Rozdział 20. Kocham?

15.6K 709 939
                                    

UWAGA! Ze względu na pewne problemy ze stroną, polecam odświeżenie jej wraz z wejściem w każdy kolejny rozdział, gdyż dopiero wtedy wyświetli się całość!!    


-HERMIONA! –Draco złapał Gryfonkę w ostatnim momencie nim uderzyła w podłogę. Z przerażenia nawet nazwał ją po imieniu. Położył ją delikatnie na ziemi i sprawdził puls i inne czynności życiowe. Z ulgą zauważył, że oddycha. Złapał ją delikatnie za ramiona i zaczął nimi potrząsać. Nie budziła się. Powoli zaczął tracić nad sobą panowanie. Co powinien zrobić?! Gdyby był dawnym Malfoyem po prostu by ją tutaj zostawił. Lecz nie był nim.

-Obudź się! Granger! Słyszysz mnie?! Cholera, Granger, obudź się! –poklepał ją po bladym policzku, a następnie dotknął dłonią jej czoła. Było rozpalone.

-Nie może ci się nic stać, Granger! –krzyknął zrozpaczony. Nigdy nie podejrzewałby siebie o takie przejęcie jej osobą, lecz w tym momencie nie chciał niczego innego niż tego, żeby się zbudziła. -Nie pozwolę na to! Nie mogę cię stracić, rozumiesz?!

Był tak tym wszystkim pochłonięty, że dopiero po paru sekundach doszło do niego to, co powiedział. Chciał zbesztać się w myślach, lecz poczuł, że tak naprawdę powiedział to szczerze. Nie chciał jej stracić. Naprawdę tego nie chciał. Gryfonka wniosła w jego życie coś nowego. Spojrzał więc na nią błagalnym wzrokiem, lecz nadal się nie budziła. Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że jej stan się pogarsza. Twarz zaczęła blednąć, wargi robić się sine. Nawet oddech zaczynał słabnąć. Nie mógł dłużej zwlekać. Bardzo możliwe, że właśnie walczyła o życie. Wziął się w garść i wziął ją na ręce.

-Nie mogę cię stracić, Granger, nie teraz. Nie, gdy wiem, że coś dla mnie znaczysz. Jeszcze muszę się dowiedzieć co. A ty mi w tym pomożesz.

Spojrzał po raz ostatni na jej zmizerniałą twarz i pobiegł przed siebie w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Draco Malfoy się bał. Naprawdę się bał, że coś jej się może stać. W tym momencie czuł się za nią odpowiedzialny. Wiedział, że nie wybaczyłby sobie tego, gdyby nie przeżyła.

Z sal lekcyjnych zaczęła wylewać się fala uczniów, którzy zmierzali na przerwę w lekcjach. Gdy zobaczyli pędzącego jak strzała Dracona, trzymającego na rękach omdlałą Hermionę, uskakiwali z drogi patrząc na tą scenę zdezorientowanym wzrokiem. W sumie nic dziwnego. Widok Malfoya niosącego nieprzytomną Gryfonkę mógł wywoływać dosyć duże zaskoczenie. Niektórzy mogli pomyśleć, że się pobili.

-Znowu się zaczną plotki. –westchnął.- Na pewno Granger będzie zadowolona.

Uśmiechnął się na myśl o wkurzonej Gryfonce, wyzywającej uczniów za roznoszenie na jej temat plotek. Nienawidziła ich. Nie lubiła o sobie słuchać zmyślonych historii. W tym roku jednak było ich więcej niż podczas poprzednich lat. Wszystko przez niego, a teraz miał jej przysporzyć następne. W tej chwili jednak niezbyt go to interesowało. Najważniejszym celem w tym momencie było dostanie się do Skrzydła Szpitalnego, aby oddać ją w odpowiednie ręce i upewnić się, że wszystko w porządku. Że będzie żyła, będzie się do niego uśmiechała, złościła na niego i wyzywała od najgorszych. Tak jak było zawsze i tak, jak być powinno.

Gdy dotarł w końcu na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się Skrzydło Szpitalne, wpadł z impetem do środka i na tyle głośno na ile pozwalało jego zadyszenie wykrzyczał:

-Pani Pomfrey! Pomocy!

Zza drzwi po lewej stronie wybiegła szkolna pielęgniarka. Wyglądała na niezadowoloną, ale również zaniepokojoną.

-Co tutaj się dzieje?! Panie Malfoy, to jest szpital, w tym miejscu leżą chorzy, którzy potrzebują ciszy i odpoczynku, proszę nie krzyczeć jakby znajdował się pan na boisku!

Zakazany Owoc // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz