Rozdział 10

487 11 1
                                    

Zabrałem w miejsce, które jako pierwsze przyszło mi do głowy – mój dom. Nie miałem pojęcia co powiedzieć. Bo, kurwa, nie wiedziałem co się dzieje!

Kiedy dotarliśmy na miejsce wyskoczyłem z samochodu i podszedłem do drzwi pasażera. Dziewczyna cały czas siedziała z podkulonym i nogami, chociaż przestała już płakać. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona bez wahania ją chwyciła. Przytuliłem ją do swojego boku, nie mogłem już znieść tej jebanej niewiedzy! Podążyliśmy w kierunku mojego pokoju. Na szczęście w domu nie było nikogo.

Kiedy zamknąłem za nami drzwi sypialni, wreszcie odważyłem się odezwać.

- Co się stało kochanie? – spytałem spokojnie.

- Nie jestem już pogromczynią – powiedziała siadając na moje zbyt wielkie łóżko, które od dłuższego czasu stoi bezużytecznie. – To znaczy, Rada, czyli zgromadzenie opiekunów pogromców, odebrała mi moją moc – wyciągnęła kołek, który pełnił rolę spinki do włosów, czy innego cholerstwa tego typu, podrzuciła go, a on upadł na ziemię. Żadnego pierdolnięcia w ścianę! Nic,kurwa!

Patrzyłem na nią zszokowany.

- Dlaczego? -spytałem głupio. Dlaczego te jebane skurwiele postanowiły sobie pozostawić Bellę całkowicie bezbronną, kiedy wokół szaleje zgraja zbuntowanych wampirów, które tylko czekają na okazję, żeby dobrać się komuś do gardeł? Czy oni do chuja pana nie widzą co się na świecie? Co z nich za opiekunowie?Miałem ochotę zajebać tych popierdoleńców!

- Jak myślisz? – zaśmiała się gorzko. – Pogromca, który spotyka się z wampirem nie może w pełni wykonywać swojej misji.Miałam wybór mogłam zrzec się swojej mocy i wyjść, albo zostać w Waszyngtonie i opuścić ciebie. Chyba wiesz na co się zdecydowałam. Na szczęście nie mogli mi zabrać tego, co należy do mojego organizmu, a nie do umysłu: siły, szybkości i sprawności. Dlatego nie jestem całkowicie bezbronna – ostatnie zdanie powiedziała, jakby czytała w moich myślach i chciała mnie uspokoić.

Usiadłem obok niej i przyciągnąłem ją do siebie. Bella błyskawicznie wdrapała się na moje kolana i usiadła na nich okrakiem, kładąc głowę na mojej piersi.

-Żałujesz? – spytałem beznamiętnym tonem.

- Dziwne –zaczęła po chwili, wzdychając głęboko.- Kiedy mój własny obserwator Greg zapytał mnie jaką decyzję podjęłam, nie zawahałam się ani przez moment, udzielając mu odpowiedzi. Wiesz dlaczego? Bo cię kocham. I jakkolwiek banalnie to zabrzmi wolałabym zostać zabita przez zgraję wampirzych buntowników, jeśli dana byłaby mi jedna noc, jeden dzień z tobą, niż uśmiercić miliony krwiopijców, a już nigdy więcej cię nie zobaczyć.

Moje ego w tym momencie stało się tak olbrzymie,że miałem obawy, czy nie wystaje oknem. Kolejny raz udowodniła, że mnie kocha. Nie, żeby musiał to udowadniać, ale mimo wszystko, to było... miłe. Co nie zmienia faktu, że mam ochotę zajebać jebaną Radę z pierdolonym Gregiem na czele!

Odchyliłem się do tyłu i podniosłem delikatnie jej głowę, abym mógł spojrzeć jej w oczy.

- Jednak płakałaś – przypomniałem jej. Nie chciałem jej ranić. Chciałem się dowiedzieć. Chciałem,kurwa, zrozumieć.

- Wiesz dlaczego to robiłam? Ponieważ odważyłam się postawić Radzie! Teraz to zrobiłam! Jednak kiedy umierała moja matka nie zareagowałam! Jak mogłam być taką okropną córką? Dlaczego nie byłam taka odważna kilka lat temu? Może Renee jeszcze by żyła – chciała się odsunąć,jednak jej na to nie pozwoliłem. Przytuliłem ją do siebie mocniej.

- Kochanie, wiesz że nie możesz cofnąć czasu.Bałaś się, że cię zabiją. Oni mogli to zrobić – powiedziałem prosto. Nie byłem dobry w tym gównie jakim jest pocieszanie.Jednak, gdy widziałem moją Bellę w takim stanie serce rozpadało mi się na miliony kawałków.

I belive I can loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz