11. MIASTO ANIOŁÓW p.2

163 7 5
                                    

- Nie odwracaj się.- usłyszała, zanim zdążyła wykonać pełny odwrót.

Głos miał w sobie coś melodyjnego i silnego zarazem. Niczym skrzyżowanie oldschoolowej chrypki Franka Sinatry z dźwięcznością Elvisa Presleya. Dziewczyna była przerażona. Dopiero teraz w pełni dotarło do niej, na co tak naprawdę się porwała. Była pewna, że gdyby umyła teraz dłonie pod bieżącą wodą, wilgotnością niewiele różniłyby się od ich obecnego stanu. Kimkolwiek był owy tajemniczy klient, skradał się w jej kierunku niczym kot. Drobne miarowe kroki, które wykonywał, świadczyły wyłącznie o tym tym, że chce uczynić z tej nocy małe przedstawienie. Gdyby jego celem było wyłącznie zaspokojenie rozbuchanego libido, z pewnością rzuciłby się na Elizę prędzej, niż ta zdążyłaby zareagować.

Ta zaś nie do końca wiedziała czego się spodziewać. Fakt, że mężczyźnie nie zależało tylko na szybkim seksie, znacznie pogłębiał jej zdenerwowanie. A co jeśli ma do czynienia z psychopatą? Dopiero teraz tak naprawdę poczuła ciężar strzykawki, schowanej w kopertówce przewieszonej przez ramię. Tajemniczego mężczyznę dzieliła od niej odległość zaledwie jednego kroku. Potrafiła dostrzec odbijający się w szybie delikatny zarys jego sylwetki. Nie był wysoki, za to odznaczał się umiarkowanie barczystą posturą. Krój stroju wskazywał na to, że ma na sobie garnitur.

- Boisz się, Kociaku?- Szepnął Elizie do ucha, zostawiając na karku ślad w postaci gęsiej skórki.

- Tak. - Odpowiedziała, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że użyła języka polskiego, zamiast angielskiego.

Mężczyzna zaśmiał się, co brzmiało trochę jak chrząknięcie, które niosło ze sobą ślady ewidentnego rozbawienia.

- Czyżby znowu przysłali mi emigrantkę, której zasób leksykalny ogranicza się do słów z piosenek Spice Girls?- Mruknął pod nosem, raczej do siebie niż do Elizy.

- Nie! Mówię po angielsku, nawet dość dobrze... po prostu trochę się speszyłam.- Dziewczyna pośpieszyła z wyjaśnieniami.

- Czyli nie jesteś stąd?

- Pochodzę z Polski. Przyjechałam tutaj, żeby zacząć nowe życie...

- ...Polegające na rozstawianiu nóg przed obcymi facetami?- Przerwał jej mężczyzna.- Jeśli tak ma dla Ciebie wyglądać owe nowe życie, to z całym szacunkiem, wracaj tam skąd przyjechałaś.

Eliza nie wiedziała, co zrobiła źle, ale ton, z jakim przemawiał do niej klient, jednoznacznie świadczył o tym, że jest na nią co najmniej rozgniewany. Jakby fakt, że przyszła tutaj specjalnie dla niego, bardziej go mierził niż uszczęśliwiał.

- Byłem kiedyś w podobnej sytuacji- zaczął.- Typowe szczeniackie marzenia o karierze w LA i zarabianiu fury kasy. Fakt, że stać mnie na noc w Marriotcie oraz pokątne uprowadzanie dziewic, świadczy wyłącznie o tym, że dopiąłem swego i największe marzenie mojego życia ziściło się.

Odetchnął skonsternowany, po czym wprawnym ruchem objął Elizę w talii. Miał mocne dłonie i pewny chwyt. Gdyby teraz zechciała mu się wyrwać, nie miałaby żadnych szans. Mężczyzna pchnął ją w stronę oszklonej ściany, tak że czubek jej nosa stykał się z zimną powierzchnią szyby.

- Los Angeles, Miasto Aniołów. Śliczne prawda?- Zapytał, muskając ustami fragment jej ucha.- Nie uświadczysz w nim jednak zbyt wielu tych skrzydlatych istot, no może za wyjątkiem mnie.- Zaśmiał się w charakterystyczny dla siebie sposób.- Pełno tu zwyrodnialców, dupków, dewiantów i ludzi, którzy najzwyczajniej uwielbiają napawać się cudzym nieszczęściem.

To powiedziawszy zrobił coś nieoczekiwanego, nie przestając całować jej ucha, wsunął dłoń pod sukienkę dziewczyny. Eliza wzdrygnęła się. Jego silne dłonie, które nie nosiły jednak znamion żadnej cięższej pracy, błądziły swobodnie po jej ciele. Jako że, zgodnie z zaleceniem klienta nie miała pod spodem nawet najskąpszej bielizny, czuła jego obecność dosłownie wszędzie. Gdy oddech mężczyzny przyśpieszył i stał się nierównomierny, a jego ruchy zaczynały być coraz to śmielsze, Eliza zaczęła panikować. To stało się tak nagle. Obrzydzenie jakie do siebie poczuła, było doznaniem z rodzaju tych, które chcemy jak najszybciej wyplewić z naszego umysłu. Nie obchodziło ją to, czy działa racjonalnie, ani jakie będą konsekwencje popełnionych przez nią czynów.

Chciała po prostu uciec. Dokądkolwiek. Byle jak najdalej od rozbieganych dłoni tego mężczyzny i przestronnego pokoju hotelowego, na który prawdopodobnie nigdy nie będzie jej stać. Gdy zaczęła skupiać całą swoją uwagę na złotej kopertówce, mężczyzna był w trakcie zapoznawania się z jej piersiami, co znacznie utrudniało jej zadanie. Żeby do niej sięgnąć musiała mieć niczym niezmąconą swobodę ruchu.

-Niżej.- Szepnęła wbrew sobie, chcąc uzyskać jak najlepszy dostęp do strzykawki.

-Mmm...podobasz mi się- wymruczał mężczyzna, nie wzbraniając się ani sekundy przed spełnieniem prośby Elizy.

Podczas gdy on delikatnie gładził jej wzgórek łonowy, dziewczyna przeszła do działania. Zlokalizowała kopertówkę na lewym udzie i wsunęła do niej drżącą dłoń , która jak na ironię zamiast natrafić na znacznie większą strzykawkę, chwyciła skrawek pomiętego papieru. "Pieprzone autografy"- bąknęła w myślach, upuszczając dyskretnie na podłogę tę malutką karteczkę. Ktokolwiek miał ją później znaleźć, pewnie i tak pomyśli, że podpisy to podróbka i czym prędzej wyrzuci skrawek papieru do kosza.

Czas działał na niekorzyść Elizy. Mężczyzna coraz bardziej wczuwał się swoją rolę, dotykając ją w miejscu, którego nikt prócz niej nie oglądał od kiedy skończyła 7 lat. Jak tak dalej pójdzie, z pewnością rzuci ją na łóżko, a tego chyba by nie zniosła. Pora na próbę numer 2. Wsuwając dłoń do kopertówki, nie potrafiła zrozumieć, jak niektóre z dziewczyn potrafią w tak prozaiczny sposób oddać się mężczyźnie. Być może padła ofiarą komercjalizacji i disneyowskich produkcji, ale dla niej seks znaczył coś więcej niż splot spoconych ciał, między którymi następuje wymiana płynów ustrojowych.

Nie mogła, po prostu nie mogła dłużej tego znieść. Czując jak jej palce zaciskają się na rękojeści strzykawki, odwróciła się z impetem i wbiła srebrną igłę w szyję mężczyzny. Trwało to zaledwie kilka sekund. Zdziwienie jakie malowało się na jego twarzy było tak autentyczne, że Eliza poczuła jak wzbiera w niej poczucie winy. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

W momencie, gdy stała do niego przodem, a poświata księżycowa i spektrum gwiazd, które wyglądały zza szyby, oświetliły znaczną część jego twarzy, Eliza zdała sobie sprawę z kim tak naprawdę ma do czynienia.

Bruno Mars wpatrywał się w nią oczyma pełnymi niezrozumienia i wyrzutu. Dlaczego mi to zrobiłaś- zdawały się mówić jego usta, które drgały niczym w febrze.

Brzask || Bruno MarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz