-Nikki, Nikki, Nikusiuuu...
Otworzyłam oczy. Coś wielkiego i jasnobrązowego, szczypało mnie w policzek, a gdzieś z góry rozlegał się wyjątkowo irytujący głos. Z jękiem nałożyłam sobie poduszkę na głową. Ktoś zaśmiał się ironicznie. Rozpoznałam głos brata.
-Daję ci pięć sekund na opuszczenie progów mojego pokoju, albo...-syknęłam.
-Nie tak ostro siostrzyczko. Wiesz...
Nie dokończył. Mój mocny, acz nieco ślepy cios zwalił go z nóg. Zachichotałam z satysfakcją w poduszkę.
-Nie chciałbym ci przerywać...-wysyczał gniewnie, podnosząc się z podłogi. – Ale mama od dwudziestu minut woła cię na śniadanie.
Nieco oprzytomniałam.
-Która godzina? – wymamrotałam.
-Po jedenastej.- wydawał się tym faktem nieco rozbawiony.
Zerwałam się z łóżka. Za oknem świeciło słońce.
- Idę. - Chwyciłam Charliego za rękę i wyciągnęłam z pokoju.
Kiedy znaleźliśmy się wreszcie w kuchni, mama nie wyglądała na zadowoloną. Stała przy kuchence, przewracając naleśniki na patelni, ale kiedy usiedliśmy przy stole gwałtownie się odwróciła.
-Nie chciałaś może jeszcze pospać?- Gniewny wzrok wbiła prosto we mnie. Zaczęłam się tłumaczyć.
-To nie moja wina! W nocy... e... W nocy tak huczała sowa, że w ogóle nie mogłam zasnąć. Dopiero nad ranem się zamknęła.
Starałam się włożyć w te słowa tyle żalu i złości, żeby zabrzmiały prawdopodobnie. Chyba nie osiągnęłam jednak takiego efektu, bo mama spojrzała na mnie krzywo. Z pomocą przyszedł mi Charlie.
-Tak, ja też ją słyszałem. Okropnie hałasowała.
-W tej okolicy nie ma sów.- zaoponowała mama.
Zmieszałam się. O tym nie pomyślałam. Jednak od czego mam młodszego brata!
-Ale puchacze są?- zapytał z błyskiem w oku.
-Tak...-przyznała mama.- Puchacze są.
-Więc, ona- wskazał na mnie- w całej swojej ignorancji, pomyliła puchacza z sową.
Mama chyba nie za bardzo w to uwierzyła, ale ta bitwa z góry była przegrana. Pozostawało jej tylko zapchać nam gęby naleśnikami, a potem wywalić z kuchni.
- Em... Jedzcie już. – powiedziała. Jej twarz nieco złagodniała.
Kiedy zabrałam się do smarowania naleśników moim ulubionym dżemem jeżynowym, zauważyłam coś dziwnego.
-E... Mamo?
- Co?
- Gdzie jest tata?
- W sypialni, śpi.
-Jeszcze nie wstał? A ty mnie się czepiasz?- oburzyłam się.
- Po prostu gorzej się poczuł. – zmierzyła mnie wzrokiem. –A może nie ma do tego prawa?
- Nie no, ma, ma.- udobruchałam ją. Jednocześnie jednak spotkałam się wzrokiem z bratem. Wydawał się myśleć o tym samym co ja. To przecież on powiedział mi wczoraj, że klątwa, zwłaszcza uwolniona może wywoływać choroby u ludzi z otoczenia. Cholera.

CZYTASZ
Wybrana.
FantasiŻycie nastoletniej Nikki Brook wywraca się do góry nogami ( a później jeszcze na ukos), kiedy jej rodzice niespodziewanie podejmują decyzję o przeprowadzce na angielską prowincję. Dziewczynie o wybitnie trudnym charakterze trudno odnaleźć się w zupe...