23.■Zmieniłeś całe moje życie■

5K 296 37
                                    

Pół roku później

-Denerwuję się - odwracam się do rudowłosej kobiety, która spogląda na mnie sceptycznie.

-Miri, nic ci to nie da - cmoka w moim kierunku i przykłada do ciała jedną z sukienek, które wiszą na wieszaku - Mam wrażenie, że ten kolor do mnie nie pasuje. Co o tym sądzisz?

Ignoruję jej pytanie i jeszcze raz ogarniam kawałek materiału i spoglądam na coraz większą grupę ludzi zajmujące miejsca.

-To pierwszy taki poważny pokaz! - rzucam nerwowo - No i będzie tu tyle sławnych osób.

-Będzie też ten twój Bieber - mówi z obojętnością moja koleżanka po fachu. Casie jest dość specyficzną kobietą. Nadużywa sarkazmu i czasem za bardzo pokazuje, że kocha samą siebie, ale w sumie za to ją uwielbiam i trzymam się z nią, odkąd dostałam pracę w tej agencji.

-Justin... - zaczynam ze skrzywieniem - Chcę dobrze przed nim wypaść, a szczególnie przy jego znajomych.

-Wypadniesz - zapewnia mnie Casie - A nawet nie dobrze, a świetnie.

Uśmiecham się do niej z wdzięcznością.

-Ten kolor pasuje do ciebie idealnie - mówię, nagle zmieniając temat.

-Naprawdę? - jej twarz jaśnieje - Jesteś kochana.

Przewracam oczami i z uśmiechem przyjmuję komplement.

-Dobra, laski - do środka wpada Olivia, organizatorka tego pokazu - Zaraz dołączy do was reszta modelek i ruszamy z show.
Biorę głęboki oddech i łapię w ręce strój, który muszę założyć.

Spoglądam na wyświetlacz telefonu i widzę jednego nieprzeczytanego sms.

Justin: Pójdziesz w tym pokazie i będziesz najseksowniejszą kobietą w całej sali. A ja przywalę w mordę każdemu facetowi, który będzie się ślinił na twój widok. Uwierz mi, będzie ich dużo.

Nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu i przyjemnego ciepłego uczucia, które rozlewa się w dole mojego brzucha.

Boże, jak ja kocham tego głupka.

Mimo, że czasem się kłócimy, bo każde z nas ma silny charakter i za wszelką cenę chce postawić na swoim, to i tak Justin był najlepszym, co kiedykolwiek mnie spotkało.

***

-Byłaś świetna! - słyszę pisk Nasha i zanim zdążę wyszukać go w tłumie znajome ramiona przyciągają mnie do uścisku.

-Umm.. Nash... Dusisz mnie... tak troszkę - wyduszam, kiedy nadal tkwię w uścisku przyjaciela.

Chłopak puszcza mnie i mruży oczy, uważnie mi się przeglądając.

-Nie wierzę, że widziałem swoją przyjaciółkę na wybiegu - oznajmia w końcu, a w jego głosie słuchać dumę.

-Czuję się świetnie jako modelka - przyznaję - Kiedyś nigdy bym o tym nie pomyślała, ale teraz...

-Teraz wszystko się zmienia - dokończa za mnie.

Kiwam głową i macham do Casie, która wśród tłumu ludzi unosi w moim kierunku kciuk.

-Twoja koleżanka jest niezwykle apetyczna - zauważa Nash z uniesioną brwią i lubieżnym uśmieszkiem.

-Nawet nie próbuj się dobierać do Casie! - walę go w ramię, a on wybucha śmiechem.

-Pójdę lepiej po jakiegoś szampana, trzeba oblać twój pierwszy poważny pokaz dla takich zajebistych marek! W końcu po to jest ta po pokazowa impreza - rzuca zabawnie Nash.

-Widziałeś gdzieś Justina? - pytam, rozglądając się uważnie. Niestety wśród tłumu trudno kogokolwiek wyszukać.

-Nie - przeczy Nash.

Wzdycham z zawodu. Już od dawna odkąd skończył się pokaz szukałam swojego chłopaka, ale Justin jakby się zapadł pod ziemię.

Nash znika zostawiając mnie samą, więc nie tracę czasu i zaczynam szukać Justina. Pytam się o niego nawet osób, które kojarzę z jego otoczenia. Nie dostaję normalnej odpowiedzi.

Justin po prostu przepadł.

-Trzymaj - Nash wraca i podaje mi kieliszek czerwonego płynu.

Wznosimy toast, a ja postanawiam się trochę rozluźnić. Justin nie odbierał telefonów, dlatego zrezygnowałam z szukania go. Był dorosłym facetem, raczej kosmici go nie porwali.

Postanawiam, że jak tylko go zobaczę to porządnie skopię mu tyłek za tak bezczelne porzucenie mnie.

Impreza trwa w najlepsze, a ja czuję się wśród tych ludzi, tam dobrze jak nigdy. Kilka osób zaczepia mnie i chwali moją rozwijającą się karierę. Uśmiecham się do każdego i próbuję nawiązać kontakt prawie z każdym.

Wiele się zmieniło od momentu, kiedy byłam ostrożna i rzadko kiedy wychodziłam do ludzi.

Nagle, kiedy sączę swoją lampkę białego wina, stojąc z boku i dalej wpatrując Justina, wszystkie światła w sali gasną. Rozlegają się krzyki, a moje serce gwałtownie przyśpiesza. W tym samym momencie rozbłyskują światła na scenie, delikatnie oświetlając zdziwione twarze tłumu.

Marszczę brwi, kiedy zauważam na scenie znajomą postać.

-Bardzo przepraszam za zamieszanie - odzywa się do mikrofonu Justin z szerokim, pewnym siebie uśmiechem - Ale lubię wielkie wejścia.

Kilka osób na sali zachichotalo, widocznie zauroczone moim chłopakiem.

-Chciałbym w tym szczególnym dniu coś zrobić - mówi. Coraz bardziej jestem zdezorientowana i mam ochotę podejść do niego i krzyknąć mu w twarz pytanie, co on wyprawia. - Tak więc chciałbym prosić, żeby moja dziewczyna tu podeszła. Miranda, chodź do mnie!

Mija kilka minut mojego bezruchu, aż w końcu robię kilka kroków na przód, przyciągając spojrzenia. Podchodzę pod scenę, a wtedy Justin uśmiecha się do mnie uroczo, ukazując dołki w policzkach.

Wyciąga do mnie rękę i zachęca, żebym weszła na scenę. Robię to zdezorientowana i szybkim spojrzeniem spoglądam w kierunku zaskoczonych gości, którzy w ciszy patrzą na rozwój zdarzeń.

-Co ty do cholery wyprawiasz? - szepczę przez zaciśnięte zęby w kierunku chłopaka, ale on tylko uśmiecha się tajemniczo. 

Dotyka mojej dłoni i kiedy już chcę ją wyrwać, on klęka na jednym kolanie.

Wciągam głośno powietrze i prawie mdleję z zaskoczenia.

-Justin co ....ty...

-Mirando - zaczyna głośno i zdecydowanie, patrząc mi prosto w oczy - Tak dokładnie pamiętam moment, kiedy cię poznałem, wiesz? Zmieniłaś mnie, nawet nie wiesz jak bardzo. I chcę, Boże ja tego potrzebuję, żebyś zmieniała mnie dalej. Dlatego pragnę cię o coś prosić.

Moje całe ciało się trzęsie, kiedy Justin wyciąga z tylnej kieszeni małe pudełeczko. Po policzkach spływają mi łzy. Nie mogę powstrzymać emocji szalejących moim ciałem. 

-Mirando Evans, czy zostaniesz moją żoną?

Nie jestem zdolna się poruszyć. Mija kilka sekund zanim kiwnę głową. 

-Tak, Justin, tak - dodaję po chwili, a on bierze mnie w ramiona i wsuwa na palec przepiękny pierścionek, który w tym momencie prawie nic dla mnie nie znaczy. Najważniejsze są jego słowa, które odbijają mi się w głowie.

-Kocham cię - słyszę jego cichy głos. 

-To ja cię zmieniłam, tylko ty mnie. I to najlepsze zmiany, jakie mógł sobie wyśnić jakikolwiek człowiek. Zmieniłeś mnie, Justin. Zmieniłeś całe moje życie i dziękuję ci za to.

_____________________________________

Powróciłam po dość długiej nieobecności, by zakończyć tą dwuczęściową historię. Zapraszam od razu na epilog i wszystkie podziękowania, kochani! ♥

Zmieniłeś mnie, Justin ❘❘ JB FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz