Mało coś tych wyświetleń...
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●Znacie to uczucie, które towarzyszy wtedy, gdy ktoś was niesamowicie wkurzy? Ta chęć mordu, wydrapania oczu, urwania języka i w ogóle...
Ja przez tego debila będę chyba czuć to cały czas.Jęknąłem niepocieszony, będąc wypchniętym przez to chucherko z własnego domu.
- No już. Rób abrakadabra i lecimy. - powiedział, sznurując sobie buty. Wykonałem znowu gest, który obrazował moją chęć mordu, jednak po chwili dokonałem przemiany, patrząc znudzony na chłopaka, który z szerokim uśmiechem przyglądał się mojej osobie.
- Mogę na grzbiet? - zapytał, patrząc do góry. No tak. 10 metrów to nie hop siup. I tak młody jestem. Urosnę. Wydałem z siebie cichy warkot i złapałem Rujiego w łapę, by zaraz potem podnieść go do góry. Słyszałem niemęski pisk omegi, gdy ta siadała podekscytowana między kolcami na moim grzbiecie. Upewniłem się, że siedzi bezpiecznie i zaraz wzbiłem się w powietrze, by zatoczyć parokrotnie koło nad moim domem.
- Gdzie mam lecieć? - zapytałem oschle, mając powoli dość entuzjazmu Isao.
- Wiesz, gdzie jest ten opuszczony biurowiec? - zapytał krzykiem, bawiąc się moimi łuskami. Nie odpowiedziałem i skierowałem swój lot w odpowiednią stronę. Na miejscu byliśmy po paru minutach, Scary City nie jest w końcu wielkie. Wylądowałem bezpiecznie, łapą odpychając głupich przechodniów. Pomogłem zejść Rujiemu i przemieniłem się w człowieka.
- Chodź, weźmiesz moje bagaże. - powiedział i szybko ruszył do, jak mniemam, swojego mieszkania. Udałem się więc za nim. Od razu uderzyła we mnie fala oczojebnej słodkości. Frędzle, obrazy z kotkami, pluszaczki, puchate wszystko...
- Tu mieszka stara baba czy młoda omega? - warknąłem, patrząc na chłopaka, który posłał mi uśmiech. Zaraz też zniknął mi z pola widzenia, więc zmuszony byłem zostać w jednym miejscu. Wziąłem do ręki jednego pluszaka, który w kształcie był małego kociątka. W ogóle wszędzie były kociątka, a zero dorosłych kotów. Fetysz czy niespełnione pragnienia? Zaśmiałem się złośliwie sam do siebie i, z pluszakiem w ręku, poszedłem szukać chłopaka. Znalazłem go zarumienionego w pokoju, bodajże sypialni, gdy szperał w szafie.
- Znowu?
- Znowu. - westchnął ciężko, wachlując się dłonią.
- Myślałem, że wytrzymasz dłużej... - mruknąłem, siadając na łóżku.
- Ja też. Możesz...?
- Cię przeruchać? Nie chce mi się. Ale to nie oznacza, że nie użyczę ci mojego przyjaciela. - uśmiechnąłem się, poruszając sugestywnie brwiami. Chłopak westchnął cicho i zdejmując sobie spodnie, podszedł do mnie. Od niechcenia ściągnąłem mu bokserki, gdy ten rozpinał mój rozporek. Usiadł na mnie okrakiem i wręcz zachłannie sięgnął po moją męskość, na którą zaraz zaczął się nabijać. Zamruczałem cicho, patrząc na wykrzywioną w rozkoszy twarz omegi. Takiej to łatwo dogodzić. Zarzucił mi na szyję ręce i zaczął na mnie równomiernie skakać, jęcząc przy tym rozpustnie. No jak rasowa dziwka... Opierałem się wygodnie dłońmi o miękki materac, a po chwili nawet zacząłem całować Isao po szyi, uważając, żeby nie zrobić mu malinki. Ale chuj to wszystko strzelił, gdy chłopak umyślnie zacisnął się na mnie i w dodatku wykręcił mi lekko klejnoty. Zakląłem wkurzony, ale jednocześnie zadowolony, drapiąc go po pośladku. Uśmiechnął się i wpił zachłannie w moje wargi, ciągnąc mnie za włosy. Długo nie trzeba było czekać, żebym wsunął w niego knota i dokończyliśmy wkrótce to dzieło, dochodząc razem. Popatrzyłem na zdyszanego chłopaka, który mierzył mnie swoimi zielonymi oczami. Nawet ładne.
- Dziękuję. - szepnął cicho i pocałował mnie raz jeszcze, wstając z moich bioder.
Ogarnęliśmy się i wkrótce opuściliśmy dom Isao, który po drodze chciał jeszcze wstąpić do Starbucksa, bo uznał, że musi się pochwalić swoją malinką innym ludziom. Świetnie... I wróciliśmy do mnie.
I były kolejne seksy.
Jaki on niewyżyty!
