Nie wiedział co się stało. Nie wiedział, jak się tu znalazł. Nie wiedział, dlaczego miał podarte ubranie. Nie wiedział, dlaczego go tak okropnie bolało. Nie wiedział, dlaczego leży na ziemi. A przede wszystkim nie wiedział, dlaczego gapi się na niego tylu uczniów...
Zaraz, zaraz. Uczniów?
Peter Pettigrew nie pamiętał wiele, ale wiedział doskonale, że siódmego roku w Hogwarcie nie rozpoczął. Dlaczego? Sam chciałby wiedzieć.
- Przejście! Wszyscy na bok! Odsuńcie się natychmiast!
Jak ma to wytłumaczyć przyjaciołom? A nauczycielom? I jak ma się dostać do Wieży Gryffindoru skoro nawet nie zna hasła?
----------------------------------------------------------------------
- Myślicie, że nas słyszy?
- Łapo, ile razy mam ci mówić, że to nie śpiączka. On tylko zasnął.
- Zamknijcie się obaj. Chyba się budzi.
Peter powoli otworzył oczy. Szumiało mu w głowie. Powoli podniósł się na łokciach i przetarł ręką twarz.
- Peter! - krzyknęli niemal jednocześnie.
- Głośniej się nie da? - syknął mrużąc oczy, ale mimo wszystko się uśmiechnął.
- Myśleliśmy, że jesteś w śpiączce! - Syriusz nie dawał za wygraną.
- Taa, ty myślałeś - Remus spojrzał na niego pobłażliwie. - Peter, dobrze cię widzieć. To znaczy nie dobrze, bo jesteś w takim stanie i w ogóle, ale dobrze, że w końcu jesteś.
- Uhmm... - ziewnął przeciągle. - Ktoś mi powie, co się stało?
Trójka Huncwotów patrzyła po sobie, zastanawiając się, kto ma się odezwać.
- Glizdogonie - zaczął w końcu James. - Mieliśmy nadzieję, że ty nam powiesz. Nie mieliśmy z tobą kontaktu przez ponad 3 miesiące. Gdzie byłeś? - zapytał wręcz oskarżycielsko.
- James. Gdybym tylko wiedział, to ty też znałbyś już odpowiedź.
- Martwiliśmy się. - Remus oparł się o łóżko szpitalne.
- Myślisz, że wykasowali ci pamięć? - Łapa rozejrzał się po wątpiących spojrzeniach. - No co. Przecież nic nie pamiętasz.
- Łapo. Kto miałby wymazać mi pamięć. Co więcej - po co?
- Może to nawet nie taki głupi pomysł... - Remus podrapał się po szyi w zamyśleniu.
- Lunatyku, zdrajco. James? Chociaż ty bądź rozsądny.
- Oj, Glizdku. Ja? Rozsądny? - rzucił z politowaniem.
- To nie jest śmieszne. A co jeśli macie rację...? Ja... Ja nie wiem co się ze mną działo. Ostatnie co pamiętam, to kiedy żegnaliśmy się przed wakacjami...
- Hej, nie panikuj. To są tylko przypuszczenia. Może po prostu bardzo mocno uderzyłeś się w głowę i... um...
- Remus. Kogo ty próbujesz oszukać sprawa jest dość jasna - powiedział Syriusz. James skinął głową.
Nagle do pomieszczenia weszła Pomfrey, a zaraz za nią McGonagall.
- Panowie! - jęknęła zirytowana pielęgniarka. - Godzinę temu powiedziałam, że macie pięć minut. Co wy tu jeszcze robicie? Z resztą nieważne.
- Potter, Black... Nawet ty Lupin. Już dawno powinniście być w dormitorium. - stwierdziła McGonagall surowym tonem. - Chyba, że tak bardzo marzy wam się szlaban.
- Nie Pani Profesor. Już idziemy. - Remus jako pierwszy podjął działania ratunkowe.
Ostatnie, co udało im się usłyszeć, to że Peter musi szybko zobaczyć się z dyrektorem.
-----------------------------------------------------
Remus wyszedł na wieczorny spacer. Był październik, co oznaczało, że zmrok zapadał coraz szybciej. To była ostatnia chwila, żeby pomyśleć.
James i Syriusz cały dzień próbowali rozgryźć hasło do gabinetu Dumbledore'a. Natomiast on cały czas upierał się, że nie powinni tego robić. Ktoś powinien rozwiązać tę zagadkę. Czy ten jeden raz mogliby odpuścić?
Chłopak patrzył pod nogi na szeleszczące liście, które jeszcze kilka minut temu były złoto-pomarańczowe. Spojrzał przed siebie. Słońce schowało się już za drzewami. Może powinien wracać?
Prawie zawrócił, kiedy zobaczył nad brzegiem jeziora znajomą sylwetkę. Schował zmarznięte ręce do kieszeni kurtki i szybkim krokiem ruszył przed siebie.
- Hej, Łapo - podszedł do niego od tyłu. - Odgadliście to hasło?
Niespodziewanie starszy chłopak odskoczył jak poparzony nie spodziewając się, że ktoś tu jest.
- Spokojnie, to tylko ja - Lunatyk zrobił jeszcze kilka kroków do przodu.
Stał teraz obok przyjaciela, który niezbyt skoordynowanym ruchem ukrył ręce za sobą.
- Syriuszu. Nie wiem, co chowasz, ale nie jesteś zbyt dyskretny - mówiąc to chciał obejść chłopaka, ale ten zaczął kręcić się w kółko.
- Remus, to nic. Naprawdę.
- W takim razie pokaż.
- Nie.
- Jak z dzieckiem - Remus chwycił go za rękę i pociągnął do siebie. Ze strachem w oczach spojrzał na Syriusza. - Ty chyba sobie żartujesz.
- To nie...
- Nie tak jak myślę? - Remus pretensjonalnie uniósł brwi.
- Co ja mam poradzić! To ze stresu. - jęknął. - Palę ze stresu, zadowolony?
- Papierosy... Jak mogłeś? To jedno wielkie świństwo.
- Wcale nie jest tak źle... Pomaga.
- Serio?
- Mhm.
- Właściwie... Daj spróbować. - Remus wyciągnął do niego rękę.
- C-co? - Łapa zobaczył ponaglająco minę Lunatyka. - Nie mogę ci tego dać.
- Dlaczego?
- Bo umm... Ja pierdolę, wygrałeś. Tak, papierosy szkodzą.
- Brawo. A teraz to wyrzuć - z jego twarzy nie znikał poważny wyraz.
- Ale... Mogę go tylko...
- Mam iść do Jamesa?
- Merlinie. Nie. - Syriusz wrzucił papierosa do jeziora.
- To było aż takie trudne? - oboje spojrzeli w taflę jeziora, pod którą coś zdawało się pływać.
- Mhm.
Remus wystawił do niego rękę.
- Co ty robisz?
- Reszta.
- Nie rozumiem.
- Oddaj resztę.
- Kurwa - rzucił tylko i oddał mu całe opakowanie.
- Wiesz, że to dla twojego dobra?
- No jasne. - udał obrażonego.
- Chodź. Najwyższa pora wracać.
- Tak, mamo - oboje parsknęli śmiechem. - Ich nie zamierzasz wyrzucić?
- Zastanowię się. - Remus uśmiechnął się złośliwie i ruszył przodem w stronę Hogwartu.
![](https://img.wattpad.com/cover/80214606-288-k565348.jpg)
CZYTASZ
Podejrzenia |Huncwoci
ФанфикLunatyk, Glizdogon, Łapa oraz Rogacz są na siódmym roku w Hogwarcie. James nadal szaleje za Lily, Syriusz nadal buntuje się rodzicom, Remus nadal co miesiąc przemienia się wilkołaka, a Peter nadal... Właściwie Peter nie jest już taki sam. A co by by...