Nie czekam na niczyją reakcję i po prostu wychodzę z salonu. Opuszczam dom i kiedy jestem już na świeżym powietrzu biorę głęboki oddech.
-Cholera - mamroczę pod nosem.
Wiedziałam, że to spotkanie będzie dla mnie koszmarem. Mam ochotę zabić Justina. Mam ochotę wybiec z tego cholernego pałacu. Mam ochotę na wiele rzeczy, ale ze względu na ciocię ich nie zrobię.
Idę wzdłuż basenu i siadam na jednym z leżaków. Przyciągam do piersi kolana i zwijam się w kulkę.
Zamykam oczy i przez chwilę uspokajam się w ciszy i spokoju, czując na skórze delikatny wodne powietrze, bijące od basenu.
Kiedy otwieram oczy nie jestem już sama. Leżak obok mnie jest zajęty i para czekoladowych obserwuje mnie uważnie.
-Wynoś się stąd - warczę ostrzegawczo, ale od razu żałuję. Przecież to jego dom i nie mogę go stąd wygonić - Zostaw mnie - poprawiam się.
-Twoja ciocia kazała mi sprawdzić, czy wszystko z tobą jest ok - wyjaśnia z lekkim uśmiechem.
-Och, możesz jej przekazać, że zajebiście ok - cmokam z sarkazmem.
Justin nie odpowiada tylko kładzie się na leżaku i wyciąga nogi do przodu.
Zauważam w jego ręce papieros i po chwili chłopak sięga do kieszeni po zapalniczkę. Zapala go i zaciąga się dymem. Czuję nieprzyjemny zapach i dym zaczyna mnie powoli dusić.
Orientuję się, że pierwszy raz pali przy mnie.
-Wiesz, że to śmierć? - pytam zniesmaczona.
-Martwisz się o mnie? - rzuca mi długie spojrzenie.
Gwałtownie się rumienię. Justin śmieje się cicho, widząc moją reakcję.
-To miłe - stwierdza.
-Nie martwię się - przewracam oczami - Po prostu sprawdzam, czy zdajesz sobie z tego sprawę.
-Och, no tak to wielka różnica, masz rację - rzuca rozbawiony.
Mało brakuje bym się rzuciła i wydrapała mu oczy.
Zaczynam kaszleć, bo Justin dmucha dymem prosto w moją twarz.
-Nie przesadzaj - kręci głową udając, że nic nie zrobił.
Ukrywam twarz w dłoniach. Mam tak go dość, że z oczu zaczynają lecieć mi łzy. Chcę stąd uciec, ale nie mogę. Szybko ocieram policzki, by uniknąć pytań, ale mi się nie udaje, bo Justin łapie mnie za nadgarstek i pochyla się nad moją twarzą:
-Płaczesz? - pyta ze zmarszczonym czołem.
-Daj mi spokój - mamroczę cicho.
-Miranda - wzdrygam się, kiedy czule dotyka mojego policzka - To przeze mnie?
-Tak! Zadowolony jesteś z siebie?! - krzyczę, bo nerwy mi puszczają. - Zmuszam się do siedzenia z tobą w jednym pomieszczeniu, tylko i wyłącznie dla cioci! Jest szczęśliwa, że może pracować dla takiego palanta jak ty! Muszę cię znosić, ale ty jeszcze to utrudniasz! Nie wiem, sprawia ci radość, jak wytrącasz mnie z równowagi? Stajesz się szczęśliwszy?
-Nie, jesteś po prostu seksowna, kiedy się wkurzasz - uśmiecha się bezczelnie.
Otwieram buzię zszokowana, jak wielki ten chłopak ma tupet.
-Żartowałem - mówi po chwili i wyraz jego twarzy staje się bardziej poważny. - Przepraszam.
-Nie przepraszaj, odczep się i daj mi święty spokój - wzdycham.
![](https://img.wattpad.com/cover/73355199-288-k395518.jpg)
CZYTASZ
Zmieniłeś mnie, Justin ❘❘ JB FF
Fanfiction☞Druga część "Nie działasz na mnie, Justin" Mija rok odkąd Miranda Evans poznała Justina Biebera, sławnego na całym świecie piosenkarza. Wydaje jej się, że teraz jest szczęśliwa. Tu w Baltimore razem z nowymi przyjaciółmi i szaloną, zdobywającą sła...