Rozdział 35

1.8K 205 20
                                    

Rozdział może mieć małe literówki, przepraszam z góry :(

Dajcie znać co sądzicie, mam nadzieje, ze się spodoba <3

Miłego czytania!

-------------

Lauren POV

'Lolo Camila jest w szpitalu' – Tylko te słowa wypowiedziane przez młodszą siostrę mojej dziewczyny chodziły mi po głowie. Nie miałam pojęcia, co się stało. Wiedziałam jedynie, że była w ciężkim stanie. Oczywiście mała mi tego nie powiedziała, ale wywnioskowałam to po tonie, w którym mi to powiedziała. Znałam Sofii i wiedziałam, że ona nie płacze często. Jak na ten wiek była twardym dzieckiem. Zapewne przez jej rodziców, który odkąd tylko pamięta o nią nie dbali. Camila chociażby doświadczyła czegokolwiek, gdy była mała, bo z tego co pamiętam jej mama zaczęła pracę dopiero, gdy miałam osiem lat. A Sofii od małego była wychowywana głównie przez Camilę albo rodziców swoich przyjaciółek.

- Możesz przyspieszyć? – zapytałam niespokojnym głosem Jake'a, który mnie wiózł. Mój motor był w naprawie, więc chłopak był moim jedynym wyjściem. Ściągnęłam go z łóżka, gdy tylko dostałam telefon. Gdyby go nie było, przybiegłabym. Nie zostawiłabym ani Camili, ani jej siostry w takiej sytuacji.

- Lauren, jadę i tak bardzo szybko. Przekroczyłem..

- Dozwoloną prędkość już dwukrotnie. Ja wiem, ale Jake.. Camila jest w szpitalu. Proszę? – powiedziałam łamiącym głosem. Moje oczy były pełne łez, których nie potrafiłam zahamować. Chłopak ostatni raz widział mnie w takim stanie, gdy mój tata zmarł. Później zaczęłam tłumić w sobie wszystkie emocje. Jedyną osobą, która widziała jak płaczę była Camila. Do teraz.

Chłopak westchnął i przyspieszył. Byłam mu za to wdzięczna. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Musiałam ją zobaczyć i upewnić się, że z tego wyjdzie i dowiedzieć się, co tak właściwie się stało. Wiedziałam jedynie, że to nie był wypadek samochodowy. Miałam naprawdę złe przeczucia. O wiele gorsze niż wtedy, gdy dostałam telefon od Ally, gdy Camz wylądowała w szpitalu po tym jak wpadła w poślizg.

Po kilku minutach, które mi się strasznie dłużyły w końcu zobaczyłam budynek, w którym już chciałam być. Chłopak się zatrzymał, a ja bez słowa wybiegłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia. Mimo później nocy, recepcja była zapełniona, a mi od tego gwaru zrobiło się słabo. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do recepcji. Próbowałam się uspokoić, na marne.

- Przepraszam, gdzie leży Karla Cabello? – zapytałam kobiety siedzącej za biurkiem. Ta podniosła głowę i na mnie spojrzała spod grubych oprawek.

- Kim dla niej jesteś?

- Dziewczyną – odpowiedziałam bez większego namysłu. Nie dbałam o to czy jej mama się o tym dowie, czy nie. Musiałam jak najszybciej ją znaleźć.

Recepcjonistka przyjrzała się mi, uniosła brwi ku górze i wbiła coś w komputer.

- Obecnie ma operację – odparła, a mi zrobiło się słabo. Co się stało, że była aż w takim stanie?

- Jej mama z siostrą czekają na nią na czwartym piętrze. Przygotowano jej salę numer czterdzieści pięść B. Możesz się tam udać i zaczekać – powiedziała, a ja kiwnęłam głową i wbiegłam do korytarza, w którym były windy. Akurat złapałam ostatnią, gdy drzwi się zamykały. Była pełna pielęgniarek, na które nie zwracałam najmniejszej uwagi. Wcisnęłam guzik z cyfrą '4' i zaczęłam niespokojnie ruszać nogą. Tyle pytań siedziało w mojej głowie, a bałam się odpowiedzi.

Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz