Nie miałam zielonego pojęcia, o której godzinie się obudziłam. Po prostu gdy się wyspałam, wtedy wstałam, chyba spałam dłuższą chwilę. Przynajmniej takie miałam wrażenie i nie zdziwiłabym się po ostatniej nocy. Rozciągnęłam się przeciągle i dopiero wtedy zauważyłam, że Foxy gdzieś poszedł. Zobaczyłam swoje ubrania na podłodze. Były ładnie poskładane i chyba nawet umyte. Ubrałam się i wyszłam.
Udałam się do pokoju dla ochroniarza. Przetarłam oczy i przeleciałam po wszystkich kamerkach. Bonnie, Freddy i dwie Chici grali w karty, reszta gdzieś tam się szlajała, ale jakoś nigdzie nie widziałam Foxy'ego, co było bardzo dziwne i w pewien sposób nawet mnie to zaniepokoiło. Nie mógł tak o sobie zniknąć, to nie było w jego stylu. Nie zdziwiłabym się, gdyby po naszej nocy czekał aż się obudzę i zaczął się chwalić tym, co takiego wyrabiał (jakbym sama tego nie wiedziała).
- Masz - spojrzałam na bok i zobaczyłam Foxy'ego.
Niby jak?! Przecież nie widziałam go na żadnej kamerze! Jak to możliwe, do cholery?! Machnęłam na to ręką i przyjrzałam się, co takiego mi przyniósł. Kupek cieplutkiej kawy i dwa kawałki pizzy. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem strasznie głodna. Bąknęłam „dziękuję" i wzięłam się do jedzenia. Kawa od razu mnie obudziła, czułam się rześko i miałam w miarę dobry humor.
Foxy cały czas stał przy mnie.
- I co? Masz zamiar udawać, że zeszłej nocy nic nie było? - wypalił nagle, a ja o mały włos nie zachłysnęłam się.
- O czym ty mówisz? - wstałam, aby wykaszleć się.
- Dobrze wiesz o czym, nie udawaj - przymrużył oczy.
- Gadasz brednie! Idę do toalety - oznajmiłam dumnym głosem.
Ominęłam go i poszłam do toalety, lecz tak naprawdę nie wiedziałam, co chcę tam zrobić. Po prostu potrzebowałam chwili na przemyślenie tego wszystkiego. Foxy miał rację. Chciałam od tego uciec, zapomnieć i aby wszystko wróciło do normy, ale chyba się nie da. On mi nie da. Zapewne będzie mnie teraz z tym męczył do końca życia, dopóki nie skończę tu pracować. Albo znajdzie sobie inny obiekt westchnień. Przyszły nowe animatroniki, w tym dwie „samice", może którąś go zainteresuje? Oby. Mangle wydaje się być bardzo miła, ale... Nie. Ona nie jest w stylu Foxy'ego, chyba że lubi grzeczne dziewczynki. Ja przynajmniej do nich nie należę.
Wyszłam z toalety, z przekonaniem, że muszę stawić czoła prawdzie. Stając w progu drzwi łazienki, zauważyłam jakieś drzwi. Były bardzo niewidoczne, wtapiały się w tło ściany. Podeszłam do niech i chwyciłam na bardzo malutką gałkę. Gdy tylko otworzyłam drzwi, do moich nozdrzy doszedł okropny smród. Nie wiedziałam, co to takiego, ale aż chciało mi się rzygać. Mimo to otworzyłam je szczerze i weszłam do środka. Nic tam nie było. Bardzo malutki pokoik, w którym znajdował się jeden animatronik. Podeszłam do niego i machnęłam mu ręką przed oczami. Nie reagował. Dopiero później zorientowałam się, że to był kostium. Nie był maszyną, ale zwykłym, rzeczywistym kostiumem. Wyglądał poniekąd jak Bonnie, ale był bardziej złoty.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam, starannie zamykając za sobą pokój, być może nie miałam tam nigdy wchodzić.
Weszłam do mojego pokoiku, gdzie na fotelu siedział Foxy i jak gdyby nigdy nic przeglądał sobie kamery. Odetchnęłam z ulgą, że poszłam w miejsce kabin, bo inaczej by mnie widział.
Spojrzał na mnie, odsunął się od kamer. Wyglądał, jakby na coś czekał. Nie miałam pojęcia, o co dokładnie mu chodziło, ale mi do głowy wpadł pewien pomysł, który zapewne spodoba mu się. Podeszłam do niego, nie spuszczał mnie ze wzroku. Jego mimika nie zmieniał się do momentu, w którym usiadłam mu na kolanach okrakiem. Uniósł jedną brew do góry, a ja czułam jak mam całe policzki czerwone. Położył ręce na moich biodrach, zapewne aby mieć pewność, że nie ucieknę mu.
- Nie zapomnę, co wydarzyło się tamtej nocy - powiedziałam i pocałowałam go.
Mimo że to ja jego pocałował, to tak naprawdę czułam, że to on ma władzę nade mną. I zapewne on też to wiedział. Jego ręce przesunęły się na moje pośladki i jeszcze bardziej przysunął mnie do siebie, moje włosy opadały na jego twarz, co mu nie przeszkadzało.
- Ekhm... Przeszkadzam? - wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam głos Chicy.
- Nie... my... - zaczęłam, ale kompletnie nie wiedziałam, co mam dalej powiedzieć. Na szczęście (bądź moje nieszczęście) wtrącił się Foxy.
- Tak. Wypierdalaj. Nie widzisz, że jesteśmy bardzo zajęci? - warknął rozzłoszczonym głosem.
- Foxy, no coś ty... - próbowałam go uspokoić, ale wyszło jak zawsze.
- Andrea, nie wkurzaj mnie - ostrzegł.
Jakoś nie chciałam...
Chica ulotniła się, a Foxy zaczął całować moją szyję. Delikatnie go odpychałam, ale on nie dawał za wygraną. Jego pocałunki były coraz bardziej natarczywe. Wreszcie zaczęłam protestować, aby mnie puścił, ale on był jak w amoku. Zupełnie nie dochodziły do niego słowa, a gdy wreszcie na mnie spojrzał, nie widziałam w jego oczach nic prócz dzikiej żądzy. Przeraziłam się. To dodało mi sił. Nie chciałam zostać przelecona - już mniejsza, że wbrew mojej woli - w pokoju służbowym, gdzie z obydwu stron mógł ktoś przyjść i nas zobaczyć.
O nie!
Wzięłam szeroki rozmach i spoliczkowałam Foxy'ego. Warknął na mnie jak rozwścieczony wilk, nie przejęłam się tym.
Udało mi się wyrwać z jego uścisku. Byłam zła, ale sama zaczynałam się rozkręcać. Złapałam go za koszulę i wywlokłam z pomieszczenia mojej pracy. Szedł za mną posłusznie, ale widziałam, że nie podoba mu się to, jak go traktuję. A ja właśnie czułam się świetnie. Teraz to ja byłam królową i on miał mnie słuchać.
Dosłownie wrzuciłam go do jego Pirackiej Zatoczki.
- Hej! Co to miało być?! - warknął. Ostatnio zdaje mi się, że tylko to potrafi.
- Lekcja pokory! - odpowiedziałam mu.
- No, więc co teraz? - spytał, zaplątując ręce na piersi.
- Dalsza lekcja pokory - odparłam i podeszłam do niego, wpijając się w jego usta.
CZYTASZ
Five Nights at Freddy's
Fanfiction„Freddy Fazbear Pizza", wesoła restauracja dla dzieci, z animatronikami - człowiekopodobnymi robotami, którzy zabawiają dzieci swoimi przysmakami, piosenkami i historyjkami, a rodzice myślą, że to personel przebrany za zwierzęta. Jednakże prawda jes...