Idąc korytarzem w stronę Sali Ćwiczeń, lekko potrząsnęłam głową, jakbym wytrzepywała z niej resztki wspomnień. Miałam wyrzuty sumienia, że wracam później, niż kazałam przyjaciółce wymyślać mi alibi. Biedna, pewnie strasznie się bała, że ją przyłapią na kłamstwie. Żartuję, przecież to Mia.
Ale w sumie wcale się dobrze nie bawiłam. Kiedy tylko Adam odzyskał w pełni przytomność zaczął przeklinać tak głośno i wyraźnie że nie szło słuchać. Klął na czym świat stoi Jareda, tę szkołę i swoje życie. Nie umiem powiedzieć że tego nie rozumiałam, ani tym bardziej tego, że mu nie współczułam, ale nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Miałam dość, więc wymówiłam się... brakiem wymówek u Nauczycieli i wyszłam stamtąd jak najszybciej.
A teraz szłam tak pogrążona w myślach, że prawie nie zauważyłam pędzącej ku mnie dziewczyny. Nie wiedziałam kto to, ale kiedy stanęła przede mną, rozpoznałam w niej Zoe Blue, dziewczynę, która dzisiaj poległa na Teorii Mocy. Jej drobna czarnoskóra twarzyczka była wykrzywiona z emocji.
-Nikki!
Ciekawe, że zapamiętała moje imię, pomyślałam.
-Hej!- kontynuowała zasapana od biegu dziewczyna.- Wasz...pokój...koszmar...Mia...
Po ostatnim słowie oprzytomniałam zupełnie. Coś jej się stało? Przeze mnie?!
-Co...?
Zoe nie czekała na moje pytanie, wyrzucając z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego.
-Mia wysłała mnie, żebym cię znalazła i zawołała bo cię potrzebuje, czy coś takiego, no i poszłam do waszego pokoju, drzwi były otwarte, no i...i... To nie ja!
Nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Co nie t...
Ale dziewczyna złapała mnie za rękę i już ciągnęła w stronę mojego pokoju. Po jakichś dwóch minutach, znalazłyśmy się przed drzwiami. Pewna, że nic mnie nie wystraszy, zdecydowanie, oburącz pchnęłam drzwi.
To co zobaczyłam totalnie mnie jednak zaskoczyło.
-C...co... Co to ma być, do cholery!?- wrzasnęłam totalnie zaskoczona...i przerażona.
-To nie ja.- powtórzyła Zoe. Drgnęłam. Tak jakoś zapomniałam, że stoi tuż za mną.
Pokój sprawiał wrażenia... Cóż, najlepszym określeniem był totalny chaos. Rzeczy były porozrzucane po podłodze, szyba w oknie wybita i zdawało mi się, że szafa miała wyrwane z zawiasów drzwi. Po pokoju fruwały kartki, wyrwane z książek i zeszytów. Ulubiona sukienka Mii była rozdarta na dwie części i poplamiona czymś czerwonym. Czerwono- brązowa smuga ciągnęła się też przez łóżko Jade (na którym gęsto było od wyrzuconych z szafki książek), podłogę (której prawie nie było widać spod rozrzuconych ubrań) i moje łóżko na którym... pełno było od pierza. Zdawało się, jakby ktoś rozerwał poduszki. Stanęłam na palcach, by sięgnąć wzrokiem dalej. Za moim łóżkiem leżały wszystkie moje rzeczy, te z domu i te, które dostałam tutaj. Pokrywała je warstwa tej samej obrzydliwej, ciemnoczerwonej cieczy, której stróżka ciągnęła się przez cały pokój. Jęknęłam, z opóźnieniem uświadamiając sobie że mogła to być krew.
I wtedy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Mnie i Zoe. Był to głos Mirandy.
-Veronica, Zoe?- spytała zaskoczona. Powinnyście być teraz na treningu. Co w tu...?
A potem podeszła bliżej.
-Mój Boże!- wykrzyknęła.- Zdawała się autentycznie przerażona. –Czy... czy wy...
-To nie ja!- Nasze głosy rozległy się jednocześnie tworząc paniczną harmonię –Tak już było kiedy...
-Nie, oczywiście że wiem że to nie wy!- zawołała Miranda totalnie mnie zaskakując.- Chciałam was zapytać czy nic wam nie jest!
Objęła nas obydwie ramionami, i powiodła...no cóż gdzieś przed siebie. Nie znałam tej drogi, ale kiedy dotarłyśmy do małego korytarzyka z dwojgiem drzwi, zrozumiałam, że naszym celem jest pokój, do którego trafiłam pierwszego dnia, by spotkać się z Radą. Kiedy weszłyśmy oni już tam siedzieli, pogrążeni w dyskusji. Miranda odchrząknęła i członkowie Rady podnieśli głowy.
-Nie rozumiem, panno Louis, dlaczego pozwoliła sobie pani nam tak ordynarnie...- zaczęła młoda kobieta w błękitnej szacie. Poznałam ją. Była wyjątkowo złośliwa podczas mojej rozmowy z Radą.
Mistrzyni Cristina uciszyła ją jednym gestem dłoni.
-Myślę, że Miranda ma odpowiednie wytłumaczenie.- rzekła z powagą. –Nie brak jej rozsądku, w przeciwieństwie do ciebie, Anno.
Uśmiechnęłam się lekko. Nie lubiłam jej od samego początku.
-Tak.- powiedziała Miranda powoli. – Dziękuję, Mistrzyni Cristino. Mam powód.
I opowiedziała wszystko od początku co się działo w moim pokoju. Na Radzie ta opowieść nie zrobiła większego wrażenia, tak jak myślałam. Nie wiedziałam jednak, że Miranda jeszcze nie doszła do końca.
-Apotem zobaczyłam ten znak.- rzekła cicho. –Jego znak.
![](https://img.wattpad.com/cover/81126555-288-k820396.jpg)
CZYTASZ
Wybrana.
FantasyŻycie nastoletniej Nikki Brook wywraca się do góry nogami ( a później jeszcze na ukos), kiedy jej rodzice niespodziewanie podejmują decyzję o przeprowadzce na angielską prowincję. Dziewczynie o wybitnie trudnym charakterze trudno odnaleźć się w zupe...