34.

3.2K 222 27
                                    


***

Coś podobnego do smuta pod koniec- Losaac :)

Odrobina Dereka i Stilesa też jest w tym rozdziale :D

Rozdział sprawdzony :)

***


Od razu po przekroczeniu progu dostali ochrzan od szeryfa za to, że tak długo ich nie było. Kazali im zanieść zakupy do kuchni i tłumaczyć się wkurzonemu, irytującemu, złośliwemu, ciekawskiemu i bardzo głodnemu dwunastolatkowi, dlaczego w lodówce nic nie ma. Fakt faktem, że po kilku minutach mieli już dosyć smarkacza. Odziedziczył wszystkie najbardziej irytujące cechy charakteru po Peterze.

Hale został przez syna oddelegowany do garów z rozkazem przyrządzenia kurczaka po Tujsku. Light siedziała na blacie i podśmiewała się ze zszokowanej miny partnera, ale ostatecznie zdecydowała się pomóc, chociaż w zrobieniu sałatki.

- Tato, jestem głodny, no! - jęknął młody, a kiedy to nie dało rady wybudzić jego ojca z transu, złapał za kolorowy, kuchenny fartuch i wręczył go Peterowi, jednocześnie kopiąc go w kostkę i to dosyć mocno, sądząc po cichym syku, jaki wydał z siebie starszy Hale.

- Stworzyłem potwora... - popatrzył bezradnie na innych obecnych w kuchni.

- Nie mogło być inaczej, w końcu jest bardzo do ciebie podobny. - zaśmiał się Isaac. Szybko jednak umilkł pod groźnym spojrzeniem anielicy. - Derek nadal okupuje pokój Stilesa? - zapytał mało dyskretnie, ale trudno, potrzebował czegoś od niego.

- Tak, ale chyba już nie śpi w przeciwieństwie do tego Stilinskiego, bo był spytać, kiedy obiad. - odpowiedział najstarszy cierpkim tonem. - Czy ja wam wyglądam na gosposię?- Lahey zmierzył go wzrokiem od stup do głowy i parsknął śmiechem.

- Hm? Pomyślmy: masz na sobie fartuszek, a w jednej dłoni trzymasz nóż kuchenny, a w drugiej deskę do krojenia. - zachichotał wrednie - Moja odpowiedź nie może być inna: tak, przypominasz gosposię, Peter. - Tylko dobry refleks ocalił go przed oberwaniem drewnianą łyżką.

Uciekł do salonu, stamtąd schodami na górę. Zatrzymał się przed sypialnią przyjaciela i parę razy głębiej odetchnął, żeby upewnić się, że nie przerwie niczego ważnego. Niby nic nie było słychać, ale kto ich tam wie? Nerwowo zapukał kilka razy i dopiero, kiedy usłyszał ciche: wejdź Lahey wypowiedziane lekko rozbawionym głosem, odważył się zajrzeć do środka.

- Hej mam sprawę, Derek. - powiedział cicho. Patrzył na zrelaksowanego bruneta, który nic sobie nie robiąc z jego obecności przeczesywał palcami włosy Stilinskiego.

- Tak? - mruknął Hale, unosząc brew.

- Mógłbyś mi dać klucze do loftu? - zapytał, wyłamując palce.

- Myślałem, że będziesz wolał zostać tu gdzie wszyscy. - zdziwił się alfa, ale zaraz jego rysy się wyostrzyły. - Czy ktoś znowu coś zrobił?! - warknął, może odrobinę za głośno, bo Stiles jęknął i zaczął się budzić.

- Nie, to nie to. Erica jak na razie wydaje się jakoś dziwnie szczęśliwa i nawet mnie nie zauważa, a Scott obchodzi mnie szerokim łukiem po tym, jak All zrobiła mu piekło przez jego ostatnie zachowanie.

- To o co chodzi? Prawdę powiedziawszy byłbym spokojniejszy, gdybyś na razie nie był sam. Niby zagrożenie zażegnane, ale w tym mieście nigdy nic nie wiadomo.

- A gdyby jeszcze ktoś ze mną był?

- Dlaczego tak koniecznie chcesz stad uciec?

- Uhm... - westchnął Lahey, nie bardzo wiedząc jak ma, to zakomunikować alfie.

Harpia Stiles! (poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz