PROLOG

393 12 0
                                    

Eliza kurczowo wbiła paznokcie w wysłużoną tapicerkę pasażerskiego fotela. „Nie ma to jak zacząć największą przygodę swojego życia, od żołądka uporczywie podchodzącego do gardła", pomyślała rozglądając się dookoła, w nadziei, że nie tylko jej udzielają się te niekomfortowe symptomy. Naprzeciw niej uśmiechnięta od ucha do ucha stewardesa instruowała załogę łamaną angielszczyzną, w jakich przypadkach należy niezwłoczne sięgnąć po szarobure proekologiczne, bo otrzymane z recyklingu, torebeczki. Eliza była pełna podziwu dla zdolności oratorskich kobiety, która ani razu nie użyła słowa „wymiotować", parafrazując tę wstydliwą jakby nie było czynność, na milion kwiecistych sposobów. Mimo tego, że chodziła po świecie już 21 lat z kawałkiem nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego wszędzie tam, gdzie sytuacja przybierała iluzoryczne ramy oficjalności, ludzie instynktownie powstrzymywali się od wypowiadania słów, które ktoś mógłby uznać za wstydliwe. Być może winę w tej kwestii ponosiła ona sama. Eliza słynęła bowiem z tego, że zawsze wymsknęło się jej o jedno, dwa, opcjonalnie o dziesięć słów za dużo, z których musiała się później solennie tłumaczyć.

Od dzisiaj miało być jednak inaczej. Dostała od losu szansę, za którą wielu młodych ludzi byłoby skłonnych zaprzedać duszę diabłu. Tym razem nie będzie żadnych nadprogramowych słów, żadnych pomyłek, wpadek i potknięć. W Stanach Zjednoczonych jej życie miało wyglądać idealnie. Nie bez powodu przecież walczyła o swój „American dream" przez ostatnie dwa lata, zarywając po trzy noce z rzędu i żywiąc się wyłącznie chińszczyzną w proszku. Zasłużyła sobie na lepsze życie i postanowiła wycisnąć z niego tyle, ile tylko zdoła.

Pamiętała dokładnie ten dzień, w którym ujrzała niewinnie wyglądający plakat. Na tle tych pstrokatych, reklamujących występy lokalnych gwiazd, był nieomal niewidoczny. Uwagę Elizy przykuł jednak mały, pozornie niewyróżniający się szczegół- w rogu ulotki ktoś umieścił wizerunek Wuja Sama, który celował w przechodnia rozczapierzonym paluchem, słynne „I want you". Eliza jako ofiara amerykanizacji i podstępnie zapuszczającej swoje korzenie popkultury, nie mogła przejść obok tego obojętnie.

Pobieżne zlustrowanie treści plakatu sprawiło, że serce dziewczyny zaczęło bić szybciej. Niespełna dwa dni temu dowiedziała się, że wyrzucili ją z dorywczej pracy, która pozwalała jej wiązać koniec z końcem i wieść egzystencję na miarę polskiego studenta. Nie miała pojęcia jak zdobyć pieniądze na opłacenie bursy, a wyciąganie ręki do apodyktycznego ojca, który spisał ją na straty wraz z wejściem Elizy w pełnoletniość, nie wchodziło w grę. Choć porywanie się na karierę w USA uważała za jeszcze bardziej szalone, a zdrowy rozsądek bił na alarm ilekroć przypominała sobie jakie warunki musi spełnić, by uzyskać wakat w Los Angeles, (Certyfikat zaświadczający o znajomości języka angielskiego na poziomie C1 oraz zaliczenie w jednej sesji aż trzech semestrów!), Eliza uczyniła z tego swój życiowy cel. Znajomi twierdzili, że postradała rozum, widząc jak nie rusza się z domu bez fiszek, a ojciec swoim starym zwyczajem podcinał jej skrzydła, ilekroć zaglądała do niego i jego kobiety w weekendy. I choć determinacja Elizy urosła z czasem do swoistego rodzaju obsesji, a zwiedzanie Los Angeles sprawdzoną metodą Google StreetView stało się codziennym rytuałem, dziewczyna wiedziała, że to jej jedyna szansa z rodzaju tych, które trafiają się raz na milion. Gdy nadszedł dzień ogłoszenia wyników instynktownie czuła, że ma wygraną w kieszeni. Mail przyszedł niewiele przed północą. Oprócz zwięzłej formułki gratulacyjnej w załączniku znajdowały się wytyczne dotyczące jej nowego życia. Sama nie mogła zaplanować tego lepiej- mieszkanie w szeregowcu vis a vis przystanku autobusowego, z którego o pełnych godzinach odjeżdżał bus, mający za zadanie dowieść ją w przeciągu 15 minut do studia.

Jednostajny szum samolotu uspokajał dziewczynę. Od pół godziny bezskutecznie próbowała skupić się na jedynej książce, którą zdecydowała się zabrać w podróż: „Praktyczne rozmówki angielsko-polskie,czyli knowhow z dala od domu". Jednak mając pod sobą obezwładniający bezkres Oceanu Atlantyckiego, było to zadanie co najmniej niewykonalne. Mogła przegrać życie w Europie, ale w Stanach Zjednoczonych musiała za wszelką cenę zjednać sobie los, tak, by zawsze stał po jej stronie.

Brzask || Bruno MarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz