8.

2.1K 198 53
                                    

Na wstępie muszę się przyznać, że zapomniałam o opowiadaniu. Nigdy nie spodziewałam się, że moje wypociny spotkają się z taką publiką i takim miłym przyjęciem. Logując się tutaj miałam zamiar usunąć opowiadanie i nie robić nikomu nadziei. Ale kiedy zobaczyłam to ile napłynęło komentarzy... Jesteście niesamowici. Nie wiem, czy ktoś jeszcze to przeczyta to po tak długiej przerwie. Nie obiecuję też, że od teraz będę systematyczna. Przede mną egzamin. Mam też zajęcia dodatkowe i coraz mniej czasu, wybór szkoły itp. Chciałam jeszcze tylko zaznaczyć, że motyw homoseksualny w tej historii jest dość istotny i rozległy. Jeśli komuś nie odpowiadają takie treści to nie jest zmuszony do kontynuowania czytania. Wolfstar jaki zamieściłam wydawał mi się jasny od początku, a komentarze "Remus nie jest gejem" widzę pod każdym rozdziałem. Oczywiście każdy ma prawo do własnej opinii. To jest moja wizja i nie zamierzam jej zmieniać i przepraszam jeśli oczekiwaliście czego innego. (Tak tylko dodam, że opowiadanie od początku jest otagowane jako #wolfstar).


Zegar wskazywał godzinę 21:30. Syriusz beznamiętnie wpatrywał się w ścianę oparty o drzwi do Skrzydła Szpitalnego. James siedział na kamiennej podłodze z podobnym wyrazem twarzy. Tkwili tak może godzinę. Może więcej. Żadnemu z nich nie wydawało się to ważne. Nie zamienili ze sobą słowa odkąd Pomfrey wyrzuciła ich pod pretekstem ich ciągłego biadolenia.

- James...? - Syriusz w końcu zdecydował się odezwać.

- Mhm? - mruknął James.

- Zjebałem.

- Och, Łapo...

- James, co ja mam z tym teraz zrobić? On wyglądał jak zbity pies. - chłopak nerwowo bawił się dłońmi.

- Ty też nie wyglądasz lepiej. - Rogacz podniósł się z ziemi, podał Syriuszowi rękę i pomógł mu wstać. - Nie ma sensu tu siedzieć. Do jutra i tak nas nie wpuści.

- Jutro pełnia... - szli teraz w stronę dormitorium. - Mam nadzieję, że wszystko z nim dobrze.

- Nie wierzę co się z wami stało.

- Ja też. - Syriusz szedł ze spuszczona głową. James chyba nigdy nie widział go w takim stanie.

Weszli do pokoju wspólnego, który był już pusty, co nie było dziwne w środku tygodnia. Na kanapie siedziała tylko Lily. Kiedy ich zobaczyła podeszła do nich nerwowym krokiem i wcisnęła im pergamin.

- Lily, co to jest? - James rozłożył list i przebiegł wzrokiem po tekście. - O cholera, czy to jest...

Syriusz wyrwał mu wiadomość.

- List od Petera i zaschnięta krew. Kiedy przyszedł była jeszcze czerwona. Remus wam jeszcze nie powiedział? - na imię chłopaka Syriusz odwrócił wzrok. - Och, no tak... Wy...

- Zamknij się Evans. Trzeba znaleźć Glizdogona. - nie patrząc na przyjaciół Syriusz wziął pergamin i pobiegł do dormitorium.

James już ruszył za nim, ale Lily złapała go za rękę.

- Zostaw go. Myślę, że dobrze mu to zrobi.

- Ale... musimy znaleźć Petera.

- James. Nic nie przyspieszysz. - dziewczyna pociągnęła go na kanapę. - Gdzie jest Remus? To znaczy rozumiem, że on i Syriusz mogą mieć teraz... um, problemy z komunikacją ale przecież to chyba nie oni są teraz na pierwszym miejscu...

- Remus jest w Skrzydle Szpitalnym.

- Czekaj, co? Czy on sobie coś zrobił?

- Spadł ze schodów. - prychnął James. - to co się dzieje to za dużo dla wszystkich. Ja latałem za tobą parę lat i cały Hogwart o tym wiedział. Nie wiem jak mógł dusić to w sobie tyle czasu.

- Będzie dobrze. Przebrną przez to.

-------------------------------------------------

Syriusz siedział w dormitorium i kolejny raz próbował namierzyć zaklęciem, skąd przyszedł list. Nic nie działało. Zdenerwowany rzucił różdżką o ścianę. Średnio obchodziło go, czy przypadkiem jej nie połamał. Nic się już nie liczyło. Uderzył pięścią o ścianę. Przyniosło mu to pewną ulgę. Za którymś razem z kostek pociekła krew.

- Kurwa... Co ja robię...

Wymknął się z dormitorium, a potem z pokoju wspólnego. Jamesa i Lily już tam nie było. Nie obchodziło go, że nie powinien wychodzić o tej godzinie. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego nie wiedział, kiedy otworzył drzwi i nie wiedział kiedy spędził całą noc nad łóżkiem Remusa.


No cóż. Wiem, że krótko, ale koniecznie chciałam coś wstawić. Jeszcze raz dziękuję, że czytacie.


Podejrzenia |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz