9.

2.1K 190 99
                                    


Rano Syriusza już nie było. Remus obudził się gdzieś około południa. Sennym wzrokiem rozejrzał się po sali. Był sam. No tak, sezon Quidditcha jeszcze się nie zaczął. Nie czekając na Pomfrey wygrzebał się z łóżka i wyszedł ze Skrzydła. Dziś pełnia.

Martwił się. Zwinięty leżał na ziemi we Wrzeszczącej Chacie. Co jeśli nie przyjdą. Co jeśli oboje się go wyprą. Co jeśli...

- Lunatyk? Dlaczego na nas nie zaczekałeś? - dwójka Huncwotów pojawiła się w wejściu.

- Wy... wy przyszliście. - chłopak usiadł na ziemi, a James i Syriusz zrobili to samo.

- Oczywiście, że przyszliśmy. - Syriusz spojrzał mu w oczy. - Przecież nic się nie zmieniło, prawda? - zapytał sam próbując się przekonać.

- T-tak. Byłem głupi nie powinienem był się wtedy odzywać.

- Sam tego chciałem. Naciskałem na ciebie. Zapomnijmy o tym.

James przyglądał się im z niedowierzeniem. Jak mogli być tak ślepi. Nawet na siebie nie patrzyli.

- Idioci. - mruknął.

Spojrzeli na Rogacza, ale zanim zdążyli się odezwać Remus z krzykiem złapał się za głowę i upadł na ziemię.

- Hej... Remus. - oboje uklękli przy nim. - Wszystko będzie...

Więcej nie usłyszał. Kolejny księżyc zamieniał się w bestię.

--------------------------------------------------------------------------------

Kiedy się ocknął James i Syriusz byli już w swoich ludzkich postaciach. Wszystko go piekło. Wszystko. Wszędzie. Pomyślał, że nigdy nie przyzwyczai się do tego uczucia.

- Wszystko okej? - rzucili wręcz jednocześnie co spowodowało, że Remus mimo wszystko się uśmiechnął.

- Tak, dzięki. Dajcie mi... chwilę. Zaraz będziemy mogli iść.

--------------------------------------------------------------------------------

Minęło trochę czasu od tamtych wydarzeń. Kończył się październik, a stosunki między Łapą i Lunatykiem nadal pozostawały napięte. James nie miał już nawet siły udawać, że go to nie denerwuje. Minęła kolejna pełnia. Śledztwo w sprawie Petera nadal trwało.

Remus jak zwykle był przetrzymywany przez przyjaciół w dormitorium zaraz po pełni. Znudzony leżał na łóżku i gapił się w sufit. Naprawdę nie potrzebował tyle odpoczywać. A przynajmniej tak mówił.

Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły. Syriusz wpadł do pomieszczenia i bez słowa zaczął wyrzucać wszystko z szafek.

- Łapo. Co ty wyprawiasz? - Remus usiadł na materacu marszcząc brwi.

- Wiesz, gdzie James zostawił ten list od Petera? - właśnie wyrzucił z komody całą szufladę.

- Spokojnie, ja go mam. - Lunatyk sięgnął za łóżko i podał pergamin Syriuszowi. - Ale nadal nie wiem, co się dzieje.

- Chyba mamy przełom. - Syriusz uśmiechnął się szeroko do Remusa. - Może w końcu uda się nam znaleźć Glizdogona. Cholera, tęsknię za tym szczurem.

Lupin odwzajemnił uśmiech.

- Merlinie. Nareszcie. - odwzajemnił uśmiech i zabrał list Syriuszowi. - Więc idziemy go szukać.

- Co? My? Ty tu zostajesz. Bez gadania. - uśmiech automatycznie znikł z jego twarzy.

- Chyba sobie żartujesz. Mamy jakąkolwiek szansę po dwóch miesiącach, a ty każesz mi tu zostać?

- Tak. - odparł stanowczo.

- Dobra. - Remus westchnął. - A co się stanie, jeśli cię nie posłucham? - uniósł brew i spojrzał na niego wyzywająco.

- Emm... No...

- Tak myślałem, chodź. - Chłopak już miał wyjść z pokoju, kiedy poczuł, jak Syriusz pociągnął go za przedramię i popchnął na łóżko.

- Hej! - zaprotestował.

Starszy chłopak usiadł na nim okrakiem złapał go za nadgarstki i przytrzymał mu je nad głową.

- Nigdzie. Nie. Idziesz. Czego w tym nie rozumiesz?

- Wszystkiego! - Remus zaczął się wiercić próbując uwolnić się z łóżka.

- Lunatyku... Proszę. - wilkołak momentalnie przestał się wyrywać.

Spojrzeli sobie w oczy. Remus miał wrażenie, że nie oddycha. Ciężko było mu stwierdzić, jak długo pozostali w takiej pozycji.

- Łapo, słuchaj! Chyba go... - James wbiegł do dormitorium. - Kurwa mać! Zamknęlibyście przynajmniej drzwi!

Remus momentalnie zrzucił Syriusza ze swoich kolan. Huncwot nie spodziewając się tego upadł na podłogę.

- Przepraszam! - Remus nie był w stanie ukryć rumieńców.

Cała trójka patrzyła po sobie nie wiedząc co powiedzieć. W końcu James wybuchnął śmiechem.

- Długo to trwa?

- Czekaj co... My nie... CO? - Wydukał Syriusz.

Remus zakrył tylko twarz dłonią.

Łapa chwycił najbliższą poduszkę i przywalił nią Jamesowi.

- Doigrałeś się. - James odpowiedział na atak.

Lunatyk nadal cały czerwony przyglądał im się z zakło potanime.

- Umm, James?

- Zaraz, tylko z nim skończę! - przywalił Syriuszowi w plecy.

- Ty ze mną? Mhm, jasne. Bardzo śmieszne. - chłopak bardzo szybko się zrewanżował.

- Poważnie mówię. James. - Rogacz zaprzestał walki, kiedy Łapa uderzył go tak, że obaj wylądowali na podłodze.

- Stary, serio? Słyszałeś kiedyś o zawieszeniu broni?

- Nic nie podpisywałem!

- HEJ! - teraz już oboje patrzyli na Remusa. - James. Chciałeś coś powiedzieć, kiedy tu wszedłeś.

- Cholera, faktycznie. - szybko zerwał się z podłogi. - Peter zniknął.

- Zniknął? Skąd zniknął? Przecież nie ma go od początku roku.

- Widzieliśmy go na mapie. - Łapa też wstał. - Po prostu łaził po korytarzy jakby nigdy nic. Ni wiem skąd... Czekaj, czekaj. Zgubiłeś go?! Teraz naprawdę ci się należy. - wziął z ziemi poduszkę.

- James... Jak mogłeś go zgubić? Przecież to niemożliwe. Kiedy to się stało. Może gdzieś w Hogwarcie da się ukryć.

- Mądrze gada. James, mów. Nie mamy czasu.

- No, ten... Możliwe, że przez chwilę nie patrzyłem na mapę...

- To są chyba jakieś żarty.

- James. Tak długo czekaliśmy na tę okazję.

- Przynajmniej wiemy że tu jest. - Syriusz usiadł na łóżku na przeciwko Remusa. James zrobił to samo.

- Nie pozabijajmy się. - mruknął James.

- Dobry pomysł.

Nagle do dormitorium wbiegła Lily.

- Chłopaki... Słuchajcie... - zdyszana ledwo łapała dech.- Znaleźli... Petera...


Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz! Dziękuję



Podejrzenia |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz