5.

2.9K 250 91
                                    

Syriusz nigdy nie znajdował się jeszcze w takiej sytuacji. Zazwyczaj to on łamał dziewczynom serca. A już na pewno żadnej nie pocieszał.

- Evans? Może wróciłabyś do Hogwartu? Rogaś pewnie wysłał już za tobą ekipę poszukiwawczą.

Mimo wszystko się uśmiechnęła.

- T-tak. - oderwała się od niego. - Powinnam już iść. - wstała. - Black? - odwróciła się jeszcze.

- Hmm?

- Dziękuję... - powiedziała nieśmiało i chwiejnym krokiem poszła do Wieży Gryffindoru zostawiając Syriusza z jego przemyśleniami.

James siedział z Remusem w dormitorium. Od jakiegoś czasu próbował rozgryźć co z nim nie tak. Prawie się już z nimi nie śmiał, ani nie uczestniczył w żartach. Naprawdę nie mógł już znieść tego, że coś jest nie tak, a on nie wie, jak ma pomóc.

- Remus, co jest? - wypalił w końcu. Chłopak podniósł na niego oczy z nad książki.

- Już mówiłem, że nic. - powiedział bez zająknięcia. - Nie obraź się, ale próbuję czytać.

- To przez pełnię? - nadał drążył.

- Może tak. - zrezygnowany odłożył książkę. Miał nadzieję, że James w końcu odpuści. Nie chciał dzielić się z nim swoimi uczuciami. Bo niby jak mógłby mu pomóc?

- Ale wcześniej się tak nie zachowywałeś. - stwierdził po chwili marszcząc brwi.

- Ech... - westchnął Remus. Najwyraźniej żadna odpowiedź nie byłaby satysfakcjonująca. - Nie mam ochoty o tym rozmawiać, okej?

- Ja nie mam ochoty patrzeć, jak się czymś dręczysz. - fuknął. - Jesteś na nas zły?

Nie uzyskał odpowiedzi, ponieważ w drzwiach pojawiła się Lily. Na jej policzkach dało się dostrzec zaschnięte łzy. Cicho zamknęła za sobą drzwi i o mało się nie przewracając podeszła do Jamesa przytulając go mocno i ukrywając nos w zagłębieniu jego szyi. Chłopak bez słowa objął ją i pogładził po włosach.

- Ciii. - próbował ją uspokoić kołysząc nią lekko. - Już dobrze.

Nie udało mu się dostrzec, kiedy Remus wymknął się z dormitorium. Jeszcze się dowiem -pomyślał i zaczął pocieszać Lily, próbując wywnioskować z jej roztrzęsionego głosu co się stało.

Lupin wyszedł szybko z Wieży Gryffindoru. Był wdzięczny Lily, że zdecydowała się przyjść właśnie teraz. James nigdy nie odpuściłby i w końcu wyciągnąłby z niego prawdę.

Mimo wszystko cieszyło go, że Rogacz martwi się o niego. Syriusz chyba nawet nie zauważył różnicy. A przecież tylko na tym mu zależało.

Zirytowany skierował się w kierunku błoni. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem od natłoku myśli.

Był już obok jeziora, kiedy nagle dostrzegł Syriusza. No świetnie... - stwierdził. Odwrócił się już, chcąc wracać do Hogwartu, kiedy nagle Black go zawołał.

- Luniek! Uciekasz ode mnie? - zaśmiał się.

Remus powoli wypuścił powietrze. Przecież miał być obrażony.

Bez słowa usiadł 2 metry od niego. Na nic się to zdało, jako że Black w sekundę pokonał te odległość.

- Hej, coś nie tak? - trącił go po przyjacielsku łokciem.

Remus syknął z bólu.

- Mógłbyś... tak nie robić? - rozmasował obolałe miejsce. - Wiesz. Jutro pełnia. Jestem trochę... - zastanowił się nad słowem. -...nadwrażliwy.

- Co?! Jutro pełnia?! W takim razie, co ty tutaj w ogóle robisz?! Powinieneś leżeć w dormitorium. - powiedział stanowczo.

- Bo Lily przyszła... Nie chciałem jej i Jamesowi przeszkadzać...

- On Ci pozwolił wyjść?! - patrzy zmartwiony na Remusa. Ma w oczach iskierki złości.

- Nie! Znaczy. On chyba nie widział, jak wychodziłem...

- W tej chwili wracamy do Hogwartu. - wstał i podał mu rękę, żeby mógł zrobić to samo.

Lupin nie przyjął ofiarowanej pomocy. Sam wstał z ziemi.

- Chyba naprawdę się obraziłeś. - rzucił. - Możesz iść?

- Nie Przesadzasz? Przecież jakoś tu przyszedłem...

- Remus, co Cię ugryzło?

- Jako, że jestem wilkołakiem, to dość głupie pytanie. - parsknął.

- Dobrze wiesz, o co mi chodzi!

- Możesz mnie po prostu zostawić? Poradzę sobie. - powiedział oschle. Syriusz szedł cały czas za nim, ale zignorował to. Chciał po prostu zapomnieć.

Lily i James nadal siedzieli w dormitorium. Dziewczyna nadal nie powiedziała nic. Leżeli na łóżku wtuleni w siebie. Chłopak gładził dłonią jej rude włosy.

- Powiesz mi w końcu co się stało? - zapytał z troską.

- To... trudne. - jeknęła.

- Lily. Możesz mi przecież powiedzieć wszystko. - odgarnął z jej czoła pojedyncze kosmyki włosów.

- Tego... chyba n-nie mogę.... - znów zrobiło jej się zimno. Zaczęła się trząść.

Co James pomyśli, jeśli mu powie, że spotkała się z Severusem? Czy na nią nakrzyczy? A co jeśli zrobi coś Snape'owi, za to jak ją nazwał? Nie, zaraz... On już ją nie obchodzi. Nie po tym co zrobił.

- Ciii... - na nowo zaczął ją uspokajać. - Ktoś Ci coś zrobił?

Nie dostał odpowiedzi, tylko znaczące pokręcenie głową. Chłopak podniósł ich do pozycji siedzącej. Spojrzał jej w oczy.

- T-tu chodzi... o Snape'a...

- Mhm...

- Jim, nie złość się. - jęknęła. - Wiem co o nim sądzisz...

- Zrobił Ci coś? - drążył dalej.

- N-nie zupełnie... - przygryzła wargę. - On-n...
- On co? - chłopak niepokoił się coraz bardziej.

- On nazwał m-mnie.... - urwała na chwilę. - ...Szlamą.... - dokończyła i znowu ukryła się w ramionach Jamesa.

Znów zaczął nią powoli kołysać.

- Nie możesz go słuchać Lily. Przecież to tylko głupi ślizgon...

- N-nie Jam-mes... On-n ma rację... Jestem t-tylko bezwartościową szlamą...

- Nie masz prawa tak mówić. - z całej siły ją przytulił. - Jesteś najpiękniejszą, najmądrzejszą i najcudowniejszą dziewczyną jaką znam.

- Ja...mes. Du...sisz mnie....

- Przepraszam! - natychmiast poluzował uścisk.

- Nic się nie stało. - zarzuciła mu ręce na szyję, popatrzyła mu w oczy. - Naprawdę tak uważasz?

- Jasne, że tak. - pogładził ją po plecach i też na nią spojrzał. Złączył ich czoła razem.

Zostali przez chwilę w takiej pozycji, kiedy nagle James delikatnie musnął usta Lily. Dziewczyna drgnęła zaskoczona. Rogacz uśmiechnął się do niej. Cała zarumieniona nieśmiało odwzajemniła uśmiech. 

Po chwili całowali się namiętnie nie widząc poza sobą świata.

- Kocham Cię, Lily.

- Ja też Cię kocham, James.



















Podejrzenia |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz