Rozdział 23: Nocny Springtrap

511 44 0
                                    

Otworzyłam oczy. Przede mną stało biurko, na nim monitor, przyciski - pokój stróża z pizzerii. Zamrugałam kilkakrotnie oczami, ale pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam na szybę, gdzie widziałam swoje odbicie. Miałam na sobie strój służbowy, ten sam z domu strachów, ponadto wszędzie była mgła. Przełknęłam ślinę, próbowałam włączyć kamery, ale nic się nie działo. Westchnęłam ciężko, to znaczyło, że musiałam iść. Wstałam, poprawiłam mundur, po czym ruszyłam. Po wyjściu spostrzegłam, że w dziwny sposób pomieszczenia z domu strachów przeplatały się z pizzerią. Wyglądało to naprawdę strasznie, jakby ktoś nie mógł się zdecydować, gdzie mam być. Korytarz z domu zmienił się na ten boczny z pizzerii. Mgła tak czy siak unosiła się nad płytkami, poruszana poprzez moje kroki. Rozglądałam się wkoło, nikogo nie było. Podeszłam do Pirackiej Zatoczki. Zaglądnęłam do środka, poszukałam wszędzie, ale Foxy'ego nie było. Tak przypuszczałam. Nikogo tu nie znajdę, jest za cicho. Weszłam do sali zabaw, na scenie nikogo nie było, nie było nawet śladu, że ktoś miałby tam być. Stoły przykryte były białymi obrusami, na których stały równo poustawiane kolorowe czapeczek i plastikowe talerzyki. Przeszłam przez całą salę, podeszłam do pokoju z generatorem, gdzie niegdyś Chica brykała z Bonniem. Nie było tam nikogo, nawet części, które przeważnie się tam znajdowały. Generator wyglądał na bezużyteczny, jakby nie dało się go nawet włączyć. Wyszłam z tego pokoju, skierowałam się do kuchni. Czysta jak nigdy, nie było nawet najmniejszego kawałka pizzy. Wyszłam. Stanęłam tyłem do drzwi i westchnęłam. Co miałam zrobić? Pozostała mi tylko jedna opcja, której naprawdę nie chciałam sprawdzać.

Musiałam.

Przeszłam koło toalet, podeszłam do ściany, na której nie było nic widać. Sięgnęłam ręką w miejsce, gdzie powinna znajdować się klamka. Było ciemno, więc jej zbytnio nie widziałam. W chwili, gdy wyczułam ją i złapałam, nagle zaświeciły się wszystkie światła. Zamarłam w bezruchu. Obejrzałam się dookoła siebie. Wciąż nikogo nie było, teraz tylko widziałam wyraźniej. Przyjrzałam się miejscu, przed którym wstałam. Przy ścianach widziałam jaśniejsze i ciemniejsze odcienie, jednakże było to ledwo zauważalne. To znaczy, że one kiedyś faktycznie były zaryglowane. Wcisnęłam klamkę w dół i pomału zaczęłam otwierać drzwi.

Pokój był cały w kurzu i pajęczynach, meble były zniszczone, a ściany pokryte pleśnią. Lampa bujała się w lewo i prawo, jednakże nie była włączona. No tak, przecież kazano odłączyć to pomieszczenie.

Nie dało się ukryć, że niemal natychmiast od otworzenia drzwi, uderzył we mnie ten fetor, smród rozłożonego ciała. Coś okropnego. Odruchowo przyłożyłam rękę do nosa. Weszłam do środka. Zatrzymałam się w pół kroku, gdy spostrzegłam, że on oddycha. Oddycha to mało powiedziane! On sapał! Patrzył się w ziemię nieprzytomny wzorkiem. Wyczuł moją obecność i pomału zaczął go podnosić. Przez dłuższą chwilę mierzył mnie wzrokiem.

Nikt się nie odezwał. On pierwszy wykonał ruch. Podsunął pod siebie nogę, oparł się o swoje kolano i zaczął się pomału podnosić. Patrzyłam na to jak oczarowana. Dziwne, ale w ogóle nie czułam strachu. Moje uczucia względem niego zatrzymały się na poziomie „zobaczyłam sąsiada, z którym przeważnie wymieniałam obojętne „dzień dobry"". I to by było na tyle. Zero strachu, zero paniki, zero jakichkolwiek negatywnych uczuć.

Podniósł się. Bez problemu ustał na dwóch nogach, jego oddech uspokoił się. Wciąż mierzyłam go wzrokiem, aż wreszcie nie parsknął oburzony.

- Znowu ty? Mało ci wrażeń ze mną?

Sama zaplotłam ręce na piersi i prychnęłam.

Five Nights at Freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz