Rozdział 21

2.9K 267 15
                                    

Lauren POV

Siedziałam na łóżku trzymając szkicownik w ręce. Patrzyłam na ekran w laptopie, na którym widniało zdjęcie parku, które zrobiłam kilka dni wcześniej. Była późna, sobotnia noc i to był najlepszy pomysł na spędzenie czasu, gdy nie potrafiłam zasnąć. Camila nie odpisywała mi od prawie dwóch godzin, co dało mi jedynie potwierdzenie, że zasnęła. Moje problemy ze snem wciąż nie minęły. Spałam dobrze tylko wtedy, gdy miałam ją w ramionach. Tak to wciąż męczyły mnie koszmary w roli głównej z moim ojczymem lub wszystkich bijatyk, w których brałam udział. Nienawidziłam swojej przeszłości i cofnęłabym czas, gdybym tylko mogła. Zadbałabym o kontakt z rodziną, odwiedzałabym ich częściej i może wcześniej poznałabym Camilę. 
Chociaż.. Może ona była moją nagrodą za wszystko, co przeszłam? Za wszystkie cierpienia?
Niejednokrotnie zastanawiałam się jakby wyglądało moje życie, gdyby mój tata przeżył. Czy byłabym przykładną córką nie wdającą się w żadne bójki? Nie pijącą do utraty przytomności?
Nie potrafiłam sobie tego nawet wyobrazić. Grzeczna ja bez zgryźliwej gadki i tego wyrazu twarzy, który odstrasza wszystkich ludzi.
Wszystkich prócz Camili.
Wciąż nie rozumiem, dlaczego ona wtedy do mnie zagadała. Nie bała się? Może nie byłam tak straszna jak myślałam?
Miałam do wszystkiego takie wątpliwości. Nie nadawałam się do związku i bałam się, że ją zawiodę lub skrzywdzę. To było coś ostatniego, czego chciałam. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym zrobiła coś, co ją chociażby urazi. Obiecałam sobie, że będę o nią dbała jak o nikogo innego nigdy. Ona stała się moim oczkiem w głowie. Była moim słońcem, które rozświetlało każdy mój dzień. Moim aniołkiem, który sprawiał, że nie wdawałam się w żadne bójki i chciałam stawać się z dnia na dzień coraz lepsza. Ona była moim wszystkim. Znałam ją trzy miesiące. Przez trzy miesiące owładnęła cały mój umysł, skradła moje serce, moją duszę. Skradła mnie całą.
Mimo wszystko wciąż zadziwiało mnie, że coś poczułam. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Od zawsze uważałam, że na nikogo nie zasługuję, wciąż tak było. Jakim cudem taka dziewczyna jak ona zwróciła na mnie swoją uwagę? Okej, może nie byłam brzydka, ale moje wnętrze wcale nie było piękne. Byłam zepsuta z każdej możliwej strony. Prawie uzależniona od zioła, czy alkoholu. Wiedziałam jak narkotyki źle działają, ale i tak w to brnęłam.
Nigdy nie tknęłam niczego gorszego. Miałam świadomość tego, że gdy się a to chwycę, nie pociągnę za długo i zostawię samą Taylor, a nie mogłam na to pozwolić. Teraz może nie byłam z nią codziennie, ale żyłam i mogłam jej w każdej chwili we wszystkim pomóc. Teraz jeszcze, gdy miała numer do Camili byłam spokojniejsza.
Często miałam myśli samobójcze i byłam krok od zrobienia czegoś, przez co stałabym się tylko 'historią', ale.. co jeżeli istniało coś po śmierci? Jeżeli widziałabym moją siostrą lub Mani? Nie wytrzymałabym na widok ich cierpienia. Codziennie musiałabym patrzeć na ich zapłakane twarze, załamania.. Jak kłócą się z kimś, coś im zagraża, a ja nie mogę im pomóc.
Byłam za dużym tchórzem na samobójstwo.
Naszkicowałam kolejną kreskę i przechyliłam głowę w bok. Rysunek wyszedł całkiem dobrze i byłam z niego zadowolona. Od jakiegoś czasu naprawdę dobrze mi to szło. Najbardziej zadowolona byłam z portretu Camili, który naszkicowałam na jej urodziny. Nigdy nie byłam w tym dobra i wszystko pieprzyłam, ale to.. Nie mam pojęcia jak tego dokonałam. Może dlatego, że włożyłam w to całe swoje serce? Chciałam, żeby to było idealne.
Z ogromnego skupienia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Od razu odłożyłam ołówek i nachyliłam się po niego. Na ekranie wyświetlało się zdjęcie Camili. Czyżby nie mogła spać?
- Cześć, księżniczko. Nie możesz spać? – odebrałam bawiąc się ołówkiem.
- Jesteś w domu? – zapytała drżącym głosem. Coś było nie tak. Słyszałam szum. Na pewno nie była w domu.
- Tak, a Ty gdzie? – Wstałam z łóżka i wyjrzałam za okno. Na zewnątrz padał deszcz, a ja miałam dziwne przeczucie, że właśnie tam jest Camz.
- Mogę wpaść? – Słyszałam nutkę zdenerwowania w jej głosie. Wyobraziłam sobie jak jej dolna warga drżała.
- Gdzie jesteś? Podjechać pod Ciebie? – Chwyciłam automatycznie bluzę, która leżała na krześle i otworzyłam drzwi. Założyłam ją szybko podtrzymując ramieniem telefon.
- Właściwie to przed twoim domem – wyszeptała, a ja stanęłam wpół kroku. Rozłączyłam się i zbiegłam po schodach. Oczywiście musiałam zachowywać się w miarę cicho, aby nikogo nie obudzić. Na szczęście tamtej nocy nie miałam pecha i bez jakiegokolwiek problemu otworzyłam drzwi. Przed nimi stała brunetka. Była cała przemoczona i obejmowała się ramionami. Drżała z zimna.
Mokre włosy zakryły jej twarz, którą i tak miała spuszczoną.
- Camz.. – wyszeptałam i pociągnęłam ją za ramię do środka. Od razu wpadła w moje ramiona. Mocno ją do siebie przytuliłam, a ona wybuchła płaczem. Cholera.
Nigdy nie wiedziałam jak zachować się w takiej sytuacji. Czy mam pocieszać? Otrzeć łzy? Mówić o czymś i rozśmieszać, czy może po prostu się zamknąć i przytulać?
W tej sytuacji wybrałam ostatnią opcję. Głaskałam ją delikatnie po plecach i składałam pojedyncze pocałunki na jej mokrych włosach. Musiałam poczekać aż się uspokoi. I tak wątpiłam w to, że powie mi co się stało. Była mała szansa, ale Camila była zamknięta w sobie, a ja nie chciałam naciskać, bo wiedziałam jak bardzo to irytuje. Niekiedy tak jest, że nawet, gdyby chciała powiedzieć to i tak nie będzie mogła. Jest taka blokada wewnątrz i musi minąć sporo czasu, aby ją otworzyć. Nikt tego nie zrozumie, jeżeli tego nie przeżył. Ja otworzyłam się tylko jednej osobie i wciąż zadziwiało mnie to, bo nigdy nie przypuszczałabym, że to się stanie.
Po kilku minutach dziewczyna się uspokoiła i zrobiła krok w tył. Otarła mokrą twarz odpychając delikatnie moje dłonie, gdy ja chciałam to zrobić.
- Przepraszam, nie powinnam była przychodzić – wyszeptała. Chciała się odwrócić, ale nie pozwoliłam jej na to. Chwyciłam ją za ramię i ponownie do siebie przyciągnęłam. Opierała się, więc podniosłam ją, wsadziłam rękę pod jej kolana i zaczęłam iść w stronę schodów.
- Lauren, co Ty robisz?! – syknęła. Pierwszy raz tamtej nocy spojrzałam na jej twarz i prawie ją upuściłam, gdy ujrzałam czerwony ślad na jej policzku. Ktoś ewidentnie ją uderzył. Ona widząc moją reakcje od razu się zakryła, a ja zacisnęłam mocno usta, aby niczego nie powiedzieć. Pospiesznie zabrałam ją do swojego pokoju i ułożyłam na łóżku. Zostawiłam ją i wróciłam do kuchni. Z zamrażalki wyciągnęłam lód, owinęłam go w ręcznik i wróciłam.
- Przyłóż – poleciłam i podałam jej. Usiadłam obok i patrzyłam na jej czerwoną od płaczu twarz. Była cała przemoczona, przez co ponownie się podniosłam. Zabrałam z szafy dresy i podałam je jej. Skinęła delikatnie głową i ruszyła do toalety.
Zagryzłam mocno wargę i pokręciłam głową. W oczach miałam łzy, czułam się taka bezradna. Wiedziałam, że zrobił jej to ojciec. To było akurat łatwe do domyślenia się. Po tym jak zachowywał się w szpitalu i z jakim strachem na niego parzyła. Nikt, kto nie przeżył czegoś podobnego by tego nie zauważył, ale ja byłam spostrzegawcza. Plus przeżyłam coś podobnego. To, że biłam się z ojczymem i się stawiałam nie oznaczało tego, że się go nie bałam. A bałam i to cholernie. Nigdy nie wiedziałam na jaką wersję jego trafię. Po niektórych narkotykach był tak agresywny, że gdyby nie to, że potrafiłam się bronić to już dawno by mnie tutaj nie było. Zawsze czułam strach na myśl o powrocie do domu. Teraz, gdy o tym myślałam, nienawidziłam siebie jeszcze bardziej. Jak mogłam pozwolić Taylor na przebywanie z nim? Dlaczego nie wracałam szybciej i nie upewniałam się, że wszystko z nią w porządku? Byłam taką egoistką. Patrzyłam tylko na siebie swoje samopoczucie. Jeżeli mi było źle to nic innego się nie liczyło. Olewałam każdego i szłam na imprezę, która zawsze kończyła się tak samo. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam jak bardzo raniłam swoich bliskich? Ludzi, którym faktycznie na mnie zależało? Dlaczego ich wszystkich odpychałam i zachowywałam się jak rasowa suka? Nienawidziłam dawnej siebie. Teraz, z dnia na dzień starałam się ulepszyć. Być lepszą wersją siebie, całkiem inną niż kiedyś. Nie chciałam już taka być. Nigdy. I wiedziałam, że przy Camili dam radę się zmienić.
- Dziękuję za wszystko. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos brunetki. Podniosłam głowę i ujrzałam jej sylwetkę. Ubrana w moje dresy, które na niej dosłownie wisiały, usiadła na swoim poprzednim miejscu, a mokre rzeczy po drodze odłożyła na krzesło.
- Nie masz za co dziękować – odparłam i objęłam ją ramieniem. Dziewczyna oparła się o mnie i wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi. Jej spokojny oddech drażnił moją szyję, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, było całkiem przyjemne.
Trwałyśmy w takiej pozycji przez dłuższy czas. Wdychałam jej zapach pomieszany z moim i gładziłam kciukiem jej ramię. Gdyby nie jej obita twarz i to, że chwilę wcześniej płakała, byłoby idealnie.
- Jakie bajki będziemy oglądać w piątek? – zapytałam chcąc zmienić temat i trochę rozluźnić panującą atmosferę.
Dziewczyna najwyraźniej nie spodziewała się takiego pytania, bo odchyliła się i spojrzała na mnie marszcząc brwi. Uśmiechnęłam się krzywo i wzruszyłam ramionami. To był chyba najlepszy temat, prawda? Bajki. One były dobre na wszystko.
- Sofi kocha Scooby Doo – odparła po dłuższej chwili ciszy. – Ale powiedziała, że rozważy Twoje propozycje.
- To bajka mojego dzieciństwa. – Uśmiechnęłam się szeroko. – Ona jest życiowa.
- Gadający pies? Nawiedzenia? No naprawdę – parsknęła i przewróciła oczami. Założyłam ręce na klatce piersiowej i uniosłam brwi.
- To tylko szczegół, Camz. Nie wierzysz w nawiedzenia? Widzę, że nie oglądałaś horrorów.
- Bo horrory są realne.. – westchnęła z politowaniem.
- Aha? – Przesunęłam się w bok. – Obecność? Egzorcyzmy? Egzorcyzmy Emily Rose? Udręczeni? – zaczęłam wymieniać. – To tylko kilka tytułów filmów, które zostały nakręcone na faktach. Wymieniać dalej?
- Ale..- zaczęła, ale przerwała. Patrzyła na mnie przez chwile z otwartymi ustami jakby nad czymś intensywnie myślała. – Co to ma do Scooby Doo?
- Udowadnia, że ludzie to prawdziwe potwory – powiedziałam od razu. – Widziałam to gdzieś kiedyś na internecie i.. to cholerna prawda. Nic Cię tak nie skrzywdzi jak druga osoba.
- Racja.. – wyszeptała i spuściła wzrok. Cholera. Przed chwilą się uśmiechała, a teraz sprawiłam, że znów posmutniała. Że też nie mogłam sobie odpuścić. Nastała cisza, a w gardle nagle mi tak zaschło, że nie potrafiłabym nawet wypowiedzieć słowa. Z resztą i tak nie wiedziałam, co powiedzieć. Mam wyjechać z jakimś głupim, oklepany tekstem tylko po to, by coś powiedzieć?
Ładna dzisiaj była pogoda, prawda?
Ależ ten deszcz szybko leci z nieba.
Nie sądzisz, że małe szczeniaczki są słodkie?
Nie. Nie. Nie.
Trzy razy nie.
Jestem Lauren Jauregui i nigdy nie zagadam z tak słabym tekstem.
Minęła kolejna, dłuższa chwila ciszy. Bawiłam się nerwowo swoimi palcami, gdy ona patrzyła w jeden punkt z wciąż taką samą miną. Zagryzłam wargę i wzięłam głęboki oddech.
- Kupie sobie kiedyś małego szczeniaczka, bo są takie kochane – powiedziałam patrząc ta jak ona w jeden punkt. Szybko poczułam na sobie jej wzrok.
- Co?
- Chce szczeniaczka.
- Teraz o tym myślisz? – Zmarszczyła brwi i zaśmiała się cicho. Spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami. O czym innym miałam myśleć? O tym, że jakiś ciota uderzył moją dziewczynę, a ja i tak nie będę mogła niczego z tym zrobić? Czy o tym, że nawet nie potrafiłam jej pocieszyć, czy sprawić, by poczuła się choć odrobinę lepiej?
- Kupimy sobie kiedyś małego Goldena, dobrze? – zaproponowała, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Kiwnęłam głową i nachyliłam się w jej stronę. Ponownie objęłam ją ramieniem i pocałowałam w czoło.
Czułam ulgę, bo dziewczyna chociażby tymi słowami pokazała, że chce ze mną być w przyszłości, mimo że jesteśmy razem od dwóch dni. Czułam, że ten związek będzie mocny i wytrzyma naprawdę wiele, bo obie się kochamy i zależy nam na sobie. Wyczuwałam to na każdym możliwym kroku. Moje uczucia były w stu procentach szczere i wiedziałam, że nigdy nie będę żałować tego wszystkiego. Nawet, gdyby się to rozpadło, nie mam pojęcia jakim cudem, ale jakby, to i tak będę zawsze wspominać to wszystko z uśmiechem na twarzy. Naszą przyjaźń, która trwała od trzech miesięcy. Przyjaźń, podczas której byłam szczęśliwa jak nigdy. Nikt nie zapewnił mi takich uczuć i troski jak ona. Wciąż nie mogłam przywyknąć do tego, że jest na tym świecie osoba, która naprawdę się o mnie troszczy i dba o moje dobro. Niby Mani taka była, ale i tak inaczej to odczuwałam. Może dlatego, że Camilę kocham i od początku mi się podobała? Może dlatego, że Mani była ze mną od początku i ją olewałam? I tak miałam jej wiele za złe. Wiedziałam, że próbowała mnie z tego wszystkiego wyciągnąć, ale koniec z końców i tak chodziła ze mną na imprezy i wiedziała o wszystkim, co robię. Mogła jakoś inaczej zareagować zanim wpadłam w to wszystko. A tak? Była ze mną, a jej obecność nie polepszała mojego stanu. Dbała jedynie o to, by nic mi się nie stało.
Ale z drugiej strony nie mogłam zwalać wszystkiego na nią. Miałam swój mózg i mogłam sama myśleć nad tym co robię i z kim. Przewidzieć konsekwencje zabawy w dilerkę czy bójek. Przecież nikomu nigdy nie uszło na sucho takie coś. Byłam głupia, gdy po trzech bójkach nic się nie stało i myślałam, że tak już zostanie i nikt nigdy mnie nie złapie.
Głupota. To nigdy się dobrze nie kończyło. Mogłam na to wpaść chociażby przez wszystkie filmy, które oglądałam.
- Dziękuje, Lo. Dziękuję za to, że nie wypytujesz. Że mnie wspierasz i po prostu jesteś.
- Nie masz za co, Camz. Kocham Cię i będę z Tobą na każdym kroku – wyszeptałam i poprawiłam włosy, które opadały na jej twarz. – Oczywiście, że chciałabym wiedzieć kto to i dlaczego. Znalazłabym tę osobę i pokazała jak to jest uderzyć słabszego, ale teraz muszę być przy Tobie. Skupić się na Twoim szczęściu i przysięgam, że poczekam ile trzeba, dopóki nie będziesz gotować.
- Anioł nie człowiek – odparła, a ja zachichotałam. Nachyliłam się i pierwszy raz tamtego wieczoru moje usta dotknęły jej ust. Dziewczyna od razu odwzajemniła pocałunek i przybliżyła się do mnie jeszcze bliżej. Usadowiła swoje nogi na moich i zarzuciła dłonie na moją szyję. Kochałam jej usta. Idealnie pasowały do moich. Były takie gładkie, pełne i delikatne. Były dla mnie niczym narkotyk, od którego zdążyłam się uzależnić i nigdy nie chciałam pomocy, czy też ucieczki. To one nią były.
- Chcesz się położyć? Czy obejrzymy jakiś film? – zapytałam, gdy się od siebie oderwałyśmy. Przejechałam kciukiem po jej policzku. Mały uśmiech zagościł na jej twarzy i wtuliła się w moją dłoń.
- Możemy film – wyszeptała, a ja kiwnęłam głową i wstałam. Włączyłam telewizor, zgasiłam światło i położyłam się obok niej na łóżku. Ona od razu się we mnie wtuliła, a ja zaczęłam krążyć po kanałach. Nigdzie nie leciało nic ciekawego. Same programy o motoryzacji albo seriale dla starych babć. Albo Hayley. Swoją drogą wciąż nie rozumiem jak można oglądać takie coś. Może i jeszcze te starsze babcie, bo do zabicia czasu i one jak nikt inny potrafią przeżywać takie telenowele bardziej niż swoje życie, ale dziewczyna w wieku siedemnastu lat? A może to ja jestem jakaś inna.
- O, jakiś horror się zaczął – zauważyłam napis 'Egzorcysta'. – Wracając do naszego dzisiejszego tematu o filmach tego gatunku. On jest na faktach.
- Pewnie, chcesz mnie zabić.
- Nie prawda. – Dźgnęłam ją w brzuch, a ona odskoczyła automatycznie w bok. Wredny uśmieszek wkradł się na moją twarz. Czyżby czuły punkt? – Poza tym, lubisz horrory.
- Ale zawsze się na nich boje. Szczególnie, gdy mam świadomość, że są oparte na prawdziwych historiach.
- Byłaś na Obecności w kinie... - wyszeptałam mrużąc czy z niezrozumieniem.
- Nie wiedziałam, że był na faktach – odparła naburmuszona i założyła ręce na klatce piersiowej. Chcesz egzorcystę? Proszę bardzo. Oglądaj to sobie, ale sama. – Przewróciła się na drugi bok, a ja zaczęłam się śmiać. Objęłam ją w tali i przeciągnęłam tak, że leżała z powrotem na plecach. Usiadłam na niej okrakiem i zaczęłam łaskotać po brzuchu. Próbowała zgrywać twardą i obrażoną, ale po szybko pękła i zaczęła się śmiać Na marne próbowała się bronić i złapać moje ręce.
- No już, koniec obrażania. – Pocałowałam ją w nos, który lekko zmarszczyła. Nie znoszę tego słowa, ale.. była urocza. Cholernie urocza.
- Nie chcę tego oglądać – jęknęła niezadowolona, gdy z niej zeszłam i zajęłam poprzednią pozycję. Westchnęłam i przełączyłam na Disney Channel, na którym obecnie leciał 'Fineasz i Ferb'.
- Lepiej?
- O mój Boże, kocham to! – zawołała i niemalże podskoczyła na łóżku. Wlepiła wzrok w ekran telewizora całkowicie mnie przy tym ignorując. Uniosłam ręce na znak poddania i pokręciłam głową.
- Czy...
- Cicho! – uciszyła mnie od razu. Otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam. To było na marne. Pokochałam dziewczynę kochającą bajki.
Czyż to nie było jeszcze bardziej urocze? Gdy widziałam skupienie na jej twarzy kiedy oglądała tę bajkę i słyszałam jej śmiech spowodowany przez niektóre wydarzenia.
Mogłabym tak siedzieć do końca życia. Podziwiać ją śmiejącą się. Może nie była szczęśliwa ze względu na wcześniejsze wydarzenia, ale chociaż na te chwile zapomniała i była radosna
Przewróciłam się na lewy bok i wtuliłam się w jej drobne ciało. Objęłam ją ramieniem, a głowę ułożyłam na jej klatce piersiowej. Camila zaczęła bawić się moimi włosami wciąż skupiając się bardziej na bajce niż na mnie, ale nie przeszkadzało mi to.
Zaciągnęłam się jej zapachem i zamknęłam oczy.
Byłam tak cholernie zakochana. 

------------------------

Dzisiaj nieco krócej, ale cholera, nie potrafię. 

Moja wena strasznie szwankuje :( 

Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest tak zły i jednak go polubicie. 

Jak tam po świętach? 

Czy tylko ja w tym roku tego nie czułam? :/

tt: Unbroken_18


Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz