Dach

527 51 12
                                    


Tak jak przypuszczałem. Czy on zawsze ma takie spontaniczne zachcianki jak ta?

Oh puścił moją dłoń i powolnym krokiem zaczął zbliżać się do krawędzi dachu. Nie byłem do końca pewien czy mogłem mu ufać. Zachowywał się trochę dziwnie. Nikt nie był w stanie przewidzieć co w danej chwili mogło mu przyjść do głowy. Jego sposób mówienia też wydawał się inny. Używał słów, które już dawno wyszły z obiegu.

Zatrzymał się rozkładając ręce jak Rose z Titanica. Poczułem, że zaraz może zrobić coś głupiego. Zbliżyłem się do niego. Gdy byłem dwa metry za nim ten zaczął się bujać. On bawił się w idiotę czy po prostu nim był? Nagle dość mocno przechylił się do przodu przez co się poślizgnął. Natychmiast rzuciłem mu się na ratunek. Złapałem go w pasie z całej siły szarpiąc do tyłu. Moja koordynacja mi w tym za bardzo nie pomogła. Straciłem równowagę. Sehun, który stał już na pewnych nogach chwycił mnie za rękę. Dosłownie przeleciałem nad głowami uczniów znajdujących się przed halą sportową i wylądowałem z powrotem na dachu. Stałem teraz po drugiej stronie Oh nie wierząc co się właśnie stało. Jak on to zrobił? Teraz powinienem leżeć połamany lub martwy na szkolnym chodniku. Jednym ruchem sprawił, że stanąłem bezpiecznie na betonowej powierzchni dachu.

Otrząsnąłem się z szoku po czym stanąłem z Sehunem twarzą w twarz.

-Możesz mi wyjaśnić co to było? –zapytałem machając rękami

-O co ci chodzi? –odpowiedział pytaniem na pytanie zachowując przy tym stoicki spokój

-O co? O wszystko! –krzyknąłem

Nie wiem co tak na mnie działało. To, że prawie zginąłem czy ten jego niewzruszony wyraz twarzy. Zupełnie jakby ratowanie ludzi było u niego codziennością.

-To nic.

-Żartujesz sobie ze mnie?

-Nie. –rzucił po czym cofnął się i zaczął biec

Co on odpierdala?! Chce się zabić czy co?!

Nie zdążyłem nawet krzyknąć a on był już na dachu drugiego budynku. Po chwili całkowicie zniknął mi z pola widzenia. Nie rozumiałem go nawet w małym stopniu. Był po prostu dziwny. Jednak coś mnie do niego przyciągało. W głębi duszy chciałem go lepie poznać, zrozumieć.

Rozejrzałem się dookoła chcąc sprawdzić czy go gdzieś przypadkiem nie było. Nie widziałem jego szarej czupryny więc udałem się schodami z powrotem na dół. Przeszedłem przez halę sportową nie zwracając na nikogo uwagi. Wchodząc do budynku szkoły zauważyłem małe poruszenie wśród uczniów. Spojrzałem na zegarek. No tak. Za kilka minut ostatni dzwonek tego dnia. Po nim można było udać się do domu. Usiadłem na ławce czekając na irytujący dźwięk, który pomimo okropnego brzmienia, był ulubionym dźwiękiem szkolnym prawie wszystkich uczniów. W końcu nadeszła upragniona chwila. Tabun nastolatków ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Podniosłem się i udałem się w tym samym kierunku. Wychodząc zauważyłem Sehuna stojącego przed bramą. Strzeliłem facepalma.

 Czy on musi być wszędzie?

-Witam ponownie. –powiedział i uśmiechnął się do mnie

-Mhm... -mruknąłem i pokazałem mu ruchem ręki by szedł ze mną

Dzisiaj musiałem wrócić do domu pieszo, gdyż Shiro miał badania kontrolne.

Szliśmy w milczeniu po prostu racząc się swoim towarzystwem. Co jakiś czas Oh patrzył na mnie po czym uśmiechał się pod nosem. Nawet nie próbowałem domyślić się dlaczego. Tego człowieka na razie nie potrafiłem zrozumieć.

Po dość długiej pieszej podróży wreszcie dostrzegłem willę. Przyspieszyłem kroku. Byłem naprawdę zmęczony dzisiejszym dniem. Gdy dotarliśmy pod bramę do posiadłości mojej rodziny, Sehun przystanął zapewne chcąc jej się przyjrzeć. Chwilę później jego wzrok padł na mnie.

-Żegnam. –powiedział

-Cześć. –pożegnałem się

Już miałem się odwrócić by otworzyć furtkę, lecz Oh chwycił moją dłoń i po podsunięciu jej sobie pod usta, pocałował ją.

-Dobrej nocy Jonginie. –odwrócił się i zniknął gdzieś za innymi domami

Że co?

Cztery SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz