie Elizy.

- Taak? To może powinnam w takim razie wezwać gliny, co? Jakby nie było mam tutaj najprawdziwszy okaz nielegalnego imigranta, za który lokalny oddział mundurowych, powinien mi być dozgonnie wdzięczny.

Eliza czuła, że traci grunt pod nogami. Ta stara dziwka zamierzała ją szantażować. Dziewczyna już miała coś odszczeknąć, gdy Layla widząc rodzące się zacięcie na twarzy dziewczyny, czym prędzej weszła jej w słowo.

- Posłuchaj mnie Maleńka.- To powiedziawszy, konspiracyjnie przysunęła swoją twarz, do twarzy Elizy, tak jak to robią rasowi Amerykanie. Dziewczyna poczuła zapach świeżo przetrawionej nikotyny i domieszkę kilkudniowego, drażniącego potu, który przebijał się przez aurę różanego antyperspirantu wątpliwej jakości.- Gówno mnie obchodzi po co tak naprawdę tu przyjechałaś, ale gwarantuję Ci jedno, gdy gliny zobaczą Cię w moim towarzystwie zostaniesz oskarżona nie tylko o nielegalne wtargnięcie na teren USA, ale także za praktykowanie prostytucji. Do tego nie ma najmniejszych przeszkód, żebym wrobiła Cię w dilerkę narkotykami, drobne kradzieże, oszustwa na osobach prywatnych... a to dopiero początek wyliczanki. Nikt nie stoi tutaj po Twojej stronie Kochanieńka, ja z kolei mam za sobą silną i lojalną grupę dorodnych recydywistów, którzy nie tylko poprą moje zeznania, ale mogą też przypadkiem zrobić Ci krzywdę. A tego chyba byśmy nie chciały, prawda?

Eliza czuła jak strach zagnieżdża się w każdej komórce jej ciała. Był paraliżujący i obezwładniający, a do tego podsuwał co bardziej mrożące krew w żyłach projekcje, czekającej ją przyszłości, gdyby tylko zdobyła się na odwagę i odmówiła Layli. Rozsądek podpowiadał jej właśnie taką drogę- okazanie kategorycznego sprzeciwu bez względu na gdakania tej starej wiedźmy. Przecież policjanci będą musieli ją wysłuchać! Chyba nie są na tyle ograniczeni, że wezmą pod uwagę zeznania tylko jednej strony. "A Ty chyba sama nie wierzysz, w to co mówisz. Sprawiedliwość to ostatnia rzecz jakiej powinnaś oczekiwać w swoim obecnym położeniu"-zaśmiało się z niej stadko strachliwych myśli, które już zdążyły przejąć władzę nad jej umysłem. Eliza nie zauważyła nawet, że Layla oddaliła się nieznacznie, wyswobadzając nadgarstek dziewczyny z uścisku.

- Co tak stoisz jak słup soli?- Mruknęła kobieta, sięgając do kieszeni wytartych dżinsów po paczkę mentolowych LMów.- To Makka i ja dajemy Ci ofertę niemalże nie do odrzucenia, a ty tak się nam odwdzięczasz?

- Proszę mnie stąd wypuścić. Błagam.- Szepnęła Eliza z miną zbitego psa, choć szczerze powątpiewała, czy wzięcie kobiety na litość będzie w ogóle wykonalne. Layla, to twarda sztuka.- Ma Pani przecież mnóstwo dziewczyn, które... ekhm, podejmują się tych ofert.

- Owszem, mam ich całe mnóstwo, ale żadna z tych dziewcząt nie jest już dziewicą, jak Ty. No co tak patrzysz? Gdybyś była już „po", w ogóle bym się nie zastanawiała i wykopała Cię stąd czym prędzej. Nie jesteś ani specjalnie urodziwa,- to mówiąc zmierzyła Elizę krytycznym wzrokiem,- ani nie posiadasz w sobie za grosz magnetyzmu, ale w jednej kwestii bijesz dziewczęta ze SkidRow na głowę. Jesteś czysta jak łza, a za taki towar klienci są skłonni płacić znacznie więcej niż Ci się wydaję.- To mówiąc, włożyła filtr papierosa między zęby i uśmiechnęła się upiornie.- Bussines i bussines, Kochanieńka. Nie śmiem wypuścić z rąk takiej żyłki złota jak Ty.


Brzask || Bruno MarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz