Prolog

228 15 3
                                    

- Wracaj tu, gówniarzu! - rozbrzmiał wściekły głos dwudziestotrzyletniego Thomasa Milcolma, który wybiegł z wnętrza domu i rozglądał się za swoim jedynym synem, którego z całego serca nienawidził.

A od kiedy umarła jego narzeczona, matka chłopca, nie musiał już tego ukrywać.

Czteroletni Nicholas biegł przed siebie, tuląc mocno swojego misia, który dostał od swojej matki, Evangeliny. Nie wiedział gdzie podąża. Jedyne czego chciał, to uciec jak najdalej od osoby, która przed paroma chwilami ponownie rzuciła nim o ścianę. Pragnął po prostu się ukryć tak, by nikt go nie odnalazł.

Nie miał nikogo, kto by go kochał tak mocno, jak jego ukochana mama.

Mama, która jest teraz w niebie.

Wpadł na jakieś łąki, gdzie wysoka trawa sięgała ponad nim. Biegł przed siebie, coraz odważniej, ponieważ był jeszcze bardziej pewny, że dzięki wysokiej zasłony nikt nie znajdzie jego śladu.

W końcu po długim czasie dobrnął do granicy terytorium łąki i spostrzegł ruinę jakieś chatki. Rozejrzał się z uwagą i, zmęczony już biegiem, poszedł do wnętrza.

Drewniana podłoga zaskrzypiała, kiedy na nią nastąpił. Znajdował się w salonie. We wnętrzu był tylko niski stolik i podziurawiona kanapa. Podszedł do niej niepewnie, wskoczył na nią i sięgnął postrzępiony koc. Ułożył się powoli na boku, przykrywając się i podkulając nóżki. Przytulił mocno do siebie misia, w którym schował swoją buzię i się rozpłakał cicho.

***

- Gdzie idziemy, mamusiu?

Tego wyjątkowo słonecznego i ciepłego wiosennego dnia, dziewiętnastoletnia Layla Allense podążała pośpiesznym krokiem na obrzeża miasta, niosąc na rękach małą, brązowowłosą dziewczynkę. Od kiedy tylko opuściły rodzinny dom, kobieta w ogóle się nie odzywała do córki, która zadawała coraz więcej pytań.

Gdy dzieliło je jakieś dwieście metrów do początku lasu, niebieskooka kobieta zaczęła biec, przyciskając mocniej do swojej piersi trzyletnią brunetkę.

Po paru chwilach zagłębiła się bardziej w las. Postawiła małą na nóżkach.

- Poczekaj tu, Stephanie. Mamusia zaraz po ciebie wróci... - szepnęła, całując ją w czoło. Wyprostowała się, odwróciła i pobiegła z powrotem dróżką, którą przybyła z córką. Powstrzymywała swoje łzy. Tak musiało po prostu być.

- Mama...? - spytała cicho, ściskając piąstki w swojej sukience.

Wpadła w panikę, gdy zniknęła jej z oczu i pobiegła w kompletnie inną stronę, nawołując ją z płaczem.

Dlaczego ją zostawiła? Gdzie poszła? Kiedy wróci? Dlaczego zostawiła ją teraz samą i zniknęła jej z oczu?

Upadła na kolana, wcześniej się potknąwszy o wystającą gałąź z ziemi i wybuchła głośniejszym płaczem. Czuła się samotna i smutna. Oraz zła, że pozwoliła mamie odejść. Nie mogła uwierzyć, iż nie ma teraz możliwości przytulenia się do niej i usłyszeć jej kojący głos, albo poczuć jej delikatnej dłoni, która teraz by zapewnie ścierała łzy z jej zaczerwienionych policzków.

Uniosła po chwili głowę, gdy usłyszała jakiś głos. Głos, dobiegający z bliska, zza jednego z drzew.

- Czemu płaczesz? - Był to mały chłopiec z brązowymi oczami, jak i tego samego koloru włosami, które były rozczochrane. Podszedł do niej powoli i pomógł się jej podnieść. - Gdzie twoja mama?

- Poszła! Zostawiła mnie! - zawołała z płaczem, ocierając szybko mokre kości policzkowe.

- Chodź... Zmarzniesz... - szepnął, zakładając jej swoją bluzę. Złapał ją za rączkę i ruszył biegiem w nieznanym jej kierunku. Zaufała mu jednak na tyle, że miała nadzieję, iż zaprowadzi ją do jej mamy.

Niestety, dotarła z nim do jakieś poniszczonej, drewnianej chatki. Widziała, że chłopczyk znał te miejsce. Jednak to nie było to samo co jej rodzinny dom, który tak bardzo uwielbiała...

Pomógł jej usiąść na kanapie i otulił ją dokładnie strzępami koca, po czym sam usiadł obok niej. Patrzyła na niego przez chwilę i zdjęła bluzę, którą go okryła, jak i przykryła dokładnie kocem. Nie chciała by mu było zimno.

W końcu w milczeniu przysunął się do niej tak, że oboje byli otuleni i bluzą, i kocem.

- Jak masz na imię? - wyszeptał po momencie.

- Stephanie... A ty? - odpowiedziała cichutko i uniosła na niego swoje niebieskie oczy.

- Nicholas - odparł i rozłożył ręce, gdy spostrzegł, jak zaczęła drżeć. Przytuliła się do niego mocno i wypuściła łzy.

Tęskniła za mamą i chciałaby do niej wrócić.

Tęsknił za matką, którą chciałby mocno przytulić, jednak wiedział, że ona już nie wróci z nieba.

Odnaleźliśmy swoje sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz