Rozdział 7

3.8K 282 16
                                    

Bawiłam się niespokojnie palcami i co chwilę odwracałam głowę w bok, aby sprawdzić czy nikt nie idzie. Niestety, plaża wciąż była pusta. Siedziałam tutaj od godziny i z minuty na minutę traciłam jakąkolwiek nadzieję, że ona się tutaj pojawi. 
Byłam po rozmowie z ciocią, która o dziwo przebiegła bardzo dobrze. Obiecałam jej poprawę, a ona zapewniła, że we mnie wierzy. Po tym poczułam ogromną ulgę, której nawet nie okazałam - to na pewno za szybko się nie zmieni. Jake wciąż na mnie wrogo patrzył, ale nie dziwiłam mu się, zachowywałam się w stosunku do niego jak suka. Ale on naprawdę mnie irytował! Miał osiemnaście lat, a potrafił zachowywać się jak trzylatek. A jego humorki były gorsze niż u mnie.
Spojrzałam na zegarek i westchnęłam, gdy ujrzałam, że jest już kilka minut po czwartej. Podniosłam się z piasku, otrzepałam się i zaczęłam kierować w stronę motoru. Nie mam pojęcia co sobie myślałam. To było wiadome, że się nie zjawi, nie po tym jak ją potraktowałam.
Pokręciłam głową i poprawiłam kaptur.
Cała chęć do poprawy od razu znikła i miałam ponownie ochotę w coś uderzyć. Dlaczego byłam taką suką? Czego ja po niej oczekiwałam? Przecież ona nie była głupia i widziała jaka jestem. Nikt normalny nie chciałby utrzymywać kontaktu z kimś takim jak ja.
- A gdzie Panna się wybiera? – Usłyszałam, a na mojej twarzy o razu pojawił się uśmiech. Odwróciłam się i ujrzałam Camilę. Stała ubrana w dresy - tak jak zawsze tutaj - a w dłoniach trzymała kubki prawdopodobnie z kawą. – Przychodzę kilka minut później, a Ty już chcesz się ulotnić. A ja Ci kawę kupiłam, nieładnie.
- Niech Pani wybaczy, Panno Camilo – odparłam ze stoickim spokojem. – Nigdy mnie Panna nie zawiadamia, o której będzie, więc skąd mam wiedzieć czy w ogóle zamierza przybyć?
- Nie mam Pani numeru telefonu, więc jak mam dać znać? – Skrzywiła się nieco. – A Panna już nie jest zła?
- Nigdy nie byłam. – Zrobiłam kilka kroków w jej stronę. Jej czujny wzrok obserwował każdy mój ruch, a gdy stanęłam naprzeciwko niej, uśmiechnęła się. – Przepraszam, Camila. Przepraszam za wszystko, ja po prostu..
- Uważasz, że jesteś dla mnie nieodpowiednia? – weszła mi w słowo. Pierwszy raz spojrzałam w jej oczy, ale szybko spuściłam wzrok. Pokiwałam twierdząco głową i zaczęłam bawić się nerwowo palcami. Nienawidziłam się stresować, a najgorsze było to, że nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego to robię. Czy to z obawy, że sama ze mnie zrezygnuje, bo zrozumie jaka naprawdę jestem?
- Pozwól, że sama będę decydować. – Puściła mi oczko i podała kubek, który od razu przyjęłam. Skierowałyśmy się z powrotem na plażę i usiadłyśmy na chłodnym piasku. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, jednak mi wybaczyła i nie przekreśliła.
Przyłożyłam kubek do ust i napiłam się ciepłego napoju. Gorąca kawa latte od razu mnie nieco rozgrzała.
- Mam nadzieję, że trafiłam – powiedziała. Oparła bokiem głowę na dłoni i na mnie spojrzała.
- Moja ulubiona – przyznałam i ponownie przechyliłam kubek. Następnie wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na nią. Patrzyła wciąż na mnie. – Co tak patrzysz?
- Nie mogę? – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się delikatnie.
- Słuchaj.. Naprawdę chciałam Cię przeprosić za to co ostatnio odpieprzałam – powiedziałam na jednym oddechu. – Przepraszam. Moja przeszłość nie jest ciekawa i.. najzwyczajniej w świecie boję się, okej? Boję się, bo Cię polubiłam.
- Rozumiem. – Kiwnęła głową. – Ale ja też nie jestem małym dzieckiem i wiem z kim chcę rozmawiać. Dasz mi takie prawo?
- Po prostu nie chcę, żeby coś się stało.
- O Hayley się tak nie martwisz – wyszeptała i napiła się kawy. Odwróciła wzrok i pokręciła głową.
- Co? – Zmarszczyłam brwi.
- Idziesz z nią na imprezę. Nie boisz się o nią?
- Jest jedna zasadnicza różnica – spojrzałam w jej oczy – Ciebie lubię i przy Tobie jestem inna.
- Inna? – Przechyliła głowę i obdarzyła mnie pytającym spojrzeniem.
Miałam ochotę się spoliczkować. Nie powinnam była tego mówić. Nigdy nie należałam do wygadanych osób, więc o co chodziło? Dlaczego to powiedziałam? Musiałam teraz z tego jakoś wybrnąć. Nie miałam ochoty się zwierzać, nigdy, a teraz sama sprawiłam, że zaistniała idealna do tego sytuacja.
- Jeżeli chcesz to możesz przejść się z nami na imprezę – wypaliłam bez przemyślenia. Dlaczego to zaoferowałam? To miejsce nie jest ani fajne, ani bezpieczne. Wszyscy tam ćpają, a bójki to norma. Bez nich tak właściwie impreza nie istnieje.
- Nie przeszkodzę wam w randce?
Kiedy to powiedziała, zaczęłam krztusić się kawą. Nachyliłam się do przodu, a ona kilkakrotnie klepnęła mnie w plecy.
- Ja i Hayley? – wydusiłam z siebie łapiąc oddech. Nie polecam dławienia się kawą - jest później w nosie, co nie należy do miłych rzeczy. – Nie jest w moim typie, to po pierwsze. A po drugie, przed chwilą powiedziałam Ci, że nie mam o niej zdania.
- Czyli mogę z Tobą iść?
- Pod jednym warunkiem. – Pokazałam jeden palec, a ona kiwnęła głową, abym kontynuowała. – Będziesz trzymać się ze mną, dobrze?
- Oczywiście. – Wyszczerzyła się szeroko, po czym pochyliła się i pocałowała mnie delikatnie w policzek. – Dziękuję.
- Nie ma za co, Camz – wyszeptałam wciąż nieco zaskoczona przez jej mały gest. Bałam się jedynie, że rumieniec wtargnie na moją twarz, a to było coś ostatniego, co chciałam.
- Więc.. – zaczęła, ale przerwała na chwilę. Zmarszczyła brwi i napiła się kawy, po czym zaczęła rysować jakieś wzorki palcem na piasku. – Ty wolisz dziewczyny?
- Przeszkadza Ci to?
Błagam, to chyba żart. Jeżeli ona teraz przytaknie, przysięgam, że w coś uderzę lub zniszczę.
- Nie, zupełnie nie – zapewniła i zaczęła kołysać się w przód i w tył. Przygryzła wargę, a wzrok zapatrzony miała w ocean przed nami. Widać, że intensywnie nad czymś myślała, więc postanowiłam się nie odzywać. Napiłam się ponownie kawy, która dodała mi energii i wzięłam głęboki wdech.
Nie mam pojęcia o czym ona myślała, ja pierwszy raz zaczęłam zastanawiać się nad przyszłością. Wiedziałam, że będę musiała się zmienić; swoje nawyki, zachowanie i przede wszystkim odzywki, które krzywdziły moich bliskich. Najgorsze było to, że nie potrafiłam okazać uczucia. Zależało mi na nich, ale robiłam wszystko, aby tego nie wiedzieli. Nie miałam pojęcia dlaczego. Nie potrafiłam się przełamać i to nawet nie było moją winą, lecz mojej matki, która skutecznie unikała okazywania mi jakiegokolwiek uczucia.
Przysięgam, nienawidziłam tej kobiety z całego serca. Była najlepsza, gdy mój tata żył, a później...
Od kilku lat pałam do niej nienawiścią.
Pierwsze przyprowadziła swojego kochasia do naszego mieszkania, a później oświadczyła, że za niego wychodzi. Mi od razu nie przypadł do gustu, a moja siostra go polubiła. O dziwo.
Na samo wspomnienie jego twarzy miałam ochotę ponownie w coś uderzyć. Nienawidziłam go za wszystko co zrobił czy też powiedział. Do czego się przyczynił i jak bardzo mnie zniszczył.
- Jak się o tym dowiedziałaś? – zapytała nagle wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia. Spojrzałam na nią pytająco, bo nie miałam pojęcia, co miała na myśli. Czy powiedziałam coś na głos?
- Że wolisz dziewczyny – wyjaśniła szeptem.
- Ach. – Odchyliłam się do tyłu i usiadłam po turecku. – Zakochałam się.
- Wciąż jesteś?
- Nie. – Pokręciłam głową i zaczęłam bawić się piaskiem przesypując go między palcami. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie Lucy. Zawsze patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami z ciekawością. Lubiłam z nią rozmawiać, mimo że byłyśmy małe. Ona była moim wszystkim, chociaż wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ją kocham.
- To dlaczego tak się uśmiechasz na jej myśl? – dopytywała. Dźgnęła mnie w ramię, a ja pokręciłam głową.
- To była moja najlepsza przyjaciółka, a nasz kontakt urwał się kilka lat temu, bo musiała się przeprowadzić. Mam z nią wiele wspomnień.
- Ile miałaś lat?
- Znałam ją od urodzenia. – Napiłam się kawy i oblizałam usta. – Nasi rodzice się przyjaźnili, więc my też.
- I to było zakochanie? Skąd o tym wiesz? Byłaś mała – prychnęła, a ja pokręciłam głową.
- Myślisz, że wiedziałam? Dopiero później zdałam sobie z tego sprawę – przyznałam. – Zawsze patrzyłam na nią inaczej, kochałam spędzać z nią czas.
- Może to była po prostu dobra przyjaźń?
- Nie. – Pokręciłam głową i ponownie napiłam się kawy. Miałam ochotę wyciągnąć papierosa i go odpalić, ale wiedziałam, że ona go zabierze. Tak jak ostatnio.
- Po prostu to było inne – stwierdziłam i wzruszyłam ramionami. – Kochałam patrzeć w jej oczy, na jej uśmiech. Każdy weekend spędzałyśmy u niej zazwyczaj w jej wielkim ogrodzie, po którym zawsze biegałyśmy. Uwielbiałam leżeć z nią na trawie i słuchać jej śmiechu. Miałam wielu przyjaciół, ale ona zawsze była..
- Inna – dokończyła za mnie, a ja kiwnęłam głową. Dokładnie. Lucy była.. wyjątkowa. Mimo bardzo młodego wieku widziałam w niej to coś i byłam pewna, że wszystkie przyszłe lata spędzę z nią. Niestety, kilka lat później wyprowadziła się, a ja przez to bardzo cierpiałam. Nie mogłam się pozbierać, jej uśmiech zawsze poprawiał mi nastrój. Potrafiła mnie rozgryźć, a gdy wyjechała.. było tak nijako. Byłam smutna. Po kilku latach, gdy stałam się bardziej dojrzała, doszło do mnie co do niej czułam. Na szczęście moje uczucia całkowicie wygasło, z resztą to było tylko dziecięce zakochanie. Pierwsza miłość, którą przeżył chyba każdy. Do tego nie widziałam jej od kilku lat, jedynie niekiedy widuję jej zdjęcia na niektórych stronach. Kiedyś jeszcze pisałyśmy, ale pewnego dnia kontakt tak o się urwał i żadna z nas chyba nie chciała go ponowić. Po prostu zapomniała, a ja się z tym pogodziłam. Za każdym razem jak dodawała zdjęcia z jakąś dziewczyną i widziałam jej uśmiech, który tak dobrze znałam, cieszyłam się. Chciałam jedynie jej szczęścia, zależało mi na tym. Była wspaniałą osobą, które moje małe serduszko pokochało i tylko tego pragnęłam. Nie obchodziło mnie z kim, ważne, aby był dla niej dobry.
- Lubię Twój uśmiech – wypaliła nagle. Odwróciłam głowię i spojrzałam na nią. Na jej policzki wkradł się mały rumieniec, który próbowała ukryć włosami. Na marne.
Zaśmiałam się i napiłam ponownie kawy.
- Dlaczego o to pytasz? – zapytałam przechylając głowę w jej stronę.
- O co konkretnie?
- Skąd wiem, że wolę dziewczyny – wyjaśniłam. – Zastanawiasz się nad sobą?
- Co? Nie – speszyła się od razu.
- Camila – westchnęłam. – Jak coś to możesz mi ufać.
- Ale naprawdę. Ja wolę facetów – powiedziała i napiła się kawy. Pokręciłam głową. Gołym okiem widać, że nie jest sama pewna tego, co mówi. Nie pytałaby lub nie peszyła tak łatwo. Chciałam o coś jeszcze zapytać, ale nie mogłam. Wypytywanie to najgorsze co może być w szczególności, gdy widziałam, że nie jest dla niej przyjemny ten temat.
A może to ja ze względu na to, że mi się podobała próbowałam to sobie wmówić? Miałam tak już kilka razu. Zawsze tak było, że dziewczyna, która mi się spodobała, mimo moich przypuszczeń była hetero. Mój radar zawsze zawodził przy pięknych osobnikach.
- Dlaczego wszyscy sądzą, że jesteś niemiła?
- Mam bitch face'a – powiedziałam bez zastanowienia i wzruszyłam ramionami. Ona parsknęła śmiechem i przechyliła się do przodu. Uśmiechnęłam się na widok jej śmiejącej się. Szybko jednak poprawiła się i spojrzała na mnie. Uniosła lewą brew, a usta wygięły się w szeroki uśmiech.
- Co masz?
- Sukowaty wyraz twarz – westchnęłam. – Taka już jestem. Plus dla wszystkich jestem niemiła.
- Dla mnie nie jesteś. Dlaczego?
- Próbuję się tego dowiedzieć od nocy, w której Cię poznałam, Camz – zaśmiałam się cicho. Naprawdę nie miałam pojęcia, dlaczego. Była naprawdę jedyną osobą, której okazywałam sympatię i z którą naprawdę mogłabym się zaprzyjaźnić. Nawet dla Mani, która zna mnie od dziecka taka nie byłam. Coś było z Camilą nie tak, ale jeszcze nie wiedziałam co.
- Czuję się wyjątkowa. – Uśmiechnęła się szeroko i pokiwała na boki zadowolona głową. Zaśmiałam się. Przypominała mi małego, słodkiego pingwina.
- Bo jesteś – wyszeptałam. Gdy te słowa do niej dotarły, odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała prosto w moje oczy. Naprawdę zaczynałam kochać jej czekoladowe tęczówki. To nie był zwykły brąz.. to był.. nawet nie potrafię znaleźć na to słów. Nawet „wyjątkowe" to za mało.
- Ja też jestem przy Tobie inna – wyznała i napiła się kawy.
- Tak? To znaczy? – Oparłam głowę na dłoni i spojrzałam na nią z ciekawością.
- Uśmiecham się szczerze – odpowiedziała. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, więc chwilę siedziałam bez ruchu i po prostu na nią patrzyłam. Teraz to ja czułam się wyjątkowa przez to, że potrafiłam sprawić uśmiech na jej ślicznej twarzy.
Ale co z jej przyjaciółmi? Ludźmi, którzy otaczali ją na co dzień? Nie potrafili wywołać na jej twarzy chociażby jednego uśmiechu? Czy to takie trudne?
Gdybym spędzała w jej towarzystwie każdy dzień, starałabym się o to jak o nic innego. Ona zasługiwała na uśmiech i na osobę, która będzie go sprawiać.
Ciekawe co czuliby jej 'przyjaciele', jakbym powiedziała im, że nie sprawdzają się w swojej roli?
Że ona przed nimi udaje i wszystko ukrywa?
Nie znałam ich. Może to ona była nadzwyczaj trudnym przypadkiem i tak jak ja nie chciała rozmawiać o sobie. To jest całkiem możliwe, ale przecież można wywołać uśmiech na czyjeś twarzy nie wiedząc dlaczego jest smutny, prawda? Chyba o to właśnie chodzi w przyjaźni.
- Chciałabym, żeby zawsze tak było – wyszeptałam. Spuściłam wzrok, bo nie chciałam spojrzeć jej w oczy. Wyczułam, że na mnie patrzy. Zaczęłam kreślić w piasku jakieś wzorki.
- Nie znam powodu Twojego smutku, ale zrobiłabym wszystko, aby widzieć ten szczery uśmiech częściej, bo naprawdę Ci pasuje.
- Nie chcesz wiedzieć dlaczego?
- Nie. – Pokręciłam głową i zaczęłam przepuszczać piasek przez palce. – Sama będziesz chciała to powiesz. – Spojrzałam w końcu na nią i uśmiechnęłam się delikatnie. Ona to odwzajemniła i przysunęła się do mnie bliżej. Oparła głowę o moje ramię, a przyjemne uczucie mnie wypełniło, gdy poczułam jej dotyk na moje skórze.
- Nikt o tym nie wie..
- Nie naciskam, Camz – wyszeptałam i poklepałam ją po udzie na co lekko się wzdrygnęła, ale nie odsunęła się.
Spojrzałam w dal na ocean i zaciągnęłam się świeżym, morskim powietrzem. Jedyne, co słyszałam to szum fal i to mi się podobało. Ten spokój.
- Zdecydowanie lepiej jest, gdy nie palisz – odezwała się przerywając chwilową ciszę. – Mogę się do Ciebie tulić bez jakiejkolwiek przeszkody.
To co powiedziała wywołało niemały uśmiech na mojej twarzy. To chyba będzie najlepszą motywacją, aby to rzucić. Nie mam pojęcia dlaczego ta dziewczyna tak na mnie działa i dlaczego chciałam się dla niej zmienić. Była pierwszą taką, przy której nie zmuszałam się w zasadzie do niczego. No, jedynie do niepalenia, ale skoro jej było lepiej to chyba naprawdę rzucę, albo ograniczę.
- Co sądzisz o Calebie? – zapytała nagle. Przez jego imię mimowolnie zacisnęłam dłonie w pięści i cała się spięłam. Prawie go nie znałam, a za każdym razem, gdy go widziałam miałam ochotę rozwalić tą jego piękną buźkę. Co prawda, złamałam mu pieprzony nos, ale to było za mało. Jemu należało się o wiele więcej. Był typowym chłopakiem, który prosił się tylko o porządny łomot.
- Pobiłam się z nim kilkanaście godzin temu, naprawdę mnie o to pytasz? – prychnęłam i pokręciłam głową. Ona się ode mnie oderwała i przygryzła wargę. Spojrzała w dal.
- Jest dupkiem, ale da się go polubić.
Błagam, niech ktoś mi powie, że ona żartuje.
- Spędziłam z nim wiele czasu, bo pomagałam mu kiedyś w chemii. Na pierwszy rzut oka jest... taki jaki jest, ale tak to..
- Do czego zmierzasz, Camila?
- Nie chcę, żebyś się z nim biła.
- Dlaczego? Wiesz w ogóle o co poszło? – Zaczynam się irytować. Dlaczego ona broniła Caleba?
- To wszystko źle zabrzmiało – stwierdziła i pokręciła głową, a ja zmarszczyłam brwi. – Nie stoję po stronie Caleba. Po prostu nie chcę byś Ty miała problemy.
- Co? Przed chwilą powiedziałaś, że da się go polubić i...
- Bo da się. Ale chodziło mi o to, żebyś nauczyła się go tolerować. Nawet nie wiesz jakich i ile problemów potrafi zrobić. Do końca go nie ogarnęłam, ale.. spróbuj.
- Dlaczego tak Ci zależy?
- Polubiłam Cię. – Wzruszyła ramionami i wstała. Otrzepała się z piasku i spojrzała na zegarek.
- Już późno. Podwieziesz mnie do domu?
- Pewnie.
Dopiłam kawę i się podniosłam. W ciszy wyszłyśmy z plaży. Wyrzuciłyśmy puste kubki i ruszyłyśmy w stronę mojego motoru. Na kierownicy zwisał kask, który od razu jej wręczyłam.
- Co? Dlaczego ja go mam ubierać?
- Bo twoje życie jest ważniejsze niż moje.
- Co? – Zmarszczyła brwi. Zignorowałam ją i usiadłam na moim skarbie. Wsadziłam kluczyk do stacyjki i chwilę czekałam zanim dziewczyna zajęła miejsce za mną.
- Lauren.. Dlaczego..
- Obejmij mnie, będzie Ci lepiej – poleciłam nie zwracając uwagi na jej słowa. Chciała się dowiedzieć, dlaczego tak powiedziałam, ale nie miałam ochoty jej na to odpowiadać. To oznaczałoby zwierzanie, a nie zrobię tego. Musiałoby mi być naprawdę ciężko i źle, abym to zrobiła. Nie chciałam obciążać jej swoimi problemami, czy też punktem widzenia, który dla każdego był uciążliwy.
Dziewczyna objęła mnie w pasie tak jak powiedziałam i odpaliłam silnik.
- Gdzie mieszkasz? – zapytałam i odwróciłam głowę w jej stronę, aby lepiej usłyszeć. Kask, który miała na głowie na pewno ją zagłuszał.
- Wiesz gdzie jest szpital?
- Tak. – Kiwnęłam głową i odszukałam w swojej pamięci miejsce, o którym wspomniała. Było stosunkowo niedaleko, ale cieszyłam się, że pozwoliła mi siebie odwieźć. Ostatnio odmówiła, nie wiem co się stało, że dzisiaj zmieniła zdanie. Cieszyłam się z tego powodu, bo martwiłabym się czy doszła cała do domu - w końcu był środek nocy, a o podejrzanych ludzi nie było trudno.
- Osiedle obok niego? Kojarzysz?
- Tak.
- To jedź tam, dalej Cię poprowadzę.
Kiwnęłam głową i odjechałam. Silnik wydawał z siebie pomruki, które tak bardzo kochałam. Jechałam szybko za wskazówkami dziewczyny. Mocno mnie obejmowała, zapewne bała się, że coś się stanie, w końcu prędkość, w której jechałyśmy nie była mała. Nie skończyłoby się na mandacie, gdyby ktoś nas złapał.
Po kilku minutach zatrzymałam się przed dużym, kremowym domem. Światło nie świeciło się w ani jednym pomieszczeniu czyli jej rodzice naprawdę nie wiedzieli, że ich córka wymyka się z domu.
Chyba, że ich nie było. To wszystko zmienia.
Camila zeszła z motoru, a ja zaczęłam żałować, że ta przejażdżka nie trwała dłużej - mogłaby mnie obejmować. Nigdy nie lubiłam bliskości, ale to mi się akurat spodobało. Pierwszy raz chciałam się do kogoś przytulić, a ja nigdy nie byłam tym typem.
Dziewczyna ściągnęła kask i mi go wręczyła.
- Dziękuję. – Odgarnęła włosy, które opadły jej na twarz. Uśmiechnęła się nieśmiało. – Teraz tylko muszę wdrapać się do pokoju.
- Pomóc Ci?
- Nie, dam sobie radę – zaśmiała się. – Za wiele razy to robiłam. Za pierwszym było trochę strasznie, bałam się, że wypadnę przez okno, albo zbudzę rodziców, ale oni spali jak zabici. – Wzruszyła ramionami, a nieśmiałość wciąż była wypisana na jej twarzy. Uwielbiałam nieśmiałe dziewczyny.
- Czyli nie przyjmiesz pomocy?
- Naprawdę nie trzeba. I tak już wiele dla mnie zrobiłaś.
- To żaden problem, Camila – zapewniłam i otarłam dłonie. Było chłodno, a przez moja jazdę na motorze bez rękawiczek moje dłonie nieco zmarzły.
- Wow – wyszeptała i sięgnęła po moją dłoń. Chwyciła ją w swoją, a ja od razu poczułam ciepło bijące od jej ciała.
Zmarszczyłam brwi, gdy zaczęła się czemuś przyglądać. Po chwili dopiero do mnie doszło, że patrzy na moje lekko opuchnięte i zdarte knykcie.
- Czy to przez Caleba?
- Po część – wyszeptałam i spuściłam wzrok. Opuchlizna po zeszłej nocy zeszła, ale przez jego twarde kości ponownie się pojawiła. Jednak duże zdarcie i ogromnego siniaka zawdzięczam sobie. Tylko i wyłącznie sobie i żądzy bólu.
Myślałam, że Camila będzie dopytywać z czego to, ale ona kolejny raz mnie zadziwiła. Po prostu mnie objęła. To było dość dziwne i musiałam przyznać, że mnie zaskoczyła. Dawno nikt mnie nie przytulał z taką czułością jak ona teraz.
Ta dziewczyna kolejny raz mnie zaskoczyła. Nie wypytywała, po prostu zrobiła coś czego.. chyba potrzebowałam. Ona naprawdę nie była jak każdy inny. Różniła się od każdej dotąd poznanej mi osoby. Nie naciskała i potrafiła wyczuć, co i kiedy zrobić.
- Nie rób tego – wyszeptała jedynie. Odchyliła się i spojrzałam ostatni raz w moje oczy, po czym odwróciła się i odeszła.
Chwile stałam i ją obserwowałam. Czy ona naprawdę to powiedziała? Czyli wiedziała, że sama to zrobiłam. No tak, nie trudno się domyślić. Skoro nie mam tego z bijatyki to z czego?
Ona po prostu używa mózgu, nie to co ja.
Bacznie patrzyłam jak staje na jednym z kubłów na śmieci i wspina się używając do tego rynny. Po chwili chwyciła parapet od, jak przypuszczam, jej pokoju i zniknęła w środku. Spryciara.
Uśmiechnęłam się i założyłam na głowę kask. Ponownie odpaliłam silnik i pospiesznie odjechałam. Byłoby to nieco przerażające, gdybym tkwiła pod jej domem w środku nocy.
Ruszyłam w stronę swojego domu, który okazał się być niedaleko. Prawie bezgłośnie weszłam do środka i pokonałam schody, następnie zamknęłam za sobą drzwi i przebrałam się do krótkich spodenek i za dużej bluzki. Położyłam się na łóżku, okryłam szczelnie kołdrą i sięgnęłam po telefon. Jak się okazało dostałam zaproszenie do grona znajomych właśnie od Camili. Od razu je przyjęłam i nie potrafiłam się powstrzymać, aby nie wejść na galerię jej zdjęć. Miała ich mało, ale wystarczyło mi do stwierdzenia, że jest śliczna. Nie mam pojęcia, który raz doszłam do takiego wniosku, ale to była najszczersza prawda. Nigdy chyba nie widziałam tak pięknej dziewczyny, która nawet nie używa makijażu tak jak te wszystkie, które chodziły ze mną do szkoły. Bardzo się od nich różniła. Ubierała się normalnie i nakładała jedynie trochę podkładu i malowała oczy, a one? Spódniczki, które ledwo zakrywały ich tyłek, a tapety na twarzy miały więcej niż ja w całym domu. Nigdy tego nie rozumiałam, zawsze uważałam, że naturalne dziewczyny są o wiele piękniejsze, bo często ich wygląd jest zdecydowanie gorszy z makijażem. Ale cóż, to było tylko moje zdanie.
Gdybym chciała spędzać każdą noc z inną dziewczyną, zapewne wybierałabym właśnie je, bo jakoś nie specjalnie kojarzyły mi się z takimi, które potrafiłyby odmówić.
Ja, na szczęście nigdy nie byłam tego typu osobą. Owszem, miałam swoje historie i wspomnienia, nie byłam grzeczna, ale na pewno różniłam się od ludzi, z którymi przebywałam na co dzień. Nie wykorzystywałam dziewczyn. Każdy ma w końcu uczucia, prawda?
Z chwilowego zamyślenia wyrwała mnie wibracja mojego telefonu, który wciąż był w mojej dłoni. Od kilku minut siedziałam patrząc w jeden punkt i dopiero on pomógł mi się otrząsnąć.
Odblokowałam ekran i ujrzałam wiadomość od Camili.

Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz