Rozdział poprawiony.
Stiles obudził się nieco zdezorientowany. Było mu ciepło i najchętniej wcale nie ruszałby się z łóżka przez cały dzień. Był też całkowicie pewien, że w sobotni poranek mógłby sobie odrobinę odpocząć. Zwłaszcza, że prawie całą noc nie spał. Niestety upierdliwie dzwoniący telefon uniemożliwiał ponowne odpłynięcie w kierunku objęć morfeusza. Louis podniósł głowę z poduszki i popatrzył na niego błagalnie, więc nastolatek w końcu zlitował się i niechętnie wygrzebał się z pościeli, by znaleźć swój telefon w spodniach rzuconych na podłogę. Nawet nie patrząc na wyświetlacz, odebrał z ziewnięciem:
- Halo?
- Kurwa, Stiles, tylko mi nie mów, że jeszcze spałeś! - wykrzyknął oburzony Scott. - Zebranie zaczęło się jakieś pięć minut temu i Derek raczej nie jest szczęśliwy, że nie ma swoich materiałów o harpii! Więc rusz dupę i się pospiesz!
- McCall, jak Boga kocham, długotrwałe przebywanie z Halem Ci szkodzi, coraz bardziej się do niego upodabniasz.
- Cóż, dziękuję - Warknął ostro Scott.
- To nie był komplement. - dodał jeszcze Stilinski. - Będę za dwadzieścia minut, ale nie zdążę wziąć prysznica... Cokolwiek będziecie czuć, będzie to wina tak wczesnej pory spotkania.
- Wiem, jak śmierdzi twój pot. Ruszaj się! - McCall się rozłączył, a Stiles z westchnięciem odwrócił się do komody, wygrzebując z niej potrzebną bieliznę i czyste skarpetki dla siebie oraz świeży ręcznik dla Lou.
- Nie była to zbyt przyjacielska rozmowa. - Powiedział szatyn, a chwilę później ciepła para rąk oplotła nastolatka w tali. Louis złożył delikatny pocałunek na łopatce młodszego. - Nie możesz pozwolić im się tak traktować. Wiem, że nie chcesz, żeby wiedzieli kim jesteś, ale mimo wszystko za to, co dla nich robisz nawet jako człowiek należy Ci się szacunek.
- To nie takie proste, Lou. Zawsze mieli mnie za nadpobudliwego dzieciaka nienadającego się do niczego, nawet w szkole. Tylko Scott traktował mnie inaczej. Teraz jest gorzej, ale mimo wszystko są dla mnie jak rodzina, nie chcę ich stracić.
- A chcesz stracić samego siebie? - Zapytał starszy. Obaj doskonale znali odpowiedź, więc nie było potrzeby na nie odpowiadać.
Stiles skoczył do łazienki na szybką toaletę, żeby chociaż z ust mu nie cuchnęło. Ubrał się w ekspresowym tempie, zgarniając ubrania z podłogi, bo była sobota i powinien robić pranie, jeśli chciał mieć w czym iść do szkoły w poniedziałek. Niestety jakiś zrzędliwy wilkołak wymyślił spotkanie watahy. Nastolatek rozumiałby jeszcze, gdyby on był jej pełnoprawnym członkiem, ale prawie całe stado uważało go za nic niewarte gówno, nadające się tylko do roli: przynieś, wynieś, pozamiataj. Był jeszcze Peter, patrzący na niego z lekkim niepokojem i zaciekawieniem, ale teraz Stiles już rozumiał dlaczego. Isaac także nie traktował go jak reszta, wydawało się, że nawet go lubił, ale ulegał presji grupy. Z westchnięciem zerknął na siebie w lustrze i zorientował się, że miał na sobie nie swoją koszulkę. Dzwoniący telefon powiedział mu jednak, że zdecydowanie nie było czasu na jej przebranie.
- Dobrze w niej wyglądasz - zaśmiał się Louis, z wyraźnym zadowoleniem przyglądając się malince w połowie wystającej zza dekoltu w serek. Idiota, pomyślał Stiles. Ugryzienia jak i ślady po paznokciach zagoiłyby się, gdyby napił się krwi. Tak leczyły się harpie, na takie „obrażenia" wystarczyłyby dosłownie dwa łyczki, ale Louis odmówił tłumacząc, że nie po to się tyle namęczył, żeby teraz wszystko zniszczyć. Chyba odrobinę za bardzo wziął sobie radę Petera do serca. Każdy wilkołak w promieniu kilometra będzie mógł wiedzieć, co Stilinski robił przez większość nocy. Miał tylko nadzieję, że jeśli Derek będzie chciał go za to udusić, wujaszek stanie w jego obronie. Cóż, raczej w obronie Dereka, bo jeśli Stiles się zbytnio przestraszy, wypuści na wierzch swoją drugą naturę, a tego alfa mógłby nie przeżyć.
CZYTASZ
Harpia Stiles! (poprawione)
FanfictionStiles dla reszty stada jest tylko zwykłym, bezwartościowym człowiekiem. Syn szeryfa skrywa jednak pewną tajemnice, a jej ujawnienie może spowodować dużo zamieszania. Okładkę wykonała: @Kitsuniacz Opowiadanie sprawdzane przez: @fine-by-me (...