Rozdział 16

3.4K 275 30
                                    

W poniedziałkowe popołudnie rzuciłam plecak na podłogę i rzuciłam się na łóżko. Położyłam się na plecach, a nogi zwisały po obu stronach łóżka. Podłożyłam pod głowę dłonie i spojrzałam w sufit.
Miałam dość.
W niedzielę rano Camila od razu po przebudzeniu wyszła nawet nie czekając na śniadanie. Przez cały dzień się do mnie nie odezwała, przez co dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Bałam się, że tym zepsułam wszystko, ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam złączyć nasze usta w pocałunku.
Przez cały dzień siedziałam w swoim pokoju wściekła na wszystko, a najbardziej na siebie. Płakałam i krzyczałam prosto w poduszkę, by nikt mnie nie usłyszał. Przeklinałam samą siebie za to co zrobiłam, bo tak bardzo bałam się utraty Camili.
Zakochałam się.
Zasnęłam dopiero nad ranem zmęczona płaczem. Przygotowywałam się psychicznie na odrzucenie z jej strony. Wmawiałam sobie, że dam radę, bo to nie pierwszy człowiek, który mnie zostawił. Że będę musiała przechodzić obok niej i patrzeć na jej uśmiech, ale nie móc spędzać z nią czasu. Jeżeli tego właśnie będzie chciała, byłam gotowa to zrobić. Rozumiałam ją.
Wiedziałam, że się do mnie nie będzie chciała odezwać, więc wolałam przygotować się psychicznie. Samo myślenie o tym sprawiało mi ból.
Lecz kiedy następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu i spojrzałam opuchniętymi oczami na ekran i zobaczyłam sms'a: ' Hej, Lo! Przepraszam, że się nie odezwałam, ale byłam z rodzicami. Przyjedziesz po mnie? <3 ' uśmiech zagościł na mojej twarzy, a ogromny kamień spadł z mojego serca. Przez cały dzień zachowywałyśmy się tak jakby nic się nie stało i nie poruszyłyśmy ani słowem tego tematu.
Z jednej strony cieszyłam się z tego powodu, bo nie chciałam jej stracić, ale z drugiej strony to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ona niczego nie czuła. Gdyby było inaczej, odezwałaby się, prawda? Powiedziała, co o tym sądziła.
Westchnęłam i przetarłam dłońmi twarz. Dlaczego to wszystko musiało być tak trudne? Dlaczego ja, Lauren Jauregui, dziewczyna, która od kilku lat nie okazywała żadnego uczucia i nigdy się nie zakochała teraz musiała to zrobić? Jeszcze w osobie, która tego nigdy nie odwzajemni i to było pewne od samego początku.
Jakbyśmy nie mogły zatrzymać się na etapie przyjaźni, musiałam się zakochać.
Głupia ja.
Nienawidzę tego uczucia skrzywdzenia. Tak bardzo starałam się tego uniknąć i szło mi bardzo dobrze, dopóki nie poznałam Camili. To ona wszystko zmieniła, ponownie ożywiła moje martwe serce. Była pierwszą osobą, w której się zakochałam. Nawet nie ze względu na jej piękny wygląd, lecz na serce, które było ogromne. Za to, że była przy mnie w trudnych chwilach i nie oceniła mnie jako jedyna pochopnie. Przez to moje uczucia do niej wzrosły. Może to jeszcze nie była miłość, ale też nie zauroczenie. Była dla mnie zdecydowanie ważną osobą, bez której nie wyobrażałam sobie życia. Może nie znałyśmy się długo, ale ona jako jedyna sprawiła, że coś poczułam.
Zaczęła naprawiać coś, co zepsuła moja matka kilka lat temu. Coś co tylko się pogłębiało i zanikało z każdym dniem od śmierci mojego ojca. Traciłam nadzieję, że kiedykolwiek poznam kogoś, kto będzie wart oddania wszystkiego, co się ma do jego szczęścia. Niejednokrotnie widziałam zakochane pary i dziwiłam się jak jedna osoba może darzyć drugą takim uczuciem.
Byłam samolubna. Patrzyłam tylko na swoje uczucia i krzywdziłam innych.
Kiedy ktoś był smutny wolałam kupić mu alkohol, żeby się spił jak to ja miałam w zwyczaju.
Teraz było inaczej. Myślałam o Camili i o tym co robi w danym momencie. Czy wszystko u niej dobrze, czy się uśmiecha. Wolałabym wbić sobie nóż w brzuch niżeli ją skrzywdzić, a gdy było jej smutno.. Była pierwszą osobą, którą pocieszyłam.
Ja się naprawdę przy niej zmieniałam, a przynajmniej starałam.
Z długiego zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Leniwie sięgnęłam do kieszeni i bez patrzenia na ekran, odebrałam.
- Lauren! – zawołała wesoło Camila. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy, mimo że w oczach miałam łzy.
- Hej, Camzi.
- Co robisz?
- Leże i w sumie nic ważnego – odparłam. Ah, no i myślę o tym w jak chujowej sytuacji jestem. – Dlaczego pytasz?
- Możesz przyjechać na plażę? Ale tą Twoją.
- Co Ty tam robisz? – Usiadłam i zmarszczyłam brwi. Po co miałaby jechać na plażę oddaloną o jakieś trzydzieści, może czterdzieści minut?
- Po prostu przyjedź. Chcę Cię przytulić i mam małą niespodziankę. – Wyczułam, że się uśmiechnęła. Poczułam jak moje serce nieco przyspieszyło na jej słowa.
Dlaczego ona mi to robiła?
- Jadę – odparłam jedynie i się rozłączyłam. Wstałam, otarłam twarz i chwyciłam za kask.
Nie ważne było, co czuła. Ważne, że wciąż była przy mnie.

Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz