ROZDZIAŁ 20

613 60 28
                                    

Następnego dnia obudziłam się i od razu spojrzałam w stronę łóżka Itachi'ego. Gdy spał wyglądał tak niewinnie i słodko zupełnie inaczej niż w jest w rzeczywistości. Usiadłam na łóżku patrząc się cały czas na niego. Miał przykrytą tylko jedną nogę dzięki czemu mogłam zobaczyć resztę jego wspaniałego ciała. Na widok jego piżamy, która składała się tylko z czarnych bokserek lekko przygryzłam wargę. Nie mogłam odlepić wzroku od jego wyrzeźbionego torsu, który przez jego niespokojny sen delikatnie się napinał. Jego czarne jak heban włosy były rozmierzwione dodając mu uroku, a rozchylone lekko usta prosiły się tylko o jedną rzecz.

Udałam się do łazienki z zamiarem wzięcia ciepłego porannego prysznica, jednak tak jak cała kryjówka woda była lodowata i niezdatna do miłej kąpieli. Szybko się ubrałam i po cichu wyszłam z pomieszczenia. Itachi leżał teraz na brzuchu trzymając ręce pod poduszką. Wiedziałam, że ma dzisiaj trening z Kisame, więc postanowiłam go obudzić. Usiadłam na skraju łóżka patrząc na jego przystojną i pełną spokoju buźkę. Odgarnęłam powoli włosy z jego twarzy dając je za jego ucho. Zaczęłam jechać opuszkami palców po nagich plecach wzdłuż kręgosłupa robiąc po drodze różne kształty. Poruszył się niespokojnie

- Itachi...musisz wstać - powiedziałam cicho z uśmiechem

Otworzył powoli zaspane oczy patrząc się na mnie.

- Nie musisz mnie budzić wiem, że mam wstać! - powiedział to z uniesionym głosem odsuwając się ode mnie

Ja tylko uśmiechnęłam się wymuszonym uśmiechem wstając i skierowałam się w stronę drzwi.

Dzisiaj będzie mój pierwszy trening, który pokaże liderowi co tak naprawdę umiem. Weszłam do sali treningowej i od razu zauważyłam Sasori'ego i Paina siedzącego nieopodal. Udałam się na środek stojąc teraz naprzeciw lalkarza.

- Zaczynajcie! - oznajmił Pain

Sasori "ożywił" swoje marionetki, które ruszyły w moją stronę nie czekając, aż się przygotuję. Szybko musiałam wymyślić jakąś obronę mojej osoby

-Katon: Hibashiri!

Stworzyłam strumienie ognia, które przetworzone zostały w różnych formach przed trafieniem w cel. Niektóre marionetki ominęły ogień, a niektóre trafiło. Nim Sasori zdążył ogarnąć sytuację wykonałam kolejne pieczęcie

-Raiton: Amigumo!

Dotknęłam dłońmi ziemi, aby utworzyć dookoła siebie elektryczną sieć, która miała porazić przeciwnika, ale on odskoczył w górę przez co nie został zaatakowany. Jednak szybko to wykorzystałam i zbliżyłam się do niego tak, że uderzyłam go kilka razy, aż wybił się wyżej w powietrze. Wykonałam cięcie zmieszane z uwolnieniem błyskawicy, a następnie skoczyłam nad oponentem z zadziwiającą prędkością i wybiłam cel daleko. Ostatecznie uderzyłam go pięściami naładowanymi uwolnieniem błyskawicy w żołądek, powodując upadek na ziemię. Wyciągnęłam katany chcą zadać cios jednak Pain krzyknął:

- Wystarczy!

Popatrzyłam na niego i na resztę osób siedzących obok. Deidara pokazał mi kciuki w górę uśmiechając się, a mój brat będący blisko niego miał cały czas poważny i bez emocji wyraz twarzy. Nawet na chwilę się nie uśmiechnął by dodać mi otuchy przed werdyktem lidera. Spojrzałam na Sasori'ego leżącego na ziemi, postanowiłam pomóc mu wstać. Podałam mu rękę, ale on tylko ze złością popatrzył na mnie i odepchnął ją.

- Baba cie pobiła! HA! - krzyknął Hidan

- Podobają mi się twoje umiejętności SanSan - zaczął Pain - cieszę się, że ktoś taki będzie w naszej organizacji

- Arigatou

Wróciłam do pokoju, żeby odpocząć i odświeżyć się po ciężkiej walce. Wychodząc z łazienki na poręczy łóżka siedział ten sam kruk co spotkałam parę dni temu. Stanęłam nagle w miejscu patrząc się na niego. On odwrócił głowę w moją stronę i przekrzywił główkę.

- Czego chcesz?

Nic nie odpowiedział, w sumie nawet byłoby to dziwne gdyby to zrobił. Jednak wydawało się, że zrozumiał co powiedziałam, bo wydał z siebie głośny odgłos krakania. Podeszłam do swojego łóżka i położyłam się na nim przez całą drogę czując wzrok ptaka na sobie. Gdy usadowiłam się wygodnie on podleciał do mnie siadając na moim brzuchu.

- Jak ty się tu w ogóle dostałeś?

Spojrzałam na małe okienko w pokoju, ale było zamknięte.

- Wiem, że Itachi zadaje się z takimi jak ty to może jesteś od niego?

Gdy kruk zaprzeczył głową lekko się przeraziłam, że potrafił odpowiedzieć lecz po chwili uśmiechnęłam się do niego mówiąc

- Dobra...przyjmijmy, że jesteś magicznym krukiem i....jeśli chcesz będziemy przyjaciółmi od dzisiaj, ok? - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, a on położył na niej swoją małą łapkę patrząc się na mnie

Nawet nie wiem kiedy usnęłam budząc się dopiero późnym popołudniem. Byłam przykryta kołdrą, a na łóżku siedział Itachi z jedzeniem na talerzu oraz z kubkiem herbaty. Usiadłam na łóżku z uczuciem niedowierzania.

- Jedz - powiedział bez emocji

- Arigatou Itachi-san - wzięłam od niego rzeczy - podobała ci się moja walka? - wzięłam dużego gryza kanapki popijając od razu napojem

- Tak - chciał wstać z łóżka, ale szybko złapałam go za rękę ciągnąc w dół

- Nie idź jeszcze, porozmawiajmy, proszę

- Nie mamy o czym....

Zacisnęłam dłoń na jego nie pozwalając mu wyrwać ręki z uścisku

- Jak to nie mamy o czym, nie widzieliśmy się chyba z ponad sześć lat

- Nic ciekawego nie zdarzyło się w moim życiu - szybkim ruchem wyrwał się i udał się w stronę drzwi wyjściowych

Od razu straciłam apetyt i odłożyłam jedzenie na bok. Podkurczyłam nogi i kładąc łokcie na nich schowałam głowę w dłonie. Łzy powoli zaczynały napływać mi do oczu. Traktował mnie jak kogoś obcego lub jako swojego wroga. Nie miałam pojęcia co mu złego zrobiłam, że jest taki bez uczuć. Musiałam powstrzymać się od okazania emocji tak jak to mówił Itachi: tutaj nie okazuje się emocji, wtedy zobaczą jaka jesteś słaba.

Całe dnie spędziłam najpierw rano na treningach, a później z krukiem, którego nazwałam Shirai. Pain nie wysyłał mnie ma misje, ponieważ według niego jestem jeszcze za mało doświadczona.

Pewnego dnia siedziałam nad przepaścią z ogromnym wodospadem, który był granicą kraju. Bardzo lubiłam tu przychodzić i tutaj też często spotykałam mojego przyjaciela. Patrzyłam się na zachód słońca, którego ostatnie promienie padały na spadającą w dół wodę tworząc w powietrzu małą tęcze. Oparłam się rękami na ziemi odchylając swoje ciało do tyłu dając dostęp słońcu, aby oświetlił całą moją twarz. Zamknęłam oczy wsłuchując się w odgłos płynącej wody. Po chwili poczułam delikatny podmuch i coś lekkiego usiadło na moich udach. Powoli uchyliłam powieki kierując wzrok na swoje nogi.

- Cześć, Shirai

Usiadłam prosto i dotknęłam opuszkami palców jego miękkich czarnych piór. Zamyśliłam się na chwilę cały czas głaszcząc ptaka.

- Wiesz...Shirai - powiedziałam nie odrywając wzroku od zachodzącego słońca - opowiedziałam ci chyba już całe moje życie, ale chcę żebyś wiedział coś jeszcze - wzięłam głęboki oddech i po paru sekundach go wypuściłam - to uczucie z przed więcej niż sześciu laty do Itachi'ego nadal we mnie jest - popatrzyłam na kruka ze łzami w oczach - szkoda tylko, że to działa tylko u jednej strony - wciągnęłam powietrze przez nos i wydałam przy tym charakterystyczny dźwięk, szybko otarłam rękawem łzy płynące powoli z oczu - gomen, nie powinnam.

Kruk prawdopodobnie zrozumiał, że potrzebuję teraz zrozumienia oraz bliskości drugiej osoby dlatego starał się mnie pocieszyć. Podszedł bliżej mojego brzucha i przytulił się do niego kładąc się obok.

- Arigatou, Shirai...

Więzień dobra i zła | Kakashi x OC x Itachi | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz