Rozdział 4

2.6K 215 73
                                    

- Zdajesz sobie sprawę.. Że Możesz zginąć za TO AU?! - Warknął Error.
- T-tak.. - zapłakał Ink.
- Jeśli nie z ich ręki.. TO Z MOJEJ! - krzyknął i posłał nici.
Ink zamknął oczy i zawył...

-- Sans --

Po obiedzie Ink opuścił Undertale zapraszając do siebie nowo poznanych przyjaciół. Ponieważ było późno odmówili. Lecz Sans śledził Inka aż pod wrota i poczekał za nimi wystarczająco długo. Gdy w końcu otworzył je zobaczył Inka przygwożdżonego do podłogi za jedną rękę. Płakał. Nad nim stał czarny szkielet.
- Jeśli nie z ich ręki... TO Z MOJEJ! - wrzasnął nieznajomy.
Wtedy jakieś dziwne uczucie złapało Sansa za serce. Wręcz zmusiło go do wysunięcia milionów kości z ziemi i wysłania paru Blasterów. Nieprzyjaciel prędko odskoczył ratując przy tym swoje życie. Rozpoczęła się bitwa...

-- Ink --

Ink otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to Errora. Skupiony był na walce z... Z SANSEM!? Ostatnimi siłami Ink wstał i wrzasnął :
- SANS! Co ty tu robisz!?
Szkielet spojrzał na przyjaciela tworząc wokół niego kostną barierę.
- Sam mnie zapraszałeś - uśmiechnął się poczym powrócił do walki.
Ink tylko patrzał to na Sansa to na Errora.
- Error, nie! - krzyczał od czasu do czasu. Ten jednak nie zwracał na to uwagi.
Po paru godzinach Ink całkowicie zdarł sobie głos i padł na ziemie podstawiając pędzel pod głowę. Po chwili zasnął.
Gdy się obudził wszystko ucichło. Wszędzie było ciemno. Ink wstał i podszedł do drzwi. Ku jego zaskoczeniu były zamknięte. Spojrzał gniewnie na kolekcje maskotek szukając wzrokiem nowej. Nic nie zauważył. Przeszedł trochę w drugą stronę nucąc piosenki. Wrócił i podszedł do stolika. Każda z maskotek wisiała na niebieskich niciach. Jedna z nich odbijała światło, tworząc barierę świetlną. Ink podszedł do niej i zamarł. Przedstawiała Toriel.
- J-jak? - głos mu się załamał. Zamknął oczy.

Otworzył oczy. Walka miedzy Sansem a Errorem dalej trwała. Czy to był sen? Zwyczajny koszmar? Jeśli tak co miał oznaczać? Bariera kostna wokół Inka cały czas trzymała a on sam siedział patrząc na Sansa myśląc o tym z jaką precyzją robi uniki. W końcu szkielet zaczął się męczyć, jednak bez wzajemności przeciwnika. Starał sie jak mógł by wytrzymać walkę. Kiedy już nie wyrabiał wypuścił Inka ostatnimi siłami. Ten od razu wkroczył do akcji nokautując Errora.
- Witaj śpiąca królewno - warknął z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Przykuty do ściany wyglądasz o wiele przystojniej - mruknął Ink poczym odwrócił się na pięcie i podszedł do Sansa. - Potrzebujesz pomocy?
- Ja.. Po prostu jestem zmęczony... Zaraz wrócę do domu i sie położę... - uśmiechnął się, podszedł do drzwi i dodał: - Szczerze... Jeśli to jest ta osoba dla której uważasz że warto tu wracać... Jestem pełen podziwu twojej cierpliwości... - zaśmiał się poczym wyszedł.
Ink zarumienił się po uszy.
- Osoba dla której wart wracać, Hmm? - zagadał Error.
- Zamknij się - zaśmiał się Ink  wypuszczając go z potrzasku.

------
Trochę krótsze... Ale moja babcia ma urodziny więc cóż...

Get Dunked On | [Ink X Error]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz