Rozdział VI

25 2 0
                                    


Obudziły mnie promienie słońca prześwitujące prze szczeliny w baldachimie. Leżałam, grzejąc się w ciepłej pościeli. Jezu, ale miałam dziwny sen. Moja rodzina była w szpitalu, a ja dostałam się do jakiegoś Hogwartu... Idiotyzm!

W tym momencie otworzyły się drzwi i rozpoznałam dziarski głos Mirandy. Najwyraźniej z kimś rozmawiała. Miranda... Ou. To nie był sen. Rozejrzałam się po pokoju – moich rzekomych wspólokatorek znowu nie było w zasięgu wzroku. Powoli nasuwała mi się konkluzja, że mieszkam z parą duchów – cholera wie, może tutaj coś takiego byłoby możliwe.

W tym momencie Nauczycielka otworzyła drzwi,

-Witaj, Nikki! Wstawaj szybko, ubierz się, idziemy na śniadanie potem mam ci coś do powiedzenia,  potem spotkanie z Radą. To bardzo ważne, więc pamiętaj, zachowuj się godnie... Ale to potem. Zaraz wrócę!- I już jej nie było.

Powoli zwlekłam się z łóżka i odszukałam na toaletce starannie złożony zestaw ubrań. Klnąc półprzytomnie, niewyspana włożyłam na siebie wściekle turkusową, długą tunikę, proste getry i wysokie, skurzane buty. Potem zapięłam w talii pasek z ozdobną klamrą i przyczesałam krótkie włosy szczotką znalezioną w jednej z szuflad toaletki. Przejrzałam się w lustrze. Super. Jakbym cofnęła się do średniowiecza. Musiałam jednak przyznać, że wyglądało to całkiem nieźle.

Usiadłam na łóżku, kiedy do pokoju jak tajfun wpadła Miranda, niosąc tacę ze śniadaniem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak wściekle jestem głodna.

-No Nikki, dzisiaj jeszcze jesz w pokoju, ale od jutra będziesz spożywała posiłki z innymi uczniami. W Sali Jadalnej. A teraz chodź, zjesz.

Rzuciłam się do tacy. Były na niej pachnące tosty, puszyste naleśniki, świeże masło, mleko i kawa, dżem o pięknej pomarańczowej barwie i jeszcze miseczka owsianki ze świeżymi owocami. Zjadłam dwa naleśniki z dżemem (okazało się że były to, według Mirandy „złociste konfitury z dyni i moreli"), a także tost z masłem, wypiłam kawę z mlekiem i schrupałam soczyste jabłuszko. Wreszcie najedzona, zaczęłam z uwagą słuchać Mirandy.

-Kiedy poproszą abyś weszła, musisz być spokojna, dobrze ułożona i co najważniejsze pokorna! Jeśli będziesz okazywała im pokorę, posłuszeństwo i skruchę, zaakceptują cię i...

Skruchę? Zrobiłam coś złego?

- A mogę nie zostać tu przyjęta? Przecież gdyby wypuścili mnie stąd bez szkolenia moje moce nieświadomie mogłyby was wydać?

-I tu masz rację co do joty.- potwierdziła. – Ale gdybyś się im nie spodobała, zmienią twoje szkolenie- każdy jego dzień z osobna- w twoje osobiste piekło.

Zerknęła na zegarek.

-No, skończyłaś już? Zostało nam niespełna dwadzieścia minut, a Rada nie toleruje spóźnień.

Wstałam, a ona omiotła krytycznym wzrokiem mój strój i uczesanie. Buntowniczo zarzuciłam grzywkę na oczy.

-Wyglądasz przyzwoicie.- orzekła wreszcie. –Nie rób jednak z tego wielkiej pochwały, bo to jedyny komplement jaki można o tobie powiedzieć. W zasadzie powinnaś włożyć coś bardziej wyszukanego, ale nie mamy już czasu by cię przebrać. A twoje włosy... Będziesz musiała je zapuścić, ale bez grzywki. Prosto, schludnie z przedziałkiem pośrodku...

Nie zdążyłam zaprotestować, po w tej chwili Miranda złapała mnie za rękaw tuniki i pociągnęła ku wyjściu z pokoju. Nie odzywałam się, lecz nikt mi nie zabroni obrzucać Nauczycielkę wyzwiskami w myślach.

Kiedy jednak, weszłyśmy do obszernej, jasnej sali przestałam obrażać w myślach Mirandę i skupiłam się na podziwianiu niezwykłego wnętrza.

Wybrana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz