~~~
Zdenerwowany Voldemort chodził po swojej komnacie. Widział platynowłosą przyjaciółkę Pottera. Nie wiedział czemu, ale gdy ją zobaczył poczuł dziwne ciepło. Bardzo mu się to niespodobało. Zawsze zastępował zdziwienie, gniewem. Jak z automatu.
-Lucjusz!!!- wydarł się na cały budynek.
Odczekał 5 minut i miał przed sobą blondyna, kłaniającego się nisko.
-Co tak długo!!!
Wyjątkowo zepsuty humor Czarnego Władcy dał się we znaki jego głównemu sekretarzowi.
-Wybacz Panie- schylił się jeszcze niżej.- Po co mnie wezwałeś?
Voldemort przeszył go gniewnym spojrzeniem i kopnął w nos.
Lucjusz złapał się za niego, przy okazji ścierając krew.
Czarny Pan uśmiechnął się krzywo.
-Kim ona jest?- zapytał wskazując na blondynkę.
-T-to moja c-córka. P-panie.
Voldemort spojrzał na niego jak na wariata.
-Ty chyba żartujesz?
-N-nie P-panie.
Nagle zirytowany mężczyzna wyciągnął różdżkę i strzelił pierwszym zaklęcie jakim był Impeliarmus w (biednego) blondyna.
-Możesz odejść- odparł znudzony.
Gdy Lucjusz był przy wyjściu usłyszał jeszcze...
-Jak jej coś zrobisz to cię zabiję.
Zdziwiony wyszedł za drzwi.
____
-Czego chciał tym razem?- usłyszał głos swojego syna.-Pytał o Alexandrę.
Dracona spojrzał na niego krzywo.
-Najpierw Ginerva Weasley, a teraz moja siostra. Czy ten mężczyzna nie jest na nie za stary?
-Myślisz, że jest babiarzem?
-Nie zaprzeczę.
Na tym ich rozmowa się skończyła i każdy poszedł w swoją stronę.
____
Kochani... To KONIEC. Serdeczne dzięki za czytanie. Pozdrawiam wszystkich co dotrwali do tej chwili. Bye.