Rozdział 24: Nocny bunt

490 44 27
                                    

Zobaczyłam ciemność, a potem otworzyłam szeroko oczy. Od razu usłyszałam kroki po prawej, dlatego nie zastanawiając się dłużej, wzięłam latarkę z półki i podeszłam do drzwi. Poczekałam, usłyszałam oddech, zamknęłam drzwi. Czy to wszystko miało teraz tak wyglądać? Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej!

Najwidoczniej będę musiała teraz czekać na każdy koniec nocy, aby dowiedzieć się więcej i pomyśleć, jak wybrnąć z tej całej sytuacji. Usiadłam na skraju łóżka. Miałam tego wszystkiego serdecznie dość! Czułam w sobie napływającą złość, zniecierpliwienie i co za tym idzie - siłę.

Usłyszałam za sobą te wkurzające śmiechy. Odwróciłam się i poświeciłam na łóżko latarką.

- Zamknijcie mordy, skurwysyny - warknęłam.

Zniknęły. Teraz pozostało pytanie - co dalej? Rozejrzałam się wkoło. Nie chciało mi się już siedzieć w tych czterech ścianach i nasłuchiwać, czy ktoś się do mnie nie zakrada. Zmarszczyłam brwi. Koło mojego łóżka stała kroplówka. Z jakiej beki, ona się niby tam wzięła? Podeszłam do niej i zaczęłam ją obmacywać. Była prawdziwa.

To była najprawdziwsza kroplówka! Czyli wychodzi na to, że jestem tak naprawdę w szpitalu, w śpiączce. I może to jest moja walka o życie? Jeżeli dam się im złapać, to nie zginę tylko tutaj, ale też tam. Więc muszę znaleźć sposób, aby się stąd wydostać, innego wyjścia nie ma.

Chociaż z drugiej strony nie jestem pewna. Przecież nie wiedziałam nic o przeszłości animatroników, a tutaj śni mi się Springtrap i wszystko opowiada. To jest bez sensu, nic nie układa się w spójną całość. Podrapałam się po głowie. I wtedy przypomniałam sobie, że przecież po koniec ostatniej nocy byłam nastolatką. Spojrzałam po sobie dokładniej. No tak, wielkość cycków wskazuje na to, że miałam jakieś czternaście lat. Po prostu cudownie.

- Ja już, kurwa, nie wiem, co tu się dzieje, do cholery - warknęłam w swoją stronę.

Ta... chyba okres buntowniczości się we mnie odezwał, bo wszystko nagle zaczynało mnie wkurzać, byłam zła i miałam ochotę im wszystkim skopać tyłki. Jeszcze do pięknego kompletu brakuje mi dostać okresu i ze złości oraz rozpaczy ich wszystkich pozabijać. Tak, kiedy mam okres, to jestem nie do okiełznania. Taka moja natura, od zawsze tak miałam.

Kroki po lewej stawały się coraz wyraźniejsze. Zanim zdążyłam tam dojść, drzwi otworzyły się na oścież - ktoś jej popchał. Zza ściany udało mi się zauważyć tylko ruch małej rączki, która kazał mi iść za sobą. I teraz bardzo życiowe pytanie: iść, czy nie?

Oczywiście, że tak! Przecież wiem, że idę na własną zgubę, ale co mnie tam, jestem tak rozjuszona, że niczego się nie boję, dlatego śmiałym krokiem poszłam za Plushtrapem. Spodziewałam się, że zajdziemy właśnie tam. On siedział na krześle, ja przed krzyżykiem. Chciał się bawić. Jak tak, to nie ma problemu. Do zabaw zawsze byłam chętna. A najchętniej to pobawiłabym się z nim w krwawą wersję policjantów i złodziei gdzie ja byłabym policjantem. Ta opcja bardzo przypadła mi do gustu, ale ostatecznie się powstrzymałam.

Zamknęłam oczy. Długo ich nie otwierałam. W myślach liczyłam do dwudziestu, dopiero wtedy uchyliłam powieki. Nie ruszył się. No to dawałam dalej. Niemal natychmiast usłyszałam skrzypienie krzesła, a potem tupot małych nóżek. I zaraz kolejny razi i kolejny. Był blisko, ale uparcie trzymałam oczy zamknięte. Chociaż serce waliło mi jak szalone, czułam nawet jak ręce mi się trzęsą, ale nie dawałam za wygraną. Był na krzyżyku, słyszałam jego płytki, szybki oddech. Dalej siedziałam jak kamień. Ja miałam plan. Wprawdzie bardzo spontaniczny, ale zawsze jakiś.

Five Nights at Freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz