Drobna blondynka krzątała się po pomieszczeniu odsuwając po kolei każdą szufladę w poszukiwaniu odpowiedniego bandaża. Siedziałem na krześle przy umywalce w gabinecie pielęgniarki. Po opisie tej sytuacji można z łatwością stwierdzić, że na zajęciach z malarstwa nie poszło mi najlepiej. Gdy tylko wkroczyłem do sali potknąłem się o puszkę z farbą stojącą na podłodze i poleciałem prosto na metalową sztalugę. Nie dość, że zniszczyłem dzieło, które tworzył nauczyciel to na dodatek rozciąłem sobie dłoń.
Pielęgniarka podeszła do mnie cmokając z dezaprobatą. Usiadła na drugim krześle stojącym obok mojego i zaczęła zajmować się moją ręką. Syknąłem, gdy polała rozcięcie wodą utlenioną. Delikatnie przetarła wacikiem moje palce i wnętrze dłoni po czym owinęła ją bandażem. Na koniec spięła koniec białego materiału zapinką i uśmiechnęła się zadowolona ze swojej perfekcyjnie wykonanej roboty.
-Skończone. –poinformowała mnie i wstała, aby posprzątać
Ja również podniosłem się ze swego miejsca i podszedłem do drzwi.
-Tylko tym razem uważaj na siebie! –krzyknęła blondynka, gdy wychodziłem
Miałem rację myśląc, że w niczym nie jestem dobry. Ze spuszczoną głową ruszyłem po schodach na górę. Na liście przeczytałem wzmiankę o szkolnych klubach więc postanowiłem do któregoś dołączyć. Z klubami jest tak, że właściwie to nic nie robisz a i tak cię za to chwalą, bo jak to mówią nauczyciele, udzielasz się i rozwijasz swoje umiejętności. Chciałem zapisać się do klubu, który ma najmniej członków. Nie przepadałem za towarzystwem.
Ostatecznie zdecydowałem, że „Leniwce" to coś idealnego. Było tam tylko dwoje uczniów. Wpisałem się na listę i dostałem kluczyk do klubowej sali. „Leniwce" całe dnie spędzali na dworze leżąc na trawie i łapiąc promienie słońca. Już lepiej być nie mogło. Miałem klasę tylko dla siebie i zamierzałem ją jak najlepiej wykorzystać. Była to perfekcyjna wymówka jeśli chodziło o uczęszczanie na zajęcia. Gdyby ktoś zapytał czemu na żadnych mnie nie ma mógłbym odpowiedzieć, że jestem bardzo zajęty sprawami klubowymi.
Rzuciłem bluzę na krzesło a sam rozsiadłem się wygodnie na parapecie, wcześniej otwierając okno. Słońce prażyło niemiłosiernie, ale to był jedyny sposób żeby złapać trochę powietrza. Liście na drzewach trwały nieruchomo usychając z gorąca.
Nagle zerwał się silny wiatr. Było to tak niespodziewane, że prawie spadłem z parapetu. Rozejrzałem się po terenie szkoły chcąc sprawdzić czy ktoś jeszcze został zaskoczony nagłym podmuchem. Dziwne. Nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Pomimo, że wiatr nadal wiał to liście nadal nawet nie drgnęły a włosy dziewczyn, przechadzających się po deptaku wciąż były nienagannie ułożone. Niemożliwe było to aby tylko na mnie wiało. Przyjrzałem się dokładniej. W pewnym momencie zauważyłem dziwnego chłopaka szwędającego się pod bramą. Miał na sobie czarne spodnie z ćwiekowym paskiem, bordową koszulkę, czarne glany oraz długi czarny płaszcz, udekorowany delikatnymi białymi haftami, sięgający niemal do kostek. Jego platynowe włosy zaczesane były do tyłu. Choć w związku z jego odzieniem nie było zbyt wiele widać, to zauważyłem jednak, że był niesamowicie blady. Z takiej odległości ciężko było dostrzec jaki ma kolor oczu ale zobaczyłem, że są one dość mocno podkreślone eyelinerem.
Nie wiem ile tak na niego patrzyłem. Był bardzo przystojny. Rozpięty płaszcz powiewał na wietrze a materiał koszulki opinał jego mięśnie. Przestraszyłem się w chwili, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Zeskoczyłem z parapetu i zrobiłem kilka kroków w tył. Nie miałem pojęcia dlaczego moje serce biło tak szybko. Jedno wiedziałem na pewno. To, że nie spocznę dopóki nie dowiem się o nim czegoś więcej.
CZYTASZ
Cztery Słowa
FanfictionKai trafia do nowej szkoły. Pewnego dnia zauważa dziwnego chłopaka kręcącego się w pobliżu uczelni. Jaką tajemnicę skrywa nastolatek i co wyniknie z ich znajomości?