Siedziałem na krześle przy biurku bazgroląc coś na kartce z bloku. Spojrzałem na zegarek stojący obok. Dwudziesta trzecia. Niby nie było bardzo późno, ale wiedziałem, że jeśli nie pójdę teraz spać to prawdopodobnie jutro nie będę miał siły potrzebnej by iść do szkoły. Odłożyłem moje bazgroły na bok a ołówek schowałem do piórnika. Rozebrałem się z koszulki oraz rurek i założyłem na siebie luźne szare dresy. Zrobiłem dwa kroki i miękko upadłem na łóżko. Myślałem, że nie uda mi się szybko zasnąć i będę się z tym męczył przez godzinę, ale cudem tego uniknąłem. Gdy tylko moja jakże piękna twarz dotknęła poduszki ogarnęła mnie senność. Odpłynąłem.
-Zostaw mnie! –krzyczałem na całe gardło- Odejdź!
Obejrzałem się za siebie. Nadal za mną biegł. Powoli mnie doganiał a mi brakowało już powietrza w płucach. Nie miałem siły by dalej przed nim uciekać. Z powrotem popatrzyłem przed siebie. Jeszcze trochę i mógłbym się schronić w willi. Musiałem dać radę. To było tylko kilkanaście metrów. Przyspieszyłem na tyle na ile się dało. Nagle przede mną pojawiła się ogromna ściana z lodu. Zderzyłem się z nią nie mogąc wyhamować.
-Nie!
Kilka kroków dzieliło mnie od upragnionego schronienia. To nie mogło się tak skończyć. Pięściami uderzałem o pokrywę lodu. Nie wywołało to nawet małego pęknięcia. Gwałtownie się odwróciłem, plecami przywierając do zimnej ściany. Był blisko. Bardzo blisko. Nie miałem gdzie uciec. Nie wierzyłem, że tak to się skończy. Modliłem się o jego śmierć. Chciałem by umarł zanim by zdążył zabić mnie. Byłbym uratowany, gdyby tuż przede mną padł na ziemię bez życia. Niestety tak się nie stało. Gdy szarowłosy złapał mnie za gardło rozległ się krzyk.
Usiadłem na łóżku. Krzyczałem. Gdy sobie to uświadomiłem zakryłem usta dłonią. Położyłem się z powrotem, próbując uspokoić oddech. To był jeden z tych koszmarów, które wprowadzały cię w stan śmiertelnego przerażenia a ty nie wiedziałeś dlaczego, bo momentalnie zapominałeś co się w nich działo. Nie mogłem sobie przypomnieć zupełnie nic z tego złego snu. Nie wiedziałem nawet czy byłem w nim osobiście. Nic. Pustka. Jakby ktoś skasował mi pamięć z tej nocy. Położyłem dłoń na mojej nagiej klatce piersiowej. Serce biło w przyspieszonym tempie. Odetchnąłem. Czułem jakbym przez kilka minut wstrzymywał oddech. Czekałem, aż moje ciało się uspokoi. Zajęło to jakieś pół godziny. Naprawdę musiało mi się śnić coś strasznego. Miałem nadzieję, że moim krzykiem nikogo nie obudziłem. Ojciec był w Szanghaju. W domu była tylko służba. Przewróciłem się na bok i wtuliłem twarz w poduszkę. Zamknąłem oczy próbując ponownie zasnąć.
CZYTASZ
Cztery Słowa
FanfictionKai trafia do nowej szkoły. Pewnego dnia zauważa dziwnego chłopaka kręcącego się w pobliżu uczelni. Jaką tajemnicę skrywa nastolatek i co wyniknie z ich znajomości?