37.

3K 220 22
                                    

Hej :) Specjalnie dla niecierpliwych!

Rozdział sprawdzony :)


***




- A co ja z tego będę miał?


Derek zazgrzytał zębami, bo to kurwa oczywiste, że Peter wykorzysta tą okazję, żeby go podręczyć.

- Jak ich stąd nie weźmiesz to: mnie wściekłego na karku przez resztę twojego marnego żywota! - warknął alfa, błyskając czerwonymi oczami. Starszy Hale tylko zmierzył go znudzonym wzrokiem i jeszcze teatralnie ziewnął.

- Wyglądam, jakbym się bał? - zapytał z miną pod tytułem: „no proszę cię to wszystko, na co cię stać?" Brunetowi wcale nie było do śmiechu, bo cały czas słyszał tą zajebiście podniecającą przemowę Stilesa i nie marzył o niczym innym jak o zrealizowaniu każdego jej podpunktu, ale żeby to zrobić najpierw musiał pozbyć się jakoś stada.

- Oszczędzisz swojemu nastoletniemu synowi traumatycznego przeżycia? - spróbował z innej strony.

- Nah... młody powinien nadrabiać stracone lata, a może sam będzie wolał facetów, niech się uczy na przykładach.

- Peter do jasnej cholery, jak w tej chwili nie ruszysz stąd tej włochatej dupy to przysięgam, że zadzwonię nawet po Argentów byle byście stąd poszli!

- Co się tak gorączkujesz? Nie wiesz, że złość piękności szkodzi... chociaż w sumie w waszym związku to Stiles jest tym ładniejszym. Ty z kolei powinieneś być tym inteligentniejszym, a nie czekaj! To też działka Stilinskiego, ach zdolny ten twój chłopak. - starszy wilkołak drażnił się ile mógł, ale taki miał charakter i wszyscy powinni przywyknąć. Tylko, że tym razem brunetowi było to wybitnie nie na rękę.

- Erica i Boyd mają za chwilę obiad zapoznawczy z obiema rodzinami. - odezwała się Light, patrząc karcąco na swojego partnera.

- Ej no! Chciałem go jeszcze trochę podręczyć! - zaprotestować Peter.

- Trochę, okay, też lubię... ale ty nie potrafisz przestać. - zaśmiała się z obrażonej miny wilkołaka. - I nie obrażaj się... nie, tylko nie ta księżniczkowa mina.

- Księżniczkowa? - zaśmiał się Derek.

- Nie gadam z wami...

- Tato, ale obiecałeś, że pojedziemy kupić mi smartfona i nowe ubrania! - krzyknął Xav, patrząc na ojca świecącymi oczętami.

- Oczywiście, że nie miałem ciebie na myśli. - wybrnął zadowolony rodzic. - Później pójdziemy odwiedzić jeszcze Deatona.

- Widzimy się jutro? - zapytała Light.

- Taki jest plan. Wrócisz?

- Obiecałam... muszę tylko to oficjalnie załatwić i złożyć odpowiednią przysięgę, bo skoro będę mieszkać na Ziemi to zmieniam dowódcę. Będę zbierać duszę jak Louis.

- Jesteś pewna, że...

- Nawet nie kończ. - warknęła. - W życiu nie byłam niczego tak pewna jak teraz, a muszę się wam do czegoś przyznać... jestem odrobinę starsza od was.

- To znaczy, że nie masz dwudziestu ośmiu lat?

- Trzysta dwadzieścia osiem...

- Wow! - oczy Xaviera prawie wyszły z orbit. - Jesteś stara.

- Młody, musimy jeszcze popracować nad tym, co wolno, a czego nie wolno mówić do kobiety... - gdyby się uprzeć, to można nawet stwierdzić, że Peter się zarumienił.

- Prawdopodobnie będziesz bardzo wartościowym sojusznikiem. - alfa zachował kamienną twarz, bo w zasadzie spodziewał się czegoś takiego. Louisowi wymsknęło się kiedyś, że blondynka jest sporo od niego starsza, a Gwen otwarcie przyznała, że ma ponad tysiąc lat. - Wiedza i doświadczenie w walczeniu z nadnaturalnymi istotami bardzo nam się tutaj przydadzą.

- Dziękuję. - odparła równie oficjalnym tonem.

- Tak, witaj w rodzinie, tak w ogóle i spróbuj nie zabić tego idioty po miesiącu, bo ja mam go dosyć już po godzinie rozmowy.

- Dam radę. - zaśmiała się i wyszła na piętro.

- To do jutra, drogi siostrzeńcze! - wykrzyknął jeszcze, wujaszek poklepując go po plecach. - Xav, idziemy! - Mijając kanapę obejrzał się na ostatnich osobników ze stada, którzy jeszcze nie wykazywali chęci ewakuacji. - Podwieźć was? - zapytał, litując się nad Derekiem.

- W sumie... to tak. - odparł Boyd. - I muszę spytać, czy masz pojęcie o rodzinnych obiadach, bo szczerze to jestem przerażony.

- Tak? - zdziwił się wilkołak. - A nie wyglądasz na wystraszonego.

- Umiem grać w pokera i byłem na kursie kontroli emocji w dzieciństwie, bo miałem napady agresji.

- Musze pamiętać, aby nie testować twojej cierpliwości... - mruknął Hale do siebie.

***

Zadowolony z siebie Derek wdrapał się z powrotem po schodach i w kilka sekund był już w sypialni młodszego chłopaka. Zastał go siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach i słuchawkami w uszach. Podniósł na chwilę na niego wzrok i uśmiechnął się kącikiem ust, po czym wrócił spojrzeniem do ekranu. Wilkołak tylko pokręcił głową i wpakował się obok niego na łóżko, objął szatyna ramieniem i dopiero wtedy zerknął na ekran. Stiles oglądał jakiś serial, sądząc po ścielącym się gęsto trupie i post-apokaliptycznym krajobrazie coś o zombie. Liczył na trochę inny rozwój sytuacji, kiedy już wygoni wszystkich, ale w sumie zajęło mu to sporo czasu, więc Stiles mógł się znudzić czekaniem i stracić ochotę na jakiekolwiek seksualne rozrywki.

Po piętnastu minutach załapał, o co chodzi w serialu i co najważniejsze, którzy to ci dobrzy, którym trzeba kibicować i wierzyć, że jednak umknął krwiożerczym bestiom. Nie było to wcale takie ciężkie do odgadnięcia.

- Który to odcinek? - zapytał.

- Piąty pierwszej serii. Czyli początek...

- Okay, a ile jest wszystkich?

- Jak na razie nakręcili sześć sezonów, ale prace nad siódmym trwają, a ósmy mają w planach.

- Ach... to rozumiem, że zajęcie na większość spokojnych wieczorów mamy zapewnione.

- Chciałbyś? - zapytał zdziwiony Stiles

- Nie jest to może zbyt kreatywny sposób spędzania czasu, ale nawet ja od mam swoje ulubione produkcje. - wzruszył ramionami.

- Świetnie. - ucieszył się szatyn i z powrotem położył głowę na ramieniu bruneta. Odcinek skończył się śmiercią co najmniej połowy drugoplanowych bohaterów, a kiedy pokazały się końcowe napisy, Stilinski zamknął okna przeglądarki i zatrzasnął laptopa.

- Hm? - mruknął leniwie wilkołak, cały czas nieświadomie przesuwając palcami po karku i szyi młodszego.

- Zdaje się, że coś ci obiecałem, jeśli ich wyrzucisz... - odpowiedział zadziornie szatyn, zerkając w oczy Derekowi. - Tak tylko chciałem sprawdzić czy masz silną wolę. - zaśmiał się z miny drugiego.

Harpia Stiles! (poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz