#9

135 15 0
                                    


Yixing pov.

Czas bez niej, bez jej bliskości dotyku był stracony. Zabrali ją... Nie wiem kto, gdzie i kiedy, ale zabrali mi ją i nie oddali. Pozbawili mnie promyka, a nawet dwóch. Nigdy bym nie pomyślał, że będę to robić przez jedną dziewczyne. Wziąłem na rękę dużą garść leków nasennych i połknąłem. Bez władnie opadłem na łóżko i oddałem się muzyce ptaków za oknem. Wszystko powoli cichło, a przed oczami robiłi mi się ciemną. Lekko przymknąłem powieki i oddałem się ciemności. Gdy spowrotem je otworzyłem znajdowałem się na pięknej łące. Tysiące kwiatów i zachód słońca... to cos co uwielbiam najbardziej.

-Yixing!- usłyszałrm jak ktoś mnie woła i odwróciłem się do źródła dźwięku. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przede mną we własnej osobie stała moja mała siostra która wyrosła na dojrzała kobiete.

-Gdzie ja jestem?- nic więcej nie dałem rady powiedzieć przez natłok emocji.

-W niebie... znaczy pół niebie- odpowiedziała i zaczęła biegać po łącę. Śmiała się w niebo głosy, a ja jej nie rozumiałem.- Jesteś kretynem- powiedziała przez śmiech, a ja stałem jak ten kołek.- Na dole jest wspaniała dziewczyna, a ty chciałes ją opuścić... Poraz Trzeci!!!!- wydarła się i potrząsnęła mną przez co upadłem.

-Ale ja...

-Ona żyje tylko jej "mąż" ją uprowadził- zrobiła cudzysłów i przytuliła się do mnie. Nie pewnie ją objąłem, a ta mocniej się wtuliła- Jeszcze nadejdzie twój czas- powiedziała i odsunęła się ode mnie. Zaczęła się rozpływać w powietrzy i pomachała mi. Odmachałem jej, a przed moimi oczami znowu pojawiła się ciemność. Powoli otworzyłem oczy i do moich oczy dotarło dużo światła... owiele za dużo. Przymróżyłem oczy i zacząłem je ocierać swoimi rękami.

-Yixing?- spytał ktos po mojej lewej. Odrazu poznałem osobe i się do niej mocno przytuliłem. Lu nacisnął guzik obok łóżka i do pomieszczenie wszedł lekarz.

-Proszę panę to już trzecie próba samobójcza- zrobił przerwę i spojrzał w papiery- muszę wysłać pana do szpitala psychiatrycznego.

- Nie trzeba- odpowiedziałem.

-Ale jak to?- oburzył się doktor.

-Mam dla kogo żyć- Lu jaki i doktor nie wiedzieli co powiedzieć. Oboje wyszli i zostawili mnie samego... zajebiście...

Chan Rin pov.

Minął już prawie miesiąc odkąd mieszkam z Baekiem i jego "kolegami". Nic specjalnego się nie działo oprucz tego, że Kai chyba z dziesięć razy próbował mnie zgwałcić. Dzisiaj dostałam zgode na wyjście z domu ale... no kurwa zawsze jest jakieś ale. Muszę z kimś iść bym nie uciekła im. Oczywiście osobę którą wybrałam był ten cały ChanYeol bo niego nic nie miałam. Zaczęłam ubierać buty i założyłam bluze. Chan czekał już przy drzwiach, zilustrował mnie i wyszliśmy. Oczywiście musiał mnie trzymać blisko bo bym uciekła. Poszliśmy do małej kawiarenki i zamówiliśmy po jakimś shejku. Po kilku minutach dostaliśmy zamówienie i siedzieliśmy w ciszy.

-Ide do toalety, nie ruszaj się- wstał i tyle go było. Sączyłam powoli napój i spoglądałam na pięknę widoki za oknem.

-Jezu Rin!- krzyknął ktoś koło mojego ucha i mocno przytulił. Wstałam z miejsca i przyjżałam się osobie która mnie nawiedziła.

-Tao?- chłopak tylko kiwnął głową, a ja wtuliłam się w niego. Staliśmy tak dopuki nie usłyszałam głosu jednego z moich porywaczy.

-Rin wracamy- Yeol złapał mnie za rękę i wyprowadził z kawiarni. Kątem oka zauważyłam, że Tao idzie za nami.- Kompletnie ci odwaliło?- spytał nadal trzymając moją rękę.

-Chyba wam. To wy mnie porwaliście- specjalnie powiedziałam ostatnie słowo głośniej przez co Tao do nas podbiegł i wyrwał z rąk porywacza.

-Odsuń się dzwonie na policje- powiedział Tao odpychając Chana i wybrał numer na policje. Z nerwów lekko ściskałam jego koszule. Po kilku minutach policja przyjechała i zabrała Chana oraz pojechała po reszte. Za to ja z Tao pojechaliśmy po Jun Su i wróciliśmy do jego domu. Szybko weszliśmy na drugie piętro i blondyn otworzył drzwi. Szybko ściągnęłam buty i z Jun su na rękach poszłam do salonu, i usiadłkam na kanape.

-Yixing mam gościa wyłaź- na dźwięk tego imienia, aż wzdrygnęłam.

-Nie!- wydarł się Yixi.

-Kurwa wyłaź- krzyknął Tao wchodząc do jego pokoju i zapewnie zrzucił go z łóżka.

-I po co takie zam... Rin ?!?!- spytał nie dowierzając, że tu jestem.

-We własnej osobie- odpowiedziałam, a ten rzucił się na mnie omało co nie zrzucając z kanapy.

Brakowało mi go








***
Bohater Tao !!
Brawa dla niego 👏👏👏

Internetowy Książe IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz