- Makka, musisz mi pomóc! Muszę skombinować 150 dolców. Może mogłabyś mi pożyczyć? Wszystko oddam. Z nawiązką. Obiecuję.
Czarnoskóra dziewczyna, potrząsnęła swoją czupryną, wprawiając w drganie zatyczki od puszek i tęczowe koraliki.
- Ja nie mieć... Ja musieć zbierać na zabieg.- To powiedziawszy, chwyciła się porozumiewawczo za swój nabrzmiały brzuch. –Najpóźniej w tym miesiącu musieć mieć to już za sobą.
Eliza wzdrygnęła się na samą myśl. Nie była to co prawda żadna nowość. Ilość dokonywanych przez czarne kobiety zabiegów aborcyjnych, kilkakrotnie przewyższała światową średnią, co plasowało Afroamerykanki w niechlubnej czołówce.
- Ale Layla da Ci zarobić! Ty mieć jutro 150 dolarów! Layla być dobra cudotwórczyni.
- Co? 150 dolarów w jeden dzień? Mówisz poważnie Makka?
- Złota grzywa zobaczyć! Layla cuda czynić!
Eliza nie miała zbyt wiele do gadania, bo Makka już ciągnęła ją wgłąb wąskiej, zakurzonej uliczki. Kimkolwiek miała okazać się Layla, jeśli załatwi jej na jutro 150 dolarów, Eliza była skłonna wejść w każdy szemrany interes. Bo co do tego, że działalność prowadzona przez tę kobietę była nielegalna, nie miała najmniejszych wątpliwości.
Jeśli człowiek znajduje się na skraju desperacji, a Elizę od tego stanu dzielił zaledwie krok, przestaje postrzegać swoje wybory w kategoriach moralności. To był właśnie ten moment, gdy do głosu dochodził instynkt. Zwierzęcy instynkt, na którego piedestale stało przetrwanie. Nieważne jak, za pomocą, jakich środków i czyim kosztem. Tak jak lampart, niczym najbardziej wprawny łowca, czyhający na kulawą antylopę, tak i Eliza na czas przebywania w dżungli, musiała wyrzec się skrupułów. Tutaj kulawość nie wzbudzała współczucia, eliminowała za to z gry jednostki nią zarażone. Jedno z takich kulawych żyjątek, spoczywało właśnie w wodach płodowych Makki, nieświadome krzywdy, której miało stać się udziałem.
>><<
Layla okazała się wychudzoną, czarnoskórą kobietą, która kopciła niczym smok własnoręcznie zwijane skręty. Jej rachityczne palce, zakończone żółtymi paznokciami, były powykręcane we wszystkie strony świata, a twarz pomarszczona niczym suszona śliwka, zdradzała oznaki zmęczenia. Niektórzy twierdzili, że rozstawała się z papierosem tylko na czas snu.
- Makka, kogoś Ty mi tu przyprowadziła? Nie widzisz, że ona jest biała, jak śnieg?- Z gardła kobiety dobył się dźwięk, przywodzący na myśl skrzek żaby, doprawiony charakterystyczną chrypką, znamienną dla koneserów tanich alkoholi.
Eliza po raz pierwszy w życiu wstydziła się tego, kim jest. Słowo„biała" spadło na jej barki, niczym najbardziej surowy wyrok. Na domiar złego, pomieszczenie, do którego przywlekła ją Makka, było ciemne i brudne. Przestronne okna, które od wieków nie zaznały mililitra wody, wyglądały jakby miały zaraz wypaść z trzymających je ostatkami sił, ram. Do tego ten wszędobylski, wirujący w powietrzu kurz, który osiadał garściami na sfatygowanych meblach i wkradał się podstępnie do dróg oddechowych, ilekroć ktoś chciał zabrać głos.
- Eliza chcieć zarobić, musieć zdobyć wiza, do jutra must earn 150 dollars. – Makka spojrzała błagalnie na Laylę.
Layla długą chwilę mierzyła wzrokiem Elizę. Jej spojrzenie miało w sobie coś z promieni rentgenowskich, przewiercających ciało człowieka na wylot.
- Nada się.- Zawyrokowała, zwracając się w stronę Elizy- przyjechałaś do pracy?
- T..tak, taki miałam zamiar, ale okazało się...
- ...To świetnie- starsza kobieta weszła jej w słowo- determinacja do pracy, to już połowa sukcesu.- Layla skierowała wzrok w stronę stojącej w kącie Makki.- Powinnaś w końcu coś z tym zrobić.- powiedziała twardo, spoglądając krytycznie na nabrzmiały brzuch dziewczyny.- Zostaw nas same.
Makka skuliła się nieznacznie, co przy jej masie ciała wyszło nader nienaturalnie i ruszyła nieśmiało w stronę na wpół spróchniałych schodów.
- Skończyła już siedemnaście lat, ale mentalnie, to jeszcze dziecko.- Szepnęła konspiracyjnie Layla, gdy Makka zniknęła z zasięgu wzroku.
Eliza czuła się nieswojo, przebywając sam na sam z tą kruchą, ale wzbudzającą szacunek kobietą. Patrząc na Laylę, nie miało się żadnych wątpliwości, że to ona kieruje tą ruderą i jest inicjatorką szemranego biznesu, wzbudzającego w dziewczynie mnóstwo skrupułów. Czym można się zajmować w budynku, którego czasy świetności przypadały na zeszłe stulecie? Nie wyobrażała sobie, by jakikolwiek człowiek chciał dobijać targu w tak paskudnym miejscu.
- Widzę, że aranżacja wnętrz nieszczególnie przypadła Ci do gustu.- Kąśliwie rzuciła Layla, zbliżając się do Elizy bliżej, niż ta by sobie tego życzyła.
- To nie tak... po prostu, hmm... nie jestem przyzwyczajona do tak...odważnej stylizacji.
- Wszystkie jesteście takie same. To pieprzone SkidRow, a nie żadne Hollywood dziecinko! Miasto wydzierżawiło nam tą ruinę, pod groźbą wszczęcia napadów w dzielnicach lalusiów. Psy przymykają oko na wszystko co się tutaj dzieje w obawie przed gangami. W efekcie SkidRow, to dzielnica stojąca ponad prawem.
Layla wyszczerzyła w jej kierunku hojnie naznaczone próchnicą zęby. Dziewczyna przełknęła ślinę. „W cokolwiek się pakuję, nie wygląda to dobrze".
- No co tak stoisz, jak słup soli? Usiądź sobie wygodnie, muszę zrobić oględziny.
Eliza była zbyt przerażona, by móc zastanowić się nad słowami kobiety. Posłusznie zajęła wskazane jej miejsce, które stanowił nadgryziony przez mole i w dodatku zatęchły fotel. Ledwo zdołała usiąść, a Layla już doskoczyła do niej, boleśnie rozsuwając kolana dziewczyny.
- Co pani robi?!
- A jak myślisz? Oględziny kochaniutka, oględziny. I tak powinnaś się cieszyć, bo nie zawracamy sobie głowy testami na występowanie wirusa HIV i tymi podobnymi duperelami, ale jak nosisz jakieś weneryczne ustrojstwo, to jest szansa, że klient się zorientuje i ucieknie z hukiem, a na to jak sama wiesz, nie możemy sobie pozwolić.- Layla posłała jej szeroki uśmiech, nie wypuszczając przy tym papierosa z ust.
Eliza myślała, że się przesłyszała. HIV, choroby weneryczne, ciąża Makki, 150 dolarów w jedną noc. Nareszcie wszystko zaczęło składać się w spójną całość. Na domiar złego, na schodach pojawiła się roznegliżowana, zaledwie szesnastoletnia dziewczynka z wulgarnym makijażem, który i tak nie zdołał zatuszować, towarzyszącej jej dziecięcej aury, przebijającej się przez tony podkładu i pudru.
„Kurwa, to przecież burdel".
CZYTASZ
Brzask || Bruno Mars
FanfictionNiepozorna studentka Eliza, z bagażem kiepskich wspomnień i idealistycznym nastawieniem do życia, wyrusza w podróż do Stanów Zjednoczonych. Pełna nadziei stawia swoje kroki w mieście aniołów- stolicy światowej rozrywki, kina i dyktatora współczesnyc...