Rozdział 1

5.6K 348 12
                                    

Leżałam w swoim nowym pokoju przykryta kołdrą. Panowała ciemność, w końcu był środek nocy, a mnie obudził głośny hałas. Myślałam, że to ktoś z rodziny, więc nie wychodziłam z pokoju, bo nie widziałam w tym sensu. Rozejrzałam się jedynie, ale nie ujrzałam niczego prócz ciemności. 
Nagle usłyszałam ciężkie kroki, które z chwili na chwilę stawały się głośniejsze. Słyszałam już kiedyś ten charakterystyczny dźwięk, tylko jedna dobrze znana mi osoba chodziła tak ciężko. Jak o niej pomyślałam to od razu poczułam gęsią skórkę.
Odgrażał mi i wiedziałam, że mi nie odpuści.
Kroki stawały się głośniejsze, po czym nagle ustały. Próbowałam usłyszeć cokolwiek, ale panowała cisza. Słyszałam jedynie głośne walenie własnego serca.
Nagle drzwi z impetem się otworzyły, a jego przekrwione oczy, które widziałam nawet w ciemności, spojrzały na mnie. Poczułam całkowity bezwład, nie potrafiłam się poruszyć. Nawet złapanie oddechu było dla mnie trudne.
- Znów się spotykamy – powiedział i uśmiechnął się. Z kieszeni wyciągnął nóż na sprężynkę i przez jedno kliknięcie ostrze się ukazało. Z ledwością przełknęłam ślinę, a krew odpłynęła z mojej twarzy. Wciąż nie potrafiłam się poruszyć, co przerażało mnie jeszcze bardziej.
- Mówiłem Ci, że się spotkamy. – Przejechał nożem po swoim palcu sprawdzając jak ostry jest. – Teraz mogę się zemścić. – Szyderczy uśmiech pojawił się na jego twarzy. Usiadł na brzegu łóżka i chwycił moją rękę. Przejechał ostrzem po skórze. Od razu poczułam palący ból, a krzyk wydostał się z mojego gardła. Próbowałam go odepchnąć od siebie, ale moje ciało nawet nie drgnęło. Widziałam jak mnie krzywdził, czułam zimny metal, który wędrował po moim ciele zostawiając po sobie otwarte rany, z których sączyła się krew. Krzyczałam z bólu nie mogąc nic zrobić. Słone łzy wypływały spod moich powiek.
- Wiesz, że tamtego dnia nie powinno być Cię w domu, mała suko? – warknął i w przypływie gniewu przejechał nożem po moim gardle. To był koniec.

Zerwałam się do pozycji siedzącej. Zaczerpnęłam głęboki wdech, a moje dłonie od razu powędrowały na moją szyję. Zero krwi czy też jakiegokolwiek rozcięcia. Rozejrzałam się po pokoju, który był pusty. Nie było go tutaj. Odetchnęłam z ulgą. To był tylko głupi sen, który od tygodnia powtarzał się każdej nocy. 
- Lauren? Lauren, wszystko dobrze?! – Usłyszałam krzyk dochodzący zza drzwi. Po chwili do pokoju wpadł mój starszy o rok kuzyn. W prawej ręce trzymał kij baseballowy, a lewą się asekurował. Widać, że ledwo wstał, bo był w samych bokserkach, a jego czarne włosy były w nieładzie. Rozejrzał się po pokoju, po czym spojrzał na mnie.
- Boże, Lauren – odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że wszystko ze mną dobrze. – Co się stało? Dlaczego krzyczałaś?
- Koszmar – odparłam jedynie i wyszłam spod kołdry. – Przepraszam, że Cię obudziłam.
- Nie ma sprawy, wystraszyłem się – powiedział i zapalił światło, które od razu mnie oślepiło. Przymknęłam oczy i zrobiłam skwaszoną minę. Następnie podeszłam do szafy nie zwracając na niego uwagi. Ubrałam czarne rurki i bluzę tego samego koloru.
- Gdzie Ty idziesz w środku nocy? – zapytał zdziwiony ocierając twarz.
- Muszę odetchnąć. Teraz na pewno nie zasnę. – Schowałam do kieszeni telefon i słuchawki. – Twoi rodzice wrócili?
- Nie. Pisali, że zostaną u babci na noc. – Oparł się o framugę. – Iść z Tobą?
- Poradzę sobie.
Minęłam go w drzwiach. Zbiegłam po schodach na parter nie siląc się na to, aby włączyć światło. W dzieciństwie przyjeżdżałam tutaj z tatą niemalże co weekend, wiec ten dom znałam jak swój własny. Mój tata przyjaźnił się z wujkiem i ciocią, tylko w trójkę. Wujostwo, mimo że ciocia i mama to siostry, nigdy nie chcieli o niej słyszeć. Od kiedy pamiętam kłóciły się niemalże o wszystko, dlatego moja matka tutaj z nami nie przyjeżdżała i miała pretensje o to do mojego taty, który nigdy się tym nie przejął. W tamtym czasie Jake był dla mnie niczym starszy brat, którego nigdy nie miałam. Wspierał mnie, mimo że byliśmy małymi dziećmi. Jednak kiedy mój tata zmarł, matka kompletnie odcięła mnie od swojej rodziny. Po tylu latach wróciłam, ale nie byłam taka sama. To co przeszłam zmieniło mnie całkowicie i wiedziałam, że nie dogadam się już z nim tak jak kiedyś. Żyliśmy w dwóch całkowicie innych światach i wątpię, abyśmy znaleźli jakąkolwiek nić porozumienia 
- Laur.
- Co? – Odwróciłam się do niego przodem. Stał na schodach i patrzył jak ubieram swoje czarne trampki i chwytam kluczyki.
- Jedź ostrożnie.
- Nie musisz się martwić, Jake. Nie jesteś moim starszym bratem – odparłam oschle. Od kiedy zmarł mój tata, a całkowitą opiekę nade mną przejęła moja matka, zmieniłam się. Zawsze uchodziłam za miłą i grzeczną dziewczynkę i taka byłam. Dopóki była okazywana mi miłość. Gdy przestano, stałam się, mimo młodego wieku, wypruta z emocji. Wszyscy moi znajomi przywykli do tego, że nie należałam do najmilszych osób. Właściwie to mało kto był tam miły. Byliśmy dla siebie jak rodzina i wiedzieliśmy jak mamy się do siebie odzywać, aby nie działać sobie na nerwy.
Wyszłam z domu i skierowałam się do garażu. Szybko się otworzył, a ja spojrzałam na swój ukochany motor. Podeszłam do niego i przejechałam dłonią po całej jego długości. Przed wyrok sądu nie mogłam go ruszyć. Minął tydzień od rozprawy i trzy dni od mojej przeprowadzki. Dopiero od jutra miałam zgodę, aby na nim jeździć, ale nie dbałam o konsekwencje. Musiałam ponownie usłyszeć ten silnik i poczuć znajomy wiatr we włosach. Wsiadłam na mój skarb, odpaliłam, wyjechałam powoli z garażu, zamknęłam go i nie zwracając już na nic uwagi odjechałam. Nie zważałam na znaki, które nakazywały jechać wolniej. Czułam gniew przez wszystko, co stało się wciągu ostatnich dwóch tygodni. Byłam wściekła na siebie, matke i policje. Byłam wściekła na wszystkich.
Jeździłam bez celu przez dwadzieścia minut. W końcu zatrzymałam się nad oceanem. Zeszłam z motoru i zaciągnęłam się znajomym, słonym zapachem. Słychać było jedynie szum fal, bo plaża była pusta. Nic dziwnego, był środek niedzielnej nocy. Każdy normalny człowiek wolałby teraz spać i przygotować się odpowiednio na nadejście nowego tygodnia.
Przestałam to robić już kilka lat temu.
Odkąd mój tata od nas odszedł nie potrafiłam spać, więc kończyło się zazwyczaj na nocnych spacerach i rozmyślaniach. Pewnej nocy poszłam do parku i wtedy poznałam swoich znajomych. Przyjaźniłam się już wtedy z Normani, ale ona nie należała do osób, które mają bezsenność - wręcz przeciwnie, ona kochała sen. Dlatego co noc spotykałam się z nowymi znajomymi. Ona nie była zadowolona z tego powodu, bo oni byli starsi i cóż.. niezbyt przejmowali się policją i prawem. To mi się podobało. Korzystali z życia i robili to co chcą, nie mieli żadnych ograniczeń. Mani przed obawą stracenia mnie sama do nas dołączyła i stała się taka sama. Może wciąż obawia się wielu rzeczy i potrafi zachować zdrowy rozsądek, ale zawsze z nami była, bo się o mnie martwiła. To ona zawsze wyciągała mnie z tarapatów, a ja mimo to nie potrafiłam być dla niej miła. Kochałam ją jak siostrę, byłam w stanie zrobić dla niej wszystko i ona dobrze o tym wiedziała, ale tak samo mnie znała i wiedziała jak sarkastyczna potrafię być i jak ciężki i specyficzny charakter mam. Jako jedyna wie przez co przeszłam. Myślę, że dlatego ze mną została. Wielu ludzi, których poznałam w przeciągu kilku ostatnich lat ode mnie odeszło. Nie dziwiłam im się. Nie otwierałam się przed nikim i to ich denerwowało. Cóż, ja za nimi nie płakałam. I tak kochałam spędzać czas sama ze sobą i poświęcać go na swoje zainteresowania, o których mało kto miał w ogóle pojęcie.
Usiadłam na piasku i z kieszeni wyciągnęłam paczkę papierosów. Chwilę patrzyłam na niego i bawiłam się nim w palcach. Wiedziałam jaki był warunek ciotki - miałam przestać palić albo starać się ograniczyć.
Nie potrafiłam.
Po jednej z kłótni z matką, gdy nie potrafiłam się uspokoić i miałam ochotę zniszczyć wszystko co było na mojej drodze, Ethan, jeden z moich znajomych dał mi papierosa. To był pierwszy raz, gdy miałam to w ustach i obawiałam się, że mi nie pomoże. Miałam jedynie czternaście lat i nie byłam nawet pewna czy będę potrafiła się zaciągnąć. Gdy tylko pociągnęłam, zaczęłam się krztusić, a on wytłumaczył mi, co mam zrobić. Kiedy poczułam jak nikotyna przenika do moich płuc, wiedziałam, że to będzie mój lek i od tamtego czasu paliłam, gdy tylko mogłam i jak coś nie szło po mojej myśli. Oczywiście Normani się to nie spodobało i zawsze patrzyła na mnie krzywo, gdy to robiłam, ale nie przejmowałam się. W kółko powtarzała, że z tego można umrzeć, ale nie zależało mi. Wciąż nie zależy. Co za różnica czy tutaj zostanę, czy umrę? Dla większości tak będzie lepiej. W sumie, dla wszystkich, którzy mnie znają. Raz usłyszałam od matki, że żałuje, że mnie urodziła.
Ja żałowałam, że się mnie nie pozbyła.
Potrząsnęłam głową, aby odgonić wszystkie myśli i wsadziłam papierosa między wargi. Odpaliłam go i zaciągnęłam się. Patrzyłam na fale, które dzisiejszej nocy były wyjątkowo spokojne. Poczułam jak dym przechodzi do moich płuc, a spokój od razu mnie ogarnął. Próbowałam wymazać z pamięci twarz, która mi się przyśniła, ale to było na nic. Ona wciąż była wyraźna, a wspomnienie świeże. Wiedziałam, że minie kilka lat, a ja i tak będę widzieć jego twarz i spojrzenie, które zawsze wyrażało nienawiść w stosunku do mnie.
- Bezsenna noc? – Usłyszałam głos. Podniosłam głowę i przygotowałam w myślach jakąś chamską odpowiedzieć, aby człowiek, który mi przeszkodził sobie poszedł i dał spokój, ale kiedy spojrzałam w jej brązowe oczy, nie wiedziałam co odpowiedzieć i pierwszy raz poczułam stres.
- Mogę się przysiąść? – zapytała, więc bez słowa kiwnęłam głową. Zajęła miejsce obok mnie i spojrzała na wodę. Patrzyłam na nią kątem oka i musiałam przyznać, że była piękna. Miała pełne usta i długie brązowe włosy, które opadały na jej twarz. Ubrana bardzo podobnie do mnie, siedziała i patrzyła w jeden punkt.
Widziałam wiele pięknych dziewczyn, ale ta była.. wyjątkowa.
- Długo tutaj siedzisz? – zapytała i spojrzała na mnie. Lekko się speszyłam i odwróciłam wzrok. Strzepałam papierosa i zaciągnęłam się grając na czasie. Bałam się, że jak szybko wypowiem jakiekolwiek słowo mój głos zadrży.
- Kilka minut temu przyjechałam – odparłam po chwili ciszy. Ona kiwnęła głową i podciągnęła nogi pod brodę. Objęła je ramionami i ułożyła ją na kolanach. – A Ty tak lubisz w nocy spacerować?
- Nie mogę spać, a to najlepsze miejsce na odświeżenie mózgu.
- Bezsenność czy koszmar?
Odwróciła od razu głowę w moją stronę i spojrzała mi w oczy. Kilka chwil nie odrywała ode mnie wzroku. Analizowała moją twarz i myślała zapewne nad słowami. Ja za to skupiłam się na jej oczach; niemalże czekoladowych tęczówkach. Były piękne tylko martwiło mnie to, że jej białka były lekko czerwone, a oczy podpuchnięte. Byłam pewna, że to nie była jej pierwsza nieprzespana noc. I przepłakana.
- Raczej to drugie – odparła w końcu wciąż nie odrywając wzroku ode mnie. - A u Ciebie co?
- To samo. – Odwróciłam głowę, aby wypuścić dym. Nie spojrzałam na nią ponownie. Była pierwszą osobą, przy której byłam nieśmiała. To mi się nigdy nie przytrafiło.
- Przeszłość, przyszłość czy coś nierealnego?
- Co? – Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc co miała na myśli.
- Co Cię męczy – wyjaśniła od razu. – Przeszłość, coś co przeżyłaś. Przyszłość, coś co może się stać czy może Twój mózg wymyśla coś nierealnego jak, na przykład zjedzenie przez wilkołaka?
Chwilę przetwarzałam jej słowa. Patrzyłam na nią spod przymrużonych powiek. Zdecydowanie mnie zrozumie. Wiedziała o czym mówi i na pewno przeżywa coś podobnego do mnie. Moim jedynym lękiem była przeszłość. Tego, co spotka mnie za kilka dni się nie bałam. Właściwie to nie obchodziło mnie czy będę nawet żyć. Wszystko było mi już całkowicie obojętne i nie potrafiłam nawet myśleć o przyszłości. Byłam za bardzo nieobliczana.
Rzeczy niestworzonych nigdy się nie bałam. Jak byłam mała i nie chciałam iść spać, tata zawsze straszył mnie, że przyjdzie potwór i mnie ukaże.
Nigdy nie działało.
- Pierwsza opcja, Pani psycholog – zaśmiałam się i pokręciłam głową. Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Zaciągnęłam się ostatni raz i odrzuciłam papierosa na bok. – A Ciebie?
- Tak samo. – Kiwnęła głową. – Wiesz jak się tego pozbyć?
Zgięłam nogi i oparłam się o kolana łokciami. Odwróciłam głowę w jej stronę i spojrzałam na nią pytająco. Nie miałam pojęcia. Nie wyspałam się ani jednej nocy odkąd to się wydarzyło. Od tygodnia funkcjonowałam jedynie na kawie. Zresztą zawsze tylko to napędzało mnie do życia.
Dziewczyna przygryzła wargę i spojrzała na wodę. Chwilę myślała, widziałam skupienie na jej twarzy.
- Jak dziecko zaczyna się topić albo ogółem człowiek, wiesz co się robi, aby nie bali się wody?
- Muszą ponownie do niej wejść. Nawet się ich zmusza – odparłam bez zastanowienia. Sama to przeżyłam, gdy w wieku sześciu lat wypadłam z pontonu na otwarte morze. Gdyby nie mój tata, nie byłoby mnie. Po wszystkim, mama mnie przytuliła, a gdy podpłynęliśmy bliżej brzegu kazała mi pływać. Zmuszała mnie i tak oto nie bałam się, wręcz przeciwnie - kochałam nurkować i pływać na głębokiej wodzie.
- Masz odpowiedź. – Wstała i wytrzepała tyłek z piasku. Spojrzała na mnie. – Musisz zmierzyć się z lękami.
- A Ty?
- Ja już się raczej tego nie pozbędę. – Wzruszyła ramionami i zaczęła odchodzić. Odwróciła się jednak, gdy była kilka kroków ode mnie i ostatni raz spojrzała mi w oczy. – Powodzenia.
Smutno się uśmiechnęła i zostawiła mnie samą z moimi myślami pośrodku ogromnej plaży.

------------------------------

Zdecydowałam się dodać jednak dzisiaj i... przegrałam zakład z przyjaciółką, także jest pierwszy rozdział! :D 

Co sądzicie? 

Mam nadzieje, że się podoba i was nie zawiodę. 

3majcie się ♥

Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz