3.

3.6K 288 215
                                    

- Zabiję Pottera... - wymamrotała Lily idąc z Ann przez korytarz do Wielkiej Sali.

- Według mnie to urocze. - powiedziała chichocząc cicho.

- Łatwo Ci mówić... Ciebie i Dorcas to wszystko bawi...

- Po prostu ciężko mi uwierzyć, że nadal się z nim nie umówiłaś!

W tym momencie obok dziewczyn przeszedł kolejny uczeń z przyczepioną do mundurka plakietką "Umówisz się ze mną Evans? -Potter". Lily szybko schowała się za Ann, by uniknąć kolejnego uśmieszku rzuconego w jej stronę.

- To nie jest takie proste... - powtórzyła po raz setny znów idąc obok przyjaciółki.

- Mówisz to od początku roku, a sama dobrze wiesz, że chciałabyś się z nim umówić.

- Tyle, że on nic do mnie nie czuje. - burknęła i założyła ręce na piersi. - Ciągle mnie o to pyta , bo jestem jedyną dziewczyną, która nie rzuca mu się na szyję... - automatycznie posmutniała.

- Lily, nie potrafię dłużej patrzeć jak się z tym męczysz. - weszły do Wielkiej Sali i usiadły przy stole Gryffindoru. - Co Ci szkodzi spróbować?

- No nie wiem... Bo stanę się pośmiewiskiem do końca szkoły?! - ukryła twarz w dłoniach. - Proszę, nie mówmy już o tym, poradzę sobie. Chyba... - dokończyła niesłyszalnie.

- Jeśli ty z nim nie porozmawiasz to ja to zrobię. - syknęła. Tak naprawdę nie zamierzała tego zrobić, ale trzeba było jakoś zmotywować Lily.

Rudowłosa nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo w tym momencie do Wielkiej Sali weszli Huncwoci.

- Evans, widziałaś przypinki? - wyszczerzył się do niej siadając na przeciwko.

- Ciężko nie zauważyć, kiedy cała szkoła gapi się na Ciebie, jak na wariatkę! - wybuchnęła. Wokół nich zaczęli zbierać się obserwatorzy. - W pociągu zaczęłam myśleć, że może wcale nie jesteś taki zły, ale ty jak zwykle znowu musisz się przed wszystkimi popisywać! Tylko dlaczego moim kosztem... - oczy zaczęły ją piec.

Ann podeszła do niej próbując ją uspokoić, ale Lily wybiegła z Wielkiej Sali przeciskając się przez tłum gapiów.

- Lily, zaczekaj! - James próbował biec za nią, ale właśnie wchodząca grupa pierwszaków skutecznie mu to uniemożliwiła.

Chłopak szybko znalazł się w dormitorium i wyjął z kufra Mapę Huncwotów.

- Uroczyścieprzysięgamżeknujęcośniedobrego. - powiedział na jednym wydechu i zaczął szukać kropki z podpisem "Lily Evans".

Po jakimś czasie odszukał ją w opuszczonej klasie eliksirów. Udał się szybko w tym kierunku chowając Mapę do kieszeni, by Syriuszowi nie przyszło czasem do głowy znalezienie ich.

Stał już przed drzwiami do pomieszczenia. Myślał czy dziewczyna nie zabezpieczyła drzwi jakimś zaklęciem, ale nic podobnego nie miało miejsca. Uchylił powoli drzwi, które przeciągle skrzypnęły. Lily siedziała na parapecie z podciągniętymi kolanami, a twarz miała w nich ukrytą. Nie musiała patrzeć na Jamesa. Słyszała jak wchodził, po prostu wiedziała, że to on, ale nawet nie zamierzała się ruszyć.

Rogacz usiadł obok niej. Nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć. Siedzieli chwilę w ciszy.

- Po co tu przyszedłeś...? - chlipnęła podnosząc głowę, ale nie patrząc na niego.

Jej włosy wcześniej związane w kucyk były teraz rozrzucone na wszystkie strony. Oczy i policzki miała mokre od łez. W Jamesie coś pękło na ten widok. To on doprowadził ją do tego stanu...

Podejrzenia |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz