Nowa Szkoła

1.8K 111 5
                                    

-Ale przecież ja nic nie potrafię! –krzyczałem nie zwracając uwagi na przechodzących obok mnie ludzi

-Kai, nie podnoś głosu na ojca.

-No ale...

-Potrafisz. Jesteś moim jedynym w dodatku bardzo utalentowanym synem. Idź już, bo się spóźnisz. –tata wsiadł do samochodu- Tylko nie każ mi wątpić w moje przekonania co do ciebie.

-Dobrze. Cześć tato. –pomachałem mu i ze spuszczoną głową udałem się przed siebie

~*~

Znajdowałem się przed budynkiem najbardziej prestiżowej szkoły w kraju. Już samo patrzenie na napis widniejący nad wejściem wprowadzał mnie w depresję.

 „ JESTEŚ NAJLEPSZY!"

 Pewnie ten szyld miał zachęcić uczniów. No cóż, na mnie działał wręcz odwrotnie. Nadal nie mogłem uwierzyć, że zostałem przyjęty. Podczas spotkania kwalifikującego, moje zgłoszenie zostało odrzucone. Niby jakim cudem w ciągu kilku dni zmienili zdanie? Zastanawiałem się też na tym dlaczego mój ojciec wybrał dla mnie akurat tę uczelnię. 

„Szkoła dla wyjątkowo utalentowanych".

Co ja tu robię?

Z tym pytaniem w głowie otworzyłem drzwi i wszedłem do szkoły. Od razu uderzył mnie panujący tam harmider. Sztuczny uśmiech zniknął z mojej twarzy. Nienawidziłem tłumów. A już myślałem, że gorzej być nie może. Niepewnie ruszyłem w stronę sekretariatu. Po drodze mijałem różnych uczniów. Zaskoczyło mnie to, że w tak ekskluzywnej szkole nie ma żadnych zasad dotyczących wyglądu. Byłem tu zaledwie parę minut a zdążyłem zauważyć dziewczynę w czerwonych włosach, chłopaka ubranego w pudrowy róż a nawet afroamerykanina, który miał włosy splecione w warkoczyki. Szczerze to w tamtej chwili wydawało mi się, że to ja jestem dziwny.

Nie zwracając już większej uwagi na uczniów szedłem dalej. Zauważywszy informujący o miejscu sekretariatu napis skręciłem w lewo. Zobaczyłem czarne drzwi z przyczepioną do nich kartką.

„SEKRETARIAT"

Chwyciłem za klamkę i nacisnąwszy ją wszedłem do środka. Rudowłosa kobieta siedząca za hebanowym biurkiem spojrzała na mnie poprawiając okulary, które i tak z powrotem zjechały jej na sam czubek nosa.

- Słucham? –zapytała lekko ochrypłym głosem, odkładając jakieś papiery na bok i skupiając się tylko na mnie

Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej złożoną na pół, białą kartkę. Podszedłem do biurka i wręczyłem papier rudowłosej. Cofnąłem się o krok i włożyłem dłonie w duże kieszenie białej bluzy, którą miałem na sobie. Kobieta przytrzymała lewą ręką spadające okulary i skierowała wzrok na treść dokumentu.

-Nie nauczono cię, że należy pukać?

Podniosłem głowę i spojrzałem na nią z kpiną.

-Ja nie pukam. –odpowiedziałem

Rudowłosa przymrużyła oczy widocznie nie spodziewając się takiej odpowiedzi.

-A za kogo pan się uważa panie... -jeszcze raz spojrzała na kartkę by odczytać moje nazwisko- Jongin?

Nie musiałem odpowiadać. Po kilku sekundach kobieta otworzyła szeroko oczy i jakby z niedowierzaniem przysunęła kartkę bliżej twarzy. Chwilę później podskoczyła jak oparzona.

-Najmocniej pana przepraszam. Nie zdawałam sobie sprawy z kim rozmawiam. Proszę mi wybaczyć. Zaraz podam panu listę zajęć i wypełnię potrzebne dokumenty.

Gdy się podniosła zauważyłem plakietkę z jej imieniem przypiętą do czarnego swetra.

-Dobrze. Dziękuję pani SooYoung.

Rudowłosa zaczęła szybko wypełniać dokumenty co jakiś czas zerkając na ekran stojącego na biurku laptopa. Po chwili wystukała coś na klawiaturze i uruchomiła drukarkę. Czekając na drukującą się listę zajęć zastanawiałem się nad tym jak działa ten system rozpoznawalności, gdy jest się bogato urodzonym dzieciakiem takim jak ja. Wystarczy się przedstawić a wszyscy jak za sprawą jakiegoś czaru stają się dla ciebie niezwykle mili i przepraszają nawet jeśli nic nie zrobili. Na ogół sprawiałem wrażenie miłego, nieśmiałego i zupełnie zwykłego chłopaka, ale czasami lubiłem użyć tego niezwykłego przywileju i posłuchać jak wredni dla mnie ludzie zmieniają swoje zachowanie w kilka sekund.

-Proszę, to dla pana. –powiedziała kobieta podając mi wszystkie potrzebne papiery- I proszę podziękować panu Seungowi za tak hojny datek na cześć szkoły!

-Dobrze. Dziękuję. –rzuciłem i opuściłem pomieszczenie

Zaraz, co? Czyli to nie był przypadek. Wcale nie przyjęliby mnie do tej szkoły, gdyby nie mój ojciec. Już ja sobie z nim porozmawiam.

Cztery SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz