Była już dziewiąta. Zastanawiałam się, co mogę wziąć, aby mi jakoś lepiej poszło. Poprzedniej nocy zachowałam się jak jakiś tchórz, typowa laska, a nie jak ja, czyli kobieta z jajami.
Coś mnie podkusiło, aby założyć te same spodnie, co ostatnio, gdy przypomniałam sobie komentarz Foxy'ego. Rety, jak to musi brzmieć „komentarz Foxy'ego". Zamiast tego założyłam legginsy, czarny podkoszulek i niebiesko-czarną koszulę w kratę, którą miała w całości rozpiętą. Włosy zostawiłam rozpuszczone, które swobodnie opadły mi na plecy. Chyba nie powinnam tak ubierać się do pracy, ale przecież pan Purple wyraźnie mi powiedział, że mogę przychodzić jak chcę, więc dlaczego nie skorzystać z takich przywilejów?
Wzięłam do ręki torbę. Tak się skała, że zaopatrzyłam się w gaz pieprzowy, ale nie jestem pewna, czy coś z tego wyniknie. W końcu to roboty, metalowe kukiełki. Wzięłabym paralizator, ale w ten sposób mogę je zniszczyć. Nie chcę wiedzieć, ile kosztuje taka jedna maszyna. Na pewno mnie nie stać.
W pracy porozmawiałam chwilę z ekipą sprzątającą. Trochę się pośmialiśmy, trochę ponarzekaliśmy, ale ostatecznie zostałam sama. Westchnęłam. Standardowo wszystko pozamykałam, włączyłam generator i ruszyłam do swojego biura. Zatrzymałam się przy Zatoczce, która naprawdę bardzo mnie intrygowała. Z natury jestem wścibska i ciekawska, więc chciałam zobaczyć co tam jest. Przez chwilę przyglądałam się fioletowej kotarze w gwiazdki, próbując coś ujrzeć przez niewielkie szparki. Nic nie zauważyłam. Było tam ciemno jak w egipskiej piramidzie (wprawdzie nie wiem, czy jest tam ciemno, bo nigdy nie byłam, ale co mnie to tam?). Wyciągnęłam nawet rękę, aby nieco odchylić poły, ale cofnęłam ją szybko.
- Nie - powiedziałam sobie hardo i dumnym krokiem poszłam do biura.
Zapomniałam zrobić sobie kawy, ale machnęłam na to lekceważąco ręką. Nawet w moim kontrakcie było pozwolenie na korzystanie z kuchni, między innymi odgrzewanie sobie pizzy, jeżeli jakaś została z imprezy - co zdarzało się zawsze - ale jakoś nie miałam na to ochoty, w szczególności, że Chica już tam była i dalej coś gotowała. Tak, gotowała. Jakby robiła ciasteczka czy coś. Widzę, że to pewnie jej królestwo.
Prychnęłam. Kobieta jak zwykle w kuchni. Przeleciałam szybciutko po innych kamerach, specjalnie omijając Piracką Zatoczkę, aby temu lisiastemu zboczeńcowi nie wydawało się, że się go przestraszyłam.
W sali bankietowej Bonnie zaczął grać w gry, a po Freddy'm nie było śladu. Zaświeciłam światło z lewej i prawej strony, ale go tam nie było.
Niespodziewanie wszystkie światła zgasły, chociaż generator miał jeszcze dziewięćdziesiąt pięć procent! Ale musiał paść cały prąd, gdyż nawet moja żaróweczka przestała świecić. Wyjęłam latarkę, którą kupiłam jeszcze popołudniu. Była nowa, więc długo wytrzyma. Nigdzie światła się nie świeciły, nawet przy scenie, gdzie zawsze jarzyły się kolorowe lampeczki.
- Kurwa! Freddy, znowu zaczynasz zabawę w elektryka?! - usłyszałam rozwścieczony głos Foxy'ego.
- To nie chcący! - odkrzyknął załamany chłopak.
CZYTASZ
Five Nights at Freddy's
Fanfiction„Freddy Fazbear Pizza", wesoła restauracja dla dzieci, z animatronikami - człowiekopodobnymi robotami, którzy zabawiają dzieci swoimi przysmakami, piosenkami i historyjkami, a rodzice myślą, że to personel przebrany za zwierzęta. Jednakże prawda jes...