Rozdział 13

322 8 0
                                    

Od podpalenia sali minęły dwa dni.Alice, Rosalie, Jasper i pojeb – Emmett wylecieli do domu wczoraj z samego rana. Przez kilka godzin, bezpośrednio po zlikwidowaniu wampirów byłem wkurwiony na całą czwórkę przez to,co się stało z Bellą. Jednak kiedy Jasper, który był z najmądrzejszy i podobnie jak Carlisle skończył jakimś cudem medycynę, usunął szkło z nogi Belli i zszył samo rozpuszczalnymi szwami jej łuk brwiowy, oraz dolną wargę uspokoiłem się. Alice nie odstępowała mojej dziewczyny ani na krok i bardzo przeżywała,że musi wyjechać. Zabrała ze sobą granatnik, za pozwoleniem Belli rzecz jasna, co trochę poprawiło jej humor. Oczywiście przez ten czas wszyscy gnieździliśmy się w moim pokoju, bo nie mogliśmy przebywać u Belli, ponieważ jej babcia wyczułaby obecność piątki wampirów w pokoju jej wnuczki. A u mnie mieliśmy względny spokój, ponieważ rodzice traktują dom jak hotel – wracają przed północą, wychodzą o szóstej rano. Nawet w niedzielę. Normalka.

Emmett cały czas chodził dumny ze swojego zajebistego pomysłu, dzięki któremu rozjebaliśmy salę niczym Walker. Bronił się też przed umyciem włosów,bo wiedział, że farba zejdzie przy pierwszym płukaniu. Do kąpieli zmusiła go Rose mówiąc, że nie pocałuje flejtucha ujebanego sadzą i śmierdzącego benzyną. Emm się złamał, jednak wywalczył, u wampirzycy kolejną transformację jego czarnych loków we włosy Cordela. Biedna Rosalie dała za wygraną.

Policja uznała, że pożar wywołali pijani chuligani, a w Forks panowała ogólna radość, bo mądry dyrektor wcześniej odwołał zapowiedzianą imprezę i żadnemu dzieciakowi nic się nie stało.Sprawę zamknięto i nikomu nawet nie przyszło do głowy podejrzewać o całe zamieszanie wampiry, czy jakiekolwiek mityczne istoty. I całe szczęście, bo gdyby tak się stało, to zacząłbym wątpić w i tak już chujowy wymiar sprawiedliwości.

Mamy niedzielny poranek, a ja stoję w kuchni nad patelnią, smażąc jajka.Zastanawiacie się pewnie po co mi jakieś pierdolone jajka. Otóż Bella cały czas u mnie mieszka. Tak mieszka! Przywiozłem z jej domu parę ubrań i różne dziwne rzeczy o które mnie poprosiła. Oficjalnie wyjechała na kilka dni, by odwiedzić ojca.Dlatego Pani Swan niczego nie podejrzewa. Oczywiście jest wtajemniczona w całą historię z wampiryczną masakrą, jednak Bella wszystko uogólniła i oszczędziła niepotrzebnych szczegółów. Chociaż staruszka i tak miała pretensję,że wnuczka nie powiedziała jej o tym wcześniej.

Jakie kierowany zajebistym poczuciem winy, którego jeszcze nigdy wcześniej nie czułem, postanowiłem się zatroszczyć o moją dziewczynę.

- Edward! – usłyszałem krzyk Belli, która aktualnie znajdowała się w salonie przed telewizorem, w podartych jeansach i mojej koszulce w której sypia. – Widziałam, że twoi rodzice mają w zamrażalce lody bakaliowe. Mógłbyś mi je przynieść?

- Pewnie – odpowiedziałem i już po chwili siedziałem obok niej na kanapie z wielkim kubkiem i łyżką.

Przywitała nas (mnie i kubełek) z wielkim uśmiechem.

-Nie rozumiem dlaczego tak mnie terroryzujesz – narzekała podnosząc wieko. – Przecież jest już lepiej. Mój organizm regeneruje się nadzwyczajnie szybko – wpakowała sobie do ust łyżkę,uważając na zranioną wargę.

- Przeszkadza ci, że się o ciebie martwię? – spytałem zdziwiony. Jej uśmiech przygasł.Kurwa!

- Nie, to nie to. Po prostu zawsze sama musiałam sobie ze wszystkim radzić. Nigdy nie miałam taryfy ulgowej. Trzeba było wstać, otrzepać kurz i pójść dalej. Nie miałam czasu na użalanie się nad sobą.

- Naprawdę mi przykro – nie wiem,czy powiedziałem to ze względu na jej obrażenia, czy dlatego, iż dowiedziałem się, że nikt się o nią wcześniej nie troszczył.

I belive I can loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz