Misie, bardzo ważna sprawa! Możecie mi dać znać, czy wszystko okey z tym rozdziałem, bo miałam trudności ze wstawieniem i dziwnie mi się teraz wyświetla :(
---
Zrywam się z łóżka, słysząc pukanie, a raczej walenie z pięści w drzwi.
Przez chwilę muszę dobrze się rozejrzeć i pomyśleć, żeby zrozumieć, gdzie jestem.
Dobijanie do drzwi staje się głośniejsze, więc zwlekam się z łóżka i zaspana otwieram drzwi, będąc pewna że to Nash.
Powinnam się nauczyć, że za każdym razem, kiedy jestem czegoś pewna, to nigdy nie jest, to co myślę.
Mrugam oczami w szoku. To nie może być sen, bo jest zbyt realistyczny. Chcę zamknąć drzwi, ale silna dłoń otwiera je z powrotem i wchodzi do środka.
Justin Bieber we własnej osobie lustruje bałagan na łóżku, a potem przenosi wzrok na mnie. Jego spojrzenie jest ostre i ostrzegawcze, aż drżę na myśl, jak bardzo wydaje się wściekły.
Nie jestem zdolna wydusić ani jednego słowa, więc czekam aż to on się odezwie.
Nie muszę czekać długo.
-Jesteś sama? - pyta wypełniając przestrzeń wokół nas lodem.
-Co? Czemu miałabym być z kimś? - nie rozumiem jego chłodu. Cholera, to ja powinnam być na niego wściekła, a tymczasem on wpada tu nie wiadomo jak i skąd i zaczyna robić mi awanturę. - Chodzi ci o Nasha?
-Nie - odpowiada - To on do mnie zadzwonił.
-Co zrobił? - z moich ust wydobywa się pisk. Czuję uścisk w żołądku, aż się zginam.
-Zadzwonił do mnie - powtarza - Martwił się. Nie mógł cię wczoraj znaleźć, zniknęłaś mu, a on bał się zadzwonić do twojej ciotki, więc wybrał mnie.
-A ty rzuciłeś wszystko i postanowiłeś ratować księżniczkę? - syczę. Czuję zdradę najlepszego przyjaciela i chęć zemsty na nim.
-Akurat byłem w Nowym Jorku - wyjaśnia - Ale skale przewyższyło to.
Rzuca w moim kierunku jakąś gazetę a ja z ciekawości po nią sięgam. Prawie potykam się o własne nogi, kiedy widzę swoją twarz na pierwszej stronie.
Uśmiecham się w kierunku kamer, a moja sukienka delikatnie powiewa pod moimi ruchami. Shay, która wygląda na bardzo odprężoną trzyma mnie pod ramię. Nie chcę być egoistyczna, ale obie wyglądamy jak księżniczki wśród swoich poddanych.
Prawie się uśmiecham, ale wtedy widzę nagłówek pod tym zdjęciem.
Miranda Evans. Czy dzięki pracy swojej ciotki stała się kimś bliższym dla Justina Biebera.
-Cholera - mamroczę pod nosem.
-Przypomnij mi, jak brzmiała święta zasada Mirandy Evans. Bo jakoś przez rok zapomniałem - warczy w moją stronę chłopak - Czy to było coś w stylu, że nie chcesz być oblegana przez paparazzi i zachować swoją prywatność?
Teraz rozumiem jego wściekłość. Spuszczam wzrok, zawstydzona tym, co zrobiłam.
-Cholera, Miranda! - uderza pięścią w blat stolika, a ja podskakuję przestraszona - To właśnie przez to ciągle się kłóciliśmy! Nie chciałaś dać mi szansy ze względu na to, że jestem sławny, a teraz robisz z siebie celebrytkę? Wiesz jak się czuję? Oszukany! Nie rozumiem cię, tak bardzo cię nie rozumiem... Boże, co ty mi robisz...
Jego wściekłe krzyki i ból w głosie sprawiają, że zaczynam szlochać, chowając twarz w dłonie.
A Justin robi coś, czego w tym momencie nigdy bym się nie spodziewała. Podchodzi do mnie i bierze mnie w ramiona, siadając ze mną na fotelu.
-Już dobrze - gładzi moje plecy, bo wie, że to zawsze mnie uspokoi - Shhhhh, cichutko, maleńka.
Przestaję płakać, tylko dlatego, że bardziej jestem teraz zdezorientowana jego zachowaniem. Jest jak Jekyll i Hyde*. Powinien porządnie przemyśleć, czy może nie zapisać w się na jakąś terapię. Raz potrafi się złościć i prawie rozpierniczyć z tego powodu budynek, a raz jest łagodny jak baranek.
Jeśli on mnie nie rozumie, to ja go tym bardziej.
Ocieram łzy i wyrywam mu się z objęć. Podpieram ręce na biodrach w groźnej pozie.
-Przyszedłeś tu, żeby zrobić mi awanturę, czy coś jeszcze? - pytam wyniośle.
-Chciałem jeszcze powiedzieć, że wyglądałaś wczoraj niezwykle seksownie. Najpiękniejsza osoba na tym balu - uśmiecha się do mnie.
-Skąd to wiesz, jak cię tam nie było? - przewracam oczami.
-Nie musiałem tam być, żeby to wiedzieć - patrzy mi prosto w oczy, a ja czuję jak robi mi się gorąco - Nawet nie potrzebujesz pięknej sukni, nago wyglądasz jeszcze lepiej.
Zasłaniam twarz włosami, żeby nie zobaczył moich rumieńców. Nagle widzę jak gwałtownie podnosi się z fotela i mierzy mnie wzrokiem:
-Zbieraj się, wracamy do Baltimore - rzuca, a ja otwieram szerzej oczy.
-Nash mnie zawiezie...
-Maleńka - cmoka z rozbawieniem Justin - On już dawno jest w domu.
Zaciskam zęby w wściekłości. Nie tego się spodziewałam. Co za zdradziecki chujek.
-Nie gniewaj się na niego - kręci głową chłopak - To nie jego wina. Kazałem mu zostawić cię mnie. Zapewniłem go, że lepiej się tobą zajmę.
Wciągam ze świstem powietrze, słysząc te słowa, wypowiedziane przez niego z seksowną chrypką. Justin nie spuszcza ze mnie wzroku, cały czas elektryzując mnie, aż moje drobne włoski na ciele stają dęba.
-I tak po prostu sobie pojechał? - wyduszam z ciężkim oddechem.
-Nie - odrzuca głowę do tyłu ze śmiechem - Dałem mu dziesięć dolarów.
Proszę państwa, mój przyjaciel to dziwka na kasę. Trzeba mu ostro skopać dupę.
-Nie odzywałeś się do mnie cały tydzień - przypominam mu, czekając na jego reakcję.
W jednej sekundzie jest przy mnie i mocno popycha mnie na ścianę, przygwożdżając swoim ciałem.
-Tęskniłaś? - pyta, a mnie owiewa jego papierosowo miętowy oddech. Kręcę głową przecząco, a on posyła mi pewny siebie uśmieszek. Łapie moje nadgarstki i unosi moje ręce nad moją głowę, sprawiając że oddech stanowczo mi przyśpiesza. - Nie mów, że nie tęskniłaś za tym - całuje moją szyję, lekko ją przegrywając, a ja wzdycham, nie mogąc się powstrzymać - I za tym - przenosi usta na mój obojczyk i z całej siły zasysa skórę w tym miejscu, aż piszczę. - I oczywiście za tym - niespodziewanie przyciska swoje rozgrzane usta do moich i pozbawia mnie oddechu. Wymusza na mnie pełen namiętności pocałunek. Pewnie łączy nasze języki, a moje ciało szaleje. Cicho jęczę, bo przyjemność zalewa mnie niczym fala tsunami. Próbuję wyrwać ręce z uścisku Justina. Pragnę go dotknąć, pociągnąć za jego miękkie włosy, ale on nadal mocno mnie trzyma.
Odrywa się ode mnie, a z moich ust wydobywa się jęk zawodu. Oczywiście, że chcę więcej. W końcu jestem dwubiegunowa, z resztą tak samo jak on. Może i go nie cierpię i wkurza mnie do granic wytrzymałości, to uczucie kiedy trzyma mnie w ramionach i pozbywa się mojej niewinności, jest dla mnie czystym, rozkosznym, jak najbardziej pozytywnym szaleństwem.
-Obiecuję, że dokończymy w domu - szepcze i mnie puszcza, a ja jestem na takim skraju, że mało brakuje bym padła na kolana i prosiła go o to, by zrobił to teraz. - A teraz zbieraj się, jedziemy do twojej ciotki, przekazać jej informacje jak w jeden wieczór stałaś się gwiazdą.
-Nie jestem gwiazdą - mamroczę oburzona.
-Dla mnie jesteś, maleńka - mruga do mnie - I zawsze będziesz.
- - -
![](https://img.wattpad.com/cover/73355199-288-k395518.jpg)
CZYTASZ
Zmieniłeś mnie, Justin ❘❘ JB FF
Fanfiction☞Druga część "Nie działasz na mnie, Justin" Mija rok odkąd Miranda Evans poznała Justina Biebera, sławnego na całym świecie piosenkarza. Wydaje jej się, że teraz jest szczęśliwa. Tu w Baltimore razem z nowymi przyjaciółmi i szaloną, zdobywającą sła...