7.

2.7K 242 39
                                    

- Remusie? Wszystko w porządku? - Lily powoli otworzyła drzwi do dormitorium chłopaków i weszła do środka zamykając je za sobą.

Chłopak siedział po turecku na swoim łóżku. Narzucony koc spoczywał na jego plecach. Można było dostrzec ślady łez, które chwilę temu spływały po jego policzkach. Teraz jego spojrzenie było utkwione w kawałku pergaminu. Nie zareagował na pytanie dziewczyny.

- Remus? - zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Co to jest?

- Peter. - rzucił krótko.

- Co? O czym ty mówisz? - usiadła obok niego i z troską poprawiła kocyk, który zaczynał opadać z ramienia Remusa.

- List. - podniósł wzrok na przyjaciółkę. - List od Petera.

- To chyba dobrze, że wysyła to was...

Nie dokończyła, bo Remus jej przerwał.

- Nie pisał do nas od początku roku. A to - podał Lily pergamin. - Nie wygląda, jak list od przyjaciela.

Rudowłosa wzięła kawałek papieru i spojrzała na niego z przerażeniem.

- Czy to...

- Krew.

Na pergaminie rzeczywiście widoczna była czerwona substancja, przez którą słowa były niewidoczne.

- Ale ona... - Lily próbowała poukładać to sobie w głowie.

- Nie zakrzepła. - kiwnął głową. - List nie przebył długiej drogi. On jest gdzieś blisko.

- Trzeba powiedzieć Jamesowi i Syriuszowi!

Na dźwięk imienia przyjaciela Remusowi coś skręciło się w brzuchu. Wbił wzrok w materac.

- Hej. Co z tobą?

- Możliwe... Że mu powiedziałem. - wymamrotał.

- Co zrobiłeś? - popatrzyła na niego z otwartymi ustami.

- To nic. - wzruszył obojętnie ramionami i zrzucił z siebie koc. - Trzeba znaleźć Petera. - powiedział ocierając pozostałości łez i narzucając na siebie bluzę.

Wyszedł z dormitorium pozostawiając tam oszołomioną Lily

----------------------------------------

- Więc mówisz, że CO ZROBIŁEŚ?!

James dopadł Syriusza na środku korytarza robiąc niemałe zamieszanie wokół uczniów.

- Wyszedłem. - powiedział Łapa jakby nigdy nic, chociaż był wyraźnie zakłopotany.

- Jak mogłeś wyjść?!

- A co ty byś zrobił gdybyś coś takiego usłyszał!

- Może zachowałbym się jak gryfon!

- Czy ty coś sugerujesz?!

Syriusz był wściekły. On i James kłócili się, ale nigdy nie chodziło o tak poważne sprawy. Zwykle chodziło o skarpety walające się stosami po dormitorium, albo kto będzie wykonawcą kolejnego kawału.

- Uciekłeś!

- Ty też wyszedłeś!

- Może dlatego, że chciałem was zostawić samych! Czy ty wiesz, jak on się czuje?! Powiedział Ci prawdę, a ty go odtrąciłeś! Nawet nie wiemy, jak długo to się ciągnie!

- No tak. - parsknął. - Ta historia brzmi znajomo! Czy nie tak latałeś za Evans?

- Nic do ciebie nie dociera!

- To chyba ty nie rozumiesz. - spojrzał przyjacielowi w oczy, ale zamiast wściekłości dostrzegł zmartwienie.

- Mogłeś z nim porozmawiać. Syriuszu. Jutro pełnia.

- Nie rozumiesz. - powtórzył, jakby nie zwracał już uwagi na słowa Jamesa.

- Niby czego tak bardzo nie rozumiem?

- Co jeśli... - przełknął. - Jeśli ja go lubię?

- Lubisz?! Przecież przed chwilą...!

- Spanikowałem! Zadowolony?! Już dostatecznie przeze mnie cierpiał! No i na co się tak gapicie! - zwrócił się, do małego tłumu, który bacznie ich obserwował, ale po twardych słowach Łapy zdecydował się rozejść.

- Syriusz... - Rogacz położył dłoń na jego ramieniu. - To można odkręcić. Jestem pewien...

- On mnie nienawidzi. - westchnął. - Wiem o tym.

James nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo w tym momencie zobaczył Remusa biegnącego w ich kierunku.

- James! James, posłuchaj! - jego głos był zdyszany.

Ledwo udało mu się dobiec do dwójki Huncwotów, kiedy potknął się na schodach i upadł w dół. James i Syriusz natychmiast do niego podbiegli i uklękli przy nim.

- Remus, słyszysz mnie? - Rogacz próbował go cucić.

- James to nie ma sensu. Jest przemęczony. Zabierzmy go do Pomfrey.




Podejrzenia |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz