14.

1.9K 230 59
                                    

Powoli zbliżamy się do końca, bo jest to już przedostatni rozdział opowiadania. Dziękuję, że dalej ze mną jesteście.


Remus był prawie pewny, że to już koniec. Kręciło mu się w głowie i nadal czuł na szyi różdżkę, która tkwiła w dłoni nieprzytomnej Bellatrix.

- Będziecie musieli się aportować - mruknął Regulus.

Widząc chęć protestu na twarzach gryfonów przewrócił oczami.

- Jesteście w trakcie egzaminów. Chyba czegoś się już nauczyliście. Poza tym, chyba nie macie innego wyjścia.

- Remus i James nie zaczęli jeszcze egzaminów - Syriusz parzył bratu prosto w oczy. - Jak ty to sobie wyobrażasz?

- Użyjecie teleportacji łącznej. No chyba, że chcecie tu zostać - skierował spojrzenie na Petera. - Ty i tak zostajesz, Pettigrew.

Peter tylko posłusznie kiwnął głową.

- Dlaczego chcesz nam pomóc? - Lily zrobiła kilka kroków w stronę młodszego Blacka.

- Bo wie, że się pozabijamy - Syriusz nie dawał za wygraną.

- On rośnie w siłę - Regulus przeciwstawił się bratu. - To nigdy nie miało tak wyglądać.

- Łapo, nie mamy czasu - ponaglił ich James. - Zrobimy to.

- Oszaleliście? - Remus nie wierzył w to co słyszy. - Czy wy wiecie czym grozi teleportacja bez licencji? Nie mówiąc już o teleportacji łącznej. Rozszczepienie nie brzmi zachęcająco.

- Remusie. Musi się udać - Lily już wyciągnęła rękę do Jamesa.

- Cholera, idą tu - Regulus kątem oka widział czarne postacie biegnące w ich stronę. - Peter, idziemy - po tych słowach rzucił się biegiem w przeciwnym kierunku.

- Do zobaczenia w Hogsmeade - Lily aportowała się razem z Jamesem, zanim ten zdał sobie sprawę co się dzieje.

Pokrzykiwania śmierciożerców były coraz głośniejsze. Syriusz wyciągnął dłoń do Remusa.

- No dalej, Lunatyku - uśmiechnął się Black. - Postaram się nie uszkodzić twojej ślicznej buzi.

Remus zarumienił się i złapał go za rękę.

- Nie zabij nas.

Zawsze myślał, że teleportacja polega na znikaniu w jednym miejscu a pojawianiu się w drugim. Właściwie tak było, ale nikt nie wspomniał mu wcześniej o drodze pomiędzy. Kurczowo zacisnął dłoń wbijając paznokcie w skórę Syriusza.

Zanim zdążył pomyśleć o czymkolwiek jeszcze byli na miejscu, a właściwie pomiędzy dwoma budynkami w wiosce. Przynajmniej nikt ich nie widział.

- Remus, w porządku? - Syriusz położył dłonie na jego ramionach.

- T-tak - jego głos zadrżał.

Nagle poczuł zmęczenie. Sam nie wiedział czy było ono spowodowane aportacją czy pobytem u Blacków.

- Hej - Syriusz objął go i oparł o siebie. - Chyba teraz nie zaśniesz? I tak nieźle ci poszło jak na pierwszy raz.

- Nie było aż tak źle - położył głowę na jego klatce piersiowej. Wcześniej nie zauważył różnicy wzrostu między nimi.

- A co z twoją śliczną buzią? - Black chciał rozczochrać chłopakowi włosy ale ostatecznie przygładził je kojąco.

Remus parsknął tylko śmiechem i uniósł głowę do góry, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Wszystko zdawało się być takie naturalne i właściwe. Nie było w tym żadnej niezręczności. Syriusz odpowiedział uśmiechem na śmiech Lunatyka.

Podejrzenia |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz