Patrzyłem na zatrzaśnięte za Murtaghiem drzwi, tuląc do siebie dużą poduchę, która tak cudownie przesiąkła zapachem jej właściciela. Westchnąłem cicho, spoglądając na skotłowaną przeze mnie kołdrę, myśląc, co dalej.
Zwiać? Zostać? Zapewnić, że to było tylko przez ten głupi ból?
Jęknąłem żałośnie, opadając na drugą poduszkę. Nic innego nie wymyślę, ale te opcje i tak są beznadziejne... Nie dam rady znowu sam siedzieć z tą rują. Za każdym razem feromony są mocniejsze, podobnie ból, a nie chcę, żeby pierwsza lepsza alfa mnie ruchała. O nie. To Sady'ego chcę. Nawet jeśli jest debilem.
Zwlokłem się z posłania, sycząc pod nosem. Za duży chuj na małą dziurkę. Naciągnąłem na tyłek bokserki i zarzuciłem na siebie koszulkę, by następnie boso wyjść z sypialni. Kulejąc na jedną z nóg, doszedłem do salonu, gdzie siedział wciąż podkurwiony chłopak. Przyspieszyłem nieco i usiadłem mu okrakiem na udach, łapiąc go za włosy i przyciskając mu głowę do oparcia fotela.
- Chuj mnie obchodzi czy jesteś na nie, czy na tak, ale od tej chwili jesteś moją alfą, a ja twoją omegą. Będziesz zachowywał się grzecznie i nie będzie ruchania kurew na prawo i lewo, bo będę cię szantażował i wypiję każde twoje piwo z lodówki i innych schowków. - powiedziałem, patrząc na jego oczy, w których widać było wyraźne zdziwienie, któremu miejsce ustępował wcześniejszy gniew.
- Jak mówiłem, jestem bezpłodny na jakieś 90%, a ruja, to po prostu oznaka niedojebania mojego ciała. Nie martw się więc, że będziesz musiał bawić się w pieluszki i smoczki, chociaż byłbym bardzo wdzięczny, gdyby twoja sperma była magiczna i zrobiłbyś mi dzidzi... I to tyle. - zakończyłem swoją wypowiedź i zaraz potem wstałem z chłopaka, by następnie usiąść na kanapie.
- Eee... - inteligentny się odezwał, patrząc na mnie z małą iskierką podniecenia sytuacją w oku.
- Zamknij się i zawieź mnie do mojego domu. Muszę wziąć parę rzeczy. - mruknąłem, zakładając nogę na nogę i obserwując znowu wkurwioną twarz Murtagha.
Upsik?