ROZDZIAŁ 15

838 65 24
                                    

Wstałam rano i udałam się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Miałam dzisiaj wolne, więc nigdzie się nie spieszyłam. Zrobiłam sobie w spokoju herbatę i usiadłam przy stole podpierając się łokciem o blat. W mojej głowie cały czas brzmiały słowa Sasuke mówiące jak bardzo mnie nienawidzi. Wydawało mi się, że chłopak nie przyszedł na noc, ponieważ jak sprawdziłam o później porze jego łóżko było puste. Trochę się wtedy zdenerwowałam, gdyż miał on tą głupią pieczęć od Orochimaru, ale Kakashi zrobił ochronną barierę wokół niej, więc nie powinna stanowić problemu. Cieszyłam się błogą ciszą w domu niestety nie na długo. Ktoś zaczął energicznie i głośno pukać, a nawet walić w drzwi tak, że aż podskoczyłam na krześle. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i od razu do mieszkania wparował Naruto.

-Sasuke udał do się Orochimaru!!! Musimy go gonić!!! - złapał mnie ramiona i zaczął szarpać w tył i przód tak, że głowa latała mi na różne strony - Złapałam jego ręce uniemożliwiając mu dalsze wstrząsy moją osobą -Musisz iść do Hokage ona wszystko Ci powie!!!

Szybko wybiegłam z domu nawet nie zamykając drzwi na klucz i udałam się do Piątej. Będąc przy budynku, który na szczęście znajdował się niedaleko mojego mieszkania wbiegłam przez bramę w stronę schodów. Wskakiwałam nawet po trzy schodki, żeby jak najszybciej dowiedzieć się czegoś więcej w tej sprawie.

***Time skip***

-NIEEE!!! I TO OSTATNIE MOJE SŁOWO NA DZIŚ KIEROWANE DO CIEBIE

-Ale Tsunade-sama...

-JESTEŚ CZŁONKIEM RODZINY WIĘC NIE MOŻESZ BRAĆ UDZIAŁ W MISJI - Hokage wstała z krzesła patrząc się na mnie ze złością w oczach - wiem co myślisz teraz SanSan, ale uwierz mi to dla twojego dobra - odwróciła się do okna patrząc na budzącą się Konohe

-Dobrze....rozumiem - spuściłam głowę w dół czując dłoń Naruto na swoim ramieniu

-Wszystko będzie dobrze SanSan-chan, odzyskam Sasuke i sprowadzę go do domu obiecuję, dattebayo!!

Ruszyłam do domu w ponurym nastroju zahaczając o pobliskie sklepy, aby kupić jakiś alkohol. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić to było za dużo jak dla mnie. Tak jak niespełna miesiąc temu mój świat pełen radości i energii zamienił się w smutek, ból oraz rozpacz. Nie wiedziałam co mam począć, szwendałam się po mieście bez jakiejkolwiek celu. Zaopatrzona w środki, które na chwilę pomogą zapomnieć mi o wszystkim ruszyłam powolnym krokiem do domu. Nie potrafiłam już płakać, może dlatego, że nadal do mnie to nie dotarło, że brat nas opuścił...mnie opuścił. Wyglądałam jak trup, jak wrak człowieka rozsypujący się na proch coraz bardziej i bardziej.

Parę minut później gdy weszłam do domu ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich opierając się o nie trzymając klamkę w dłoni. Nie chciałam niczyich odwiedzin, chciałam pobyć teraz sama, tylko ja i głucha cisza w domu. Otworzyłam i nawet jeszcze nie dojrzałam kto to, ponieważ ktoś rzucił się na mnie przytulając mocno do swojej piersi. Gdy poczułam ten wspaniały zapach od razu wiedziałam kto jest moim gościem.

-Tak mi przykro

-Kakashi....jest ok....

Spojrzał na mnie przelatując wzrokiem z góry na dół i kiwając głową

-Jak dobrze, spójrz na siebie minęło dopiero parę godzin od jego zniknięcia, a ty wyglądasz jak by cie coś przejechało - pocałował mnie w czoło - nie pozwolę na to, żebyś się wykończyła

Chwycił mnie za ramiona odsuwając od siebie wbijając wzrok we mnie

-Pakuj się, od dzisiaj będziesz mieszkać u mnie

Więzień dobra i zła | Kakashi x OC x Itachi | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz